Sezon na "babę świąteczną" otwarty. Lekarze ujawniają, jak rodziny porzucają bliskich

Jest kilka sprawdzonych przepisów na "babę świąteczną". Można przestać podawać starszej osobie leki, ograniczyć jej do minimum podawanie płynów i jedzenia, by się odwodniła albo po prostu kłamać, że jej stan bardzo się pogorszył. Bliscy są w stanie zrobić wiele, by na czas świąt pozbyć się starszej osoby z domu.

Sezon na "babę świąteczną" otwarty. Lekarze ujawniają, jak rodziny porzucają bliskich
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Jedzura
Magda Mieśnik

Telefon na pogotowie. Silny ból w okolicy serca. - Wchodzimy do mieszkania. 84-letnia pani leży w ciemnym malutkim pokoju. W salonie na środku walizki i torby podróżne. Małżeństwo z dzieckiem pakuje się na urlop. Za trzy godziny mamy samolot. Zabierajcie ją, bo za pół godziny wychodzimy. Staruszka patrzy smutno i zrezygnowana kręci głową. Mówi, że od kilku dni córka nie dawała jej leków na serce – mówi Tomasz, ratownik medyczny spod Poznania.

Od kilku dni ratownicy w całym kraju mają do czynienia z wieloma podobnymi przypadkami. Schemat zazwyczaj jest podobny. Rodzina zgłasza nagłe pogorszenie zdrowia starszej osoby i naciska na umieszczenie jej w szpitalu. Medycy mają już na to własne określenie. Tuż przed Wielkanocą, Bożym Narodzeniem czy wakacjami zaczyna się sezon na "babę świąteczną".

Chcą odetchnąć

- Ostatnio usłyszałem od znajomego lekarza, że w ostatnich dniach przybyło mu 14 pacjentów w wieku powyżej 80 lat. Wszystkie przypadki to "babki świąteczne". To naprawdę przykre. O ile mogę to jeszcze zrozumieć w wakacje, gdy bliscy chcą odrobinę odetchnąć, to w święta rodzina powinna być razem. Tymczasem przed Wielkanocą wzrasta liczba "podrzucanych" do szpitali starszych osób – mówi Wirtualnej Polsce lekarz Jakub Kosikowski.

Karetka pogotowia jedzie na sygnale przez centrum Warszawy. Wezwanie dotyczy zagrożenia życia. Rodzina zgłosiła utratę przytomności i duże problemy z oddychaniem. Dyspozytor pogotowia decyduje, że zespół ratowników ma pilnie ruszyć do mieszkania na Mokotowie. Mniej pilne przypadki muszą poczekać. – Piękny dom. Willa właściwie. Zapada w pamięć. Byliśmy tu już dwa razy. Przy okazji innych świąt i chyba w wakacje. Małżeństwo opiekuje się swoim dziadkiem. Starszy pan już nie wychodzi z domu, a oni chcą spędzić święta ze znajomymi i nie potrzebują takiego "bagażu". Nie ukrywają, że opieka nad starszym panem to dla nich duży problem – mówi Krzysiek, ratownik z 9-letnim stażem.

Starszy pan jest wycieńczony, odwodniony. Ciężko nawiązać z nim kontakt. Ratownicy podają mu niezbędne leki i zabierają do szpitala. Trzeba go nawodnić i zrobić badania. – Nie wytrzymałem i zapytałem, dlaczego nie oddadzą go do domu opieki, bo inaczej w końcu doprowadzą do jego śmierci. Kobieta powiedziała, że nie oddałaby dziadka w obce ręce na stałe – mówi ratownik.

Próba generalna

Lekarze przyznają, że wyobraźnia ludzi w doprowadzaniu bliskich do złego stanu nie ma granic. – Chyba najgorszy przypadek, jaki znam, to kobieta, która przywiozła do szpitala męża z atakiem padaczki. Powiedziała, że to próba generalna przed świętami. Sprawdzała, po ilu dniach od odstawienia leków ten człowiek dostanie napadu – mówi Jakub Kosikowski.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (183)