Siemiątkowski: podstawą głośnych artykułów - przecieki
Były koordynator służb specjalnych Zbigniew
Siemiątkowski (SLD) uważa, że "u podstaw każdego głośnego
artykułu, którym w ostatnim czasie epatowana była opinia
publiczna, najczęściej leżał przeciek - albo z prokuratury, albo z
CBŚ".
20.10.2006 11:05
W radiu TOK FM Siemiątkowski powiedział, że "problem nie polega na tym, czy dziennikarze współpracowali z UOP, czy nie". Problemem jest, czy byli ewentualnie wykorzystywani- oświadczył.
Dodał, że Anita Gargas - wydawca "Misji Specjalnej" w TVP, gdzie w czwartek wieczór wyemitowano rozmowę Adama Michnika z Aleksandrem Gudzowatym - jeszcze w "Gazecie Polskiej" "wielokrotnie korzystała z materiałów wytworzonych przez UOP".
Spytany, czy "jest pewny tego, co mówi", Siemiątkowski odparł: Jak rzadko kiedy jestem w tej sprawie pewny. Kiedy byłem szefem UOP robiliśmy w tej sprawie pewne ustalenia i te ustalenia dokładnie sprowadziły mnie do przekonania, że istnieje ścisły związek między niektórymi publikacjami z lat 2001-2002, a materiałami, które otrzymywał pan minister Pałubicki. (Janusz Pałubicki był w tym czasie sekretarzem Kolegium ds. Służb Specjalnych - PAP)
Siemiątkowski dodał, że ma nadzieję, iż powstanie komisja do spraw inwigilacji dziennikarzy. Bardzo chętnie zeznam ze wskazaniem dokumentów i faktów, które potwierdzą słowa, które w tej chwili mówię, oraz podam inne fakty- oświadczył.
Dodał, że nie wierzy "w genialną intuicję dziennikarzy śledczych, którzy znikąd potrafią pisać i potem jak się okazuje, że jeden z funkcjonariuszy czy też prokuratorów zostaje zdjęty, to od razu ten dziennikarz traci swoją twórczą wenę, mijają lata, a on już nic więcej nie potrafi napisać".
Anita Gargas nie chciała komentować wypowiedzi Siemiątkowskiego.
TVP wyemitowała w czwartek wieczorem w "Misji specjalnej" fragmenty rozmów Gudzowatego z Michnikiem, w których biznesmen namawiał szefa "GW", by ujawnił mu, a potem prokuratorowi, skąd dziennikarze "Gazety" czerpali informacje na temat interesów biznesmena. Michnik kilka razy odmawiał podania źródła, powołując się na tajemnicę dziennikarską, którą ma obowiązek chronić. Indagowany powtarzał, że jego zdaniem chodzi o osobę lub osoby pośrednio lub bezpośrednio związane ze służbami specjalnymi.