Sennik Wolski: zamkną media publiczne? Rozwiązanie przynosi same korzyści
Świat obiegła bulwersująca wiadomość – z powodu kryzysu i koniecznych oszczędności postanowiono zamknąć publiczne media. Na razie w Grecji, ale być może praktyka się upowszechni - zastanawia się Marcin Wolski w felietonie dla WP.PL
Przyjmując pomysł z entuzjazmem warto zwrócić uwagę, że decyzja taka przynosi nie tylko oszczędności wymierne – pieniądze, ale również społeczne. Ludzie oszczędzają zdrowie – nie denerwując się złymi wiadomościami, oraz czas – zamiast gapić się w ekran mogą pójść na spacer.
Na oszczędnościach korzystają również politycy, którzy nie muszą z wywieszonym jęzorem biegać ze studia do studia. Pozostają naturalnie media prywatne, chociaż w momencie gdy zabraknie powagi jaką narzucają media publiczne, komercja zacznie rywalizować ze sobą metodami rozrywkowymi. Co to będzie oznaczało dla kanałów informacyjnych? – Zapasy w błocie mężów stanu, randki w ciemno z ministrami, udział posłanek i posłów w reality showach – w programie wspólna wanna, prysznic i tyż nic...
Pytanie, czy skorzystamy z tej oferty, jest nie na miejscu. Rozpoczęliśmy proces likwidowania mediów publicznych dużo wcześniej niż Grecy. Tyle, że z pewną nieśmiałością. Na początek pan premier zaproponował niepłacenie abonamentu (zastanawiam się, dlaczego nie zrobił tego samego z podatkami)
potem przeprowadzono czystkę usuwając z anteny i redakcji wszystko, co niezależne, kontrowersyjne... I tu zacząłem się gubić. Posłuszna TVP nadawała się idealnie na tubę władzy, ale jej degradacja dalej trwała. Czyżby chodziło o brak zaufania?
Media komercyjne pozostaną wierne do końca, a te publiczne kiedy wiatry inaczej zawieja, mogą przestawić wajchę. (Pamiętam jako około 2005 roku mnóstwo telewizyjnych celebrytów, z Niną Terentiew na czele zaczęło przypominać sobie o takich szkodnikach jak ja i na hurra zapraszać do programów...). Inna sprawa, czy można być do końca pewnym przyszłości stacji opartych na biznesie. Nie mówię już, że nie można wciskać kitu wbrew milionom potencjalnych odbiorców reklam, ale przecież stację można kupić i też z dnia na dzień zmienić linię.
Niektórzy mówią, że niszczenie telewizji ma za cel doprowadzenie ją do takiego stanu kiedy będzie ją można sprzedać za psie pieniądze. Przeczyło by to zasadom handlu – każdy kto sprzedawał samochód i mieszkanie wie, że należy zawyżać wartość... Z jednym jedynym wyjątkiem. Można zaniżać wartość, kiedy zamierza się ją sprzedać SOBIE. Czy ta reguła dotyczy również państw? Nie wiem. W przypadku Grecji chętni z zewnątrz na zakup wysp, a nawet całego państwa by się znaleźli, ale już sami Grecy raczej tego nie kupią.
* Marcin Wolski specjalnie dla WP.PL*