Sekrety Marii i Lecha Kaczyńskich
Maria i Lech Kaczyńscy - jak narodziła się ich miłość?
Nieznane zdjęcia Marii i Lecha Kaczyńskich
Leszek zakochał się od pierwszego wejrzenia, Marylka była nieco bardziej powściągliwa w uczuciach, choć miała wrażenie, że zna go od dawna. Dopiero wielki dramat zbliżył ich do siebie. Obszerna książka "Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949-2005" Sławomira Cenckiewicza, Janusza Kowalskiego, Adama Chmieleckiego i Anny K. Piekarskiej odsłania nieznane kulisy początków miłości Marii i Lecha Kaczyńskich.
(js)
Miał wówczas 26 lat, a wyglądał na 16-18, tuż po poznaniu, Marylka chwyciła za grzebień i go uczesała
Lech i Maria w Sopocie mieli wspólnych znajomych, m.in. Mirosławę Żukowską, która pracowała na Uniwersytecie Gdańskim, na Wydziale Prawa, gdzie Lech był wtedy asystentem, ale ich drogi nie przecięły się aż do stycznia 1976 r. O pierwszym spotkaniu zdecydował przypadek. Na przełomie 1975 i 1976 r. Lech chciał zamienić mieszkanie, zaś w tym samym czasie Maria poszukiwała współlokatora do wynajmowanego piętra w domu przy ul. Armii Czerwonej 73 (obecnie Armii Krajowej). Oboje zwrócili się z tym problemem do Żukowskiej, która tak o tym opowiadała: "Pamiętam, że to był styczeń 1976 r. Pewnego dnia Marylka zwróciła się do mnie z prośbą: 'Wiesz, tu obok mnie zwalnia się pokój, a ja się trochę boję, żeby nie przyszedł tu ktoś nieodpowiedni. Może będziesz miała kogoś, kogo ja i właściciele będą mogli zaakceptować'. Od razu skojarzyłam te dwa komunikaty - Leszka i Marylki. Powiedziałam Marylce, że mam kolegę, który szuka mieszkania. "Kto to jest?" - zapytała. Odpowiedziałam jej: 'Słuchaj, to wspaniały chłopak, z dobrej
warszawskiej rodziny, naukowiec, dobrze ułożony'. Na to Marylka mówi: 'To ty go najpierw przyprowadź do mnie'. Chciała po prostu zaakceptować sąsiada".
Tak Żukowska wspomina pierwsze spotkanie przyszłych małżonków: "To było zabawne spotkanie. Była zima. Leszek nie lubił nosić czapek. Pamiętam, że miał dość długie kręcone włosy. Tego dnia było wietrznie i miał kompletnie rozwichrzone włosy. Miał wówczas 26 lat, a wyglądał na 16-18, w każdym razie na niewiele więcej. No więc przyprowadziłam go do Marylki. Spojrzała na niego i mówi: 'No nie wiem, czy jak pani Kryńska zobaczy...', po czym chwyciła za grzebień i mu te włosy przygładziła i uczesała. Leszek w ogóle nie zareagował. Później wypiliśmy herbatę, którą Leszek bardzo chwalił, a państwo Kryńscy zaakceptowali nowego lokatora". Jak wypadki potoczyły się dalej?
Była siedem lat starsza, znała język francuski i angielski, radziła sobie też z rosyjskim i hiszpańskim
Maria Mackiewicz siedem lat starsza od przyszłego męża, była wówczas pracownicą naukową Instytutu Morskiego w Gdańsku, absolwentką Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie. Współpracowała też z Biurem Podróży i Turystyki "Almatur", gdzie była pilotem wycieczek zagranicznych po Gdańsku i okolicach.
Biegle znała język francuski i angielski, radziła sobie też z rosyjskim i uczyła się hiszpańskiego (w czasie studiów kilkakrotnie wyjeżdżała do Anglii - pracowała jako au pair, pomagała w pracach domowych, a przede wszystkim uczyła się języka, m.in. w Richmond Institute of Further Education, w Paryżu z kolei przez pół roku uczęszczała na kurs językowy).
Na zdjęciu z bratem Konradem Mackiewiczem.
Lech Kaczyński z miejsca się zakochał i porzucił dla niej dziewczynę
Dowcipna, otwarta i serdeczna, wszędzie, gdzie się pojawiała, była duszą towarzystwa. Miała duży krąg znajomych i przyjaciół, wśród których było dużo artystów, nauczycieli, muzyków, lekarzy i architektów.
Pochodziła z Wilna, następnie rodzina przeprowadziła się do Rabki, gdzie Maria ukończyła szkołę podstawową i liceum. Marzyła o medycynie ("Wybito mi to z głowy, tłumacząc, że mam zbyt słabe zdrowie, by zostać lekarzem" - wspominała) albo romanistyce. Rok przed maturą spędziła wakacje w Sopocie i mimo, że pogoda była nie najlepsza, pokochała to miasto od pierwszego wejrzenia. "Morze zawsze kojarzyło mi się z wolnością, ona pociąga w specjalny sposób" - wyznała kiedyś. Tutaj postanowiła studiować i tutaj poznała przyszłego męża.
Kaczyński wprowadził się do domu przy ul. Armii Czerwonej 73 w Sopocie 4 lutego 1976 r. Wydaje się, że Lech - w odróżnieniu od Marii - niemal od pierwszej chwili zakochał się w swojej przyszłej żonie. Miał wówczas dziewczynę, o kilka lat młodszą od siebie absolwentkę Uniwersytetu Gdańskiego. Jednak coraz częściej zachodził do Marii na herbatę i wspólne posiłki.
Na zdjęciu: Pierwsza Komunia Św. Marii Mackiewicz.
To tragiczne wydarzenie zbliżyło ich do siebie
Zaledwie jedenaście dni po przeprowadzce Lecha miało miejsce tragiczne zdarzenie. Czesław Mackiewicz, ojciec Marii miał wypadek samochodowy i zmarł w wyniku poniesionych obrażeń w nocy z 16 na 17 lutego 1976 r. Pod datą 17 lutego 1976 r. Maria zapisała w kalendarzu: "Tata nie żyje już - dlaczego? W tak głupi sposób, dlaczego? Dlaczego?".
Te dramatyczne wydarzenia bardzo zbliżyły Marię i Lecha. Spędzali coraz więcej czasu ze sobą. Zaczęły się pierwsze wspólne spacery, wyjścia do kina i podarunki.
Lech urzekł Marię swoją inteligencją: "Zaskakiwał mnie ciągle tym, że tak dużo wie. (...) O geografii, historii, szczególnie o polityce. Ja oczywiście wiedziałam od rodziców, co się wydarzyło w Katyniu, ale poza pewną ogólną wiedzę się nie wychodziło. Leszek - co innego. On miał wszystko przemyślane, poukładane w głowie w taki nowoczesny sposób. Nie sentymentalny, tylko właśnie polityczny" - wspominała w rozmowie z Piotrem Głuchowskim i Marcinem Kowalskim.
Nie była pewna, czy spotkała mężczyznę swojego życia
Maria nie była jednak pewna, czy spotkała mężczyznę swojego życia. "Miałam wrażenie, że znam go od dawna, ale ani przez chwilę nie pomyślałam, że właśnie spotkałam swego przyszłego męża. Miał coś dobrego w spojrzeniu, gęste, czarne, rozwichrzone włosy i był bardzo miły" - opowiadała w rozmowie z Małgorzatą Subotić ("Wszystkie zegarki były od męża").
W maju 1977 r. Maria dała znajomym pierwszy sygnał, że wiąże ją z Lechem głębsze uczucie. Kiedy Żukowscy organizowali wyjazd wakacyjny nad morze i starali się rozplanować zakwaterowanie przyjaciół w domkach letniskowych, Maria zapowiedziała, że pojedzie z Leszkiem. Podczas pobytu w lipcu 1977 r. Marylka i Leszek zakomunikowali przyjaciołom, że się zaręczyli. Maria wspominała: "Był niezwykle troskliwy. Jak ja się gdzieś umówiłam czy wyszłam, to mnie szukał. Troszczył się bardzo o mnie. Od początku mogłam na nim polegać" (wypowiedź w programie "Uwaga TVN", emisja 16.04.2010 r.).
