Senat proponuje zmiany w ustawie o lustracji i IPN
Przywrócenie statusu pokrzywdzonego i obowiązku składania oświadczeń lustracyjnych przez osoby pełniące funkcje publiczne oraz rozszerzenie sfery życia prywatnego, która pozostawałyby niejawna w udostępnianych teczkach osób publicznych - to niektóre senackie propozycje zmian do ustawy o lustracji i Instytucie Pamięci Narodowej.
25.07.2006 | aktual.: 25.07.2006 22:00
Propozycje zmian zgłaszano na posiedzeniu senackiej komisji Praw Człowieka i Praworządności. Komisja rozpatrzy je na posiedzeniu 31 lipca.
W miniony piątek Sejm uchwalił ustawę zakładającą m.in. likwidację Sądu Lustracyjnego i urzędu Rzecznika Interesu Publicznego, przekazanie lustracji Instytutowi Pamięci Narodowej, rozszerzenie jej na nowe kategorie osób oraz szerszy dostęp do teczek IPN.
W ustawie zlikwidowano status pokrzywdzonego - nadawany dziś przez IPN tym, których inwigilowano w PRL, a którzy nie byli agentami lub oficerami służb PRL.
Jak wskazywał poseł Antoni Mularczyk (PiS), status ten stracił sens, skoro Trybunał Konstytucyjny dał w 2005 r. wszystkim - także agentom i oficerom służb PRL - prawo dostępu do akt IPN na swój temat (przedtem było to wyłączne prawo pokrzywdzonego).
Senator Zbigniew Romaszewski (PiS) uważa jednak, że korzystniejsze jest utrzymanie statusu pokrzywdzonego i przyjęcie rozwiązania, że jego nadanie uprawniałoby do "większych praw kontaktach z IPN".
Jeżeli chcemy docenić osoby, które swoim dotychczasowym postępowaniem dają i dawały w przeszłości gwarancje uczciwości, szlachetności, poczucia odpowiedzialności za własne słowa i czyny, odwagi cywilnej i prawości, to likwidacja statutu wydaje się moralnie niewłaściwa - przekonywał.
W ocenie Krzysztofa Piesiewicza (PO), "huczna preambuła pozostaje w zderzeniu z tym, co stanowi ustawa".
Według ustawy, badane obecnie przez RIP i Sąd Lustracyjny oświadczenia lustracyjne osób publicznych będą zastąpione zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL na temat tych osób.
Romaszewski chciałby pozostawienia oświadczeń i utrzymania sankcji 10-letniego pozbawiania zakazu sprawowania funkcji, gdyby ktoś w nich skłamał. Oświadczenie składane miałoby być - jak zaproponował - w momencie występowania o zaświadczenie.
Krzysztof Piesiewicz (PO) podkreślał, że skutkiem istnienia oświadczeń było np. to, że "wielu TW nie startowało do wyborów".
Senator Romaszewski opowiedział się za procedurą karną przy badaniu zaświadczeń. Tymczasem nowa ustawa przewiduje, że zainteresowani mogą zaskarżyć zaświadczenia do mających powstać wydziałów lustracyjnych cywilnych sądów okręgowych. Jak przekonywał we wtorek Mularczyk (PiS), "projekt idzie w kierunku jawności, nie ma wyrokowania, więc nie może być procedury karnej".
Senatorowie wskazywali także, że w ustawie brakuje uregulowania porządku, w jakim zaświadczenia miałyby być wydawane.
Zdaniem marszałka Borusewicza, zakres przedmiotowy ustawy jest zbyt szeroki. W katalogu lustrowanych nie powinni znaleźć się - jego zdaniem - np. radni dzielnicy. Oni nie mają istotnych uprawnień. Poza tym, pozostając przy takiej polityce należy zadać sobie pytanie, dlaczego nie uwzględniono w takim razie katalogu np. sołtysów - mówił Borusewicz.
Ustawa rozszerza katalog lustrowanych - z dzisiejszych ok. 27 tys. osób do kilkuset tysięcy (brak ścisłych danych, zależnie od źródła, ma to być od 100 do 500 tys. osób). Lustracja ma bowiem objąć dodatkowo: radnych i osoby pełniące funkcje w samorządach, pracowników urzędów państwowych, całą Służbę Cywilną, dyplomatów, członków władz spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz przedsiębiorstw państwowych, kontrolerów NIK, pracowników IPN, szefów NFZ, ZUS i KRUS, rektorów wszystkich szkół wyższych, pracowników naukowych od stopnia starszego wykładowcy, dyrektorów szkół publicznych i prywatnych, szefów związków sportowych, radców prawnych, notariuszy, szefów i wydawców mediów prywatnych i publicznych oraz ogół dziennikarzy.
W ustawie przyjęto, że każdy będzie mógł zajrzeć do teczek osób publicznych, z wyłączeniem informacji o życiu seksualnym i o zdrowiu. Senator Romaszewski opowiada się za możliwością zastrzegania niektórych wątków z życia prywatnego, które miałyby być ujawniane. Podobnego zdania jest marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Jest istotna różnica między życiem seksualnym, o którym mowa w ustawie, a życiem osobistym, prywatnym, którego również nie wszystkie aspekty powinny być upubliczniane - ocenił.