Sensacyjne zeznania na komisji. Mowa o "nocnej naradzie"
Był dyrektor w MSZ Jakub Osajda twierdzi, że PiS próbował go wrobić w aferę wizową. Jego zdaniem do tego działania przekonano Jarosława Kaczyńskiego podczas nocnego posiedzenia na Nowogrodzkiej. Chodziło o "szybkie zamknięcie" niewygodnego tematu.
- Moje nazwisko w ogóle nie powinno się pojawić w mediach w związku z aferą wizową - uważa Jakub Osajda. Były dyrektor w MSZ twierdzi, że próba powiązania go z problemami resortu była "zasłoną dymną".
- Samo przypisywanie mojej osobie pomysłodawstwa powstania Centrum Informacji Konsularnej, podczas gdy ta jednostka organizacyjna istnieje w ramach struktury Departamentu Konsularnego od 2017, mnie zaś zatrudniono w 2018 r. - jest to niedorzeczne - uznał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Osajda powiedział, że od momentu odwołania Piotra Wawrzyka z funkcji wiceszefa MSZ informowano go, że "celem nadrzędnym sztabu wyborczego PiS byłoby, aby temat afery wizowej nie zdominował kampanii wyborczej PiS".
Osajda mówi o kampanii. Pada nazwisko Brudzińskiego
- Z informacji uzyskanych od szefa gabinetu politycznego Zbigniewa Raua i jego małżonki wynikało, że decyzja o zwolnieniu mnie z pracy i zamieszczeniu mojego nazwiska w komunikacie została podjęta na Nowogrodzkiej w nocy z 14 na 15 września 2023 r. przez członka sztabu wyborczego PiS, który przekonał do tego prezesa PiS, argumentując to koniecznością wskazania nazwisk celem rozpoczęcia wielkiej medialnej ofensywy MSZ i szybkiego zamknięcia tematu ujawnionej w MSZ afery wizowej".
Osajda powiedział, że nie był już zdziwiony tym, że takie decyzje zapadają w siedzibie partii. - Pamiętam doskonale, jaką otrzymałem wiadomość od kierownictwa politycznego o konieczności likwidacji komisji antymobbingowej na polityczne zlecenie, ponieważ zarzuty stawiano jednej z protegowanych pracownic MSZ - uznał były dyrektor w resorcie.
Gdy zmieniono szefa sztabu wyborczego PiS na Joachima Brudzińskiego, polityk miał stwierdzić, że "jest w sztabie po to, żeby walczyć o Polskę i nie będzie umierał za MSZ".