Przez związek z Marią w życiu Lecha nastąpił zasadniczy przełom - dzięki narzeczonej wyszedł z dość hermetycznego kręgu akademickiego. Maria wprowadziła go w świat trójmiejskich artystów, muzyków, lingwistów i lekarzy. Do trójmiejskiego ruchu oporu także - jak mówił później - "trafił dzięki Marylce". "Można zaryzykować stwierdzenie, że dzięki temu związkowi poczuł się po raz pierwszy w Trójmieście naprawdę u siebie, ostatecznie uznając Sopot za miejsce, w którym zapuści korzenie i założy rodzinę, ale będzie w nim także realizował swoje naukowe i polityczne pasje. W tym czasie ostatecznie ustały regularne wypady Lecha do rodziców i brata do Warszawy" - stwierdza Sławomir Cenckiewicz.
"Żałuję, że postanowiłem sobie: najpierw doktorat, potem ślub. To była dziecinada"
27 kwietnia 1978 r. w Urzędzie Stanu Cywilnego Warszawa Żoliborz Lech i Maria zawarli związek małżeński. Ślub odbył się w kameralnej, rodzinnej atmosferze. Najpierw było skromne przyjęcie w wynajętym lokalu od IBL PAN, a potem weselnicy przenieśli się na Marszałkowską i tańczyli do białego rana.
Po latach Lech Kaczyński powiedział: "Dla mnie dzień ślubu był dniem dużej ulgi. Już szef nie będzie mi mówił: 'Ma pan wspaniałą narzeczoną', i sakramentalne: 'Co zamierzacie?'. (...) Żałuję tylko, że postanowiłem sobie: najpierw doktorat, potem ślub. To była dziecinada". Kiedy po tygodniu państwo młodzi wrócili z Warszawy do Sopotu, dowiedzieli się o powołaniu Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża.
Podarował jej koszmarną mini z fioletowego pluszu
Na jednej z randek Maria dostała od Lecha pierwszy prezent, bursztynowe serduszko na skórzanym rzemyku. Później prezydent, z wyjątkiem wpadki, jaką była koszmarna sukienka mini z fioletowego pluszu, obdarowywał żonę biżuterią.
- Na jedną z Gwiazdek dostałam piękny pierścionek ze szmaragdem i brylancikiem. Dostałam od męża wiele pierścionków, ale ten pamiętam szczególnie. Wszystkie moje zegarki też były od męża. Niestety, ten ukochany z bardzo oryginalną bransoletką zgubiłam. Ostatnio na imieniny dał mi dwie małe, delikatne złote bransoletki. Widzi pani, jakie są ładne? - mówiła w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" w 2008 r.
"Nigdy nie widziałam męża tak szczęśliwego"
Lato 1980 r. było dla Lecha Kaczyńskiego wyjątkowe, to czas narodzin córki i "Solidarności". Marta przyszła na świat 22 czerwca. Przed jej narodzinami nie czuł potrzeby bycia ojcem, ale od chwili, kiedy córka się urodziła nie wyobrażał sobie bez niej życia.
"Najukochańszy Babuszku, napisz kochanie, jak się czujesz, czy jesteś taka słaba jak wczoraj. Do nas dzisiaj przyjeżdża Jarek (o 10.00 wieczór, bo zaspał) (...) Wszyscy bardzo mocno Ciebie całują. Najmocniej ze wszystkich ja - Twój Lech" - pisał Lech Kaczyński do żony. Przez pierwsze dni nazywał córkę Kasią. Ale potem stwierdził, że tak na imię mają prawie wszystkie dziewczynki. Zmienił więc imię córki. Godzinami siedział i patrzył na śpiącą córeczkę. Maria Kaczyńska wspominała, że nigdy nie widziała męża tak szczęśliwego.
"Zostałam sama z maleństwem, bałam się..."
Dla Marii Kaczyńskiej udział męża w strajku w stoczni w 1980 r. wiązał się z wielkim niepokojem.
"W sierpniu Marta miała dwa miesiące. Leszek był w stoczni, ja z maleństwem zostałam sama, nasłuchując wiadomości. Nie było wtedy komórek, ani żadnej łączności ze strajkującymi. Czasami jacyś dziennikarze docierali, przyjaciele z informacjami, ktoś kiedyś przyszedł wziąć dla Leszka koszulę na zmianę. Bałam się bardzo po "Dzienniku Telewizyjnym", w którym redaktor Wojna straszył strajkujących, że wezmą ich siłą". Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, "Po sabacie".
W szalonym tempie życia rodzina dawała mu wytchnienie
Podczas karnawału "Solidarności" Maria Kaczyńska narzekała, że Lech wraca do domu nad ranem i jest zupełnie wyczerpