Senator Niesiołowski nie musi przepraszać b. działaczki opozycji
Senator Platformy Obywatelskiej Stefan
Niesiołowski nie musi przepraszać b. działaczki opozycji Elżbiety
Nagrodzkiej (obecnie Królikowska-Avis), która oskarżyła go o
naruszenie jej dóbr osobistych. Sąd Okręgowy w Łodzi
oddalił powództwo w tej sprawie, bo uznał, że nie doszło do
naruszenia tych dóbr.
05.01.2007 14:35
Nagrodzka to b. działaczka opozycyjnej w PRL organizacji "Ruch" - tej samej, której członkiem był Niesiołowski. Kobieta twierdzi, że obecny senator naruszył jej godność, cześć i dobre imię, publikując na jej temat - w nieistniejącym już tygodniku Ozon - kłamliwe informacje. Według niej, Niesiołowski zasugerował czytelnikom, iż kobieta "sypała swoich kolegów" z organizacji "Ruch".
Była działaczka twierdzi, że doszło do przekłamania i żądała przeprosin na łamach prasy oraz 5 tys. zł nawiązki. Niesiołowski miał m.in. napisać, iż w śledztwie przeciwko działaczom "Ruchu" "tylko w kilku przypadkach doszło do załamania w śledztwie i złożenia zeznań obciążających kolegów. Fałszywy, absurdalny i świadczący o nielojalności 'manifest' napisała do prokuratury i sądu Elżbieta Nagrodzka" - napisał senator. Zdaniem Nagrodzkiej, tak sformułowane zdania sugerują czytelnikom, iż była ona donosicielem.
Niesiołowski zaprzecza oskarżeniom. Jak powiedział przed sądem, nigdy nie twierdził, że kobieta donosiła, a jedynie, że podczas śledztwa napisała - jak to nazwał - manifest, w którym "opluła swoich opozycyjnych kolegów". Według niego, był to "paskudny, ohydny paszkwil, oczerniający m.in. jego osobę".
Nagrodzka przyznała, że napisanie tego "manifestu" było "reakcją na wiadomość, że Niesiołowski zaczął nas sypać". To - jak twierdzi - był dla niej szok. Moje słowa potwierdzają dokumenty z IPN, które mam - dodała. Senator przyznał przed sądem, że zeznawał w czasie śledztwa, ale nigdy nikogo nie obciążył.
Jak powiedział sędzia Dariusz Limera, w tej sprawie sąd nie badał i nie oceniał wzajemnych zachowań działaczy w czasie procesu organizacji w 1970 roku. Sąd nie oceniał też wzajemnych relacji obu stron w ostatnich 30 latach. Sąd miał natomiast ocenić, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych Nagrodzkiej przez Niesiołowskiego w artykule, a tego się nie dopatrzył.
Wyrok w tej sprawie jest nieprawomocny. B. działaczka opozycji zapowiedziała apelację.
"Ruch" był pierwszą konspiracyjną organizacją po 1956 r., która przyjęła program niepodległościowy. Odwołujący się do tradycji Organizacji Bojowej PPS Józefa Piłsudskiego, AK i powojennego oporu przeciw komunizmowi - najbardziej zasłynął ze zrzucenia tablicy ku czci Lenina ze szczytu Rysów w Tatrach oraz planowanego zniszczenia - jako symbolu sowieckiej dominacji - muzeum i pomnika Lenina w Poroninie. Jednak w przeddzień tej akcji w czerwcu 1970 r. SB zatrzymała wszystkich liderów grupy i organizatorów operacji "Poronin". W sumie w aresztach znalazło się kilkadziesiąt osób.
W kilku procesach członków organizacji zapadały wyroki do 3,5 roku więzienia. W 1971 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uznał, że szefowie "Ruchu" są winni "utworzenia nielegalnej organizacji", "przygotowań do obalenia przemocą ustroju", druku i kolportażu bezdebitowych wydawnictw. Na kierownictwo grupy zapadły najwyższe wyroki: Andrzej Czuma i Stefan Niesiołowski dostali po 7 lat więzienia, Benedykt Czuma - 6 lat, Marian Gołębiewski i Bolesław Stolarz - po 4,5 roku, Emil Morgiewicz - 4 lata. Ostatecznie skazani nie odsiedzieli pełnych wyroków; jednak Czuma i Niesiołowski spędzili za kratami po 4 lata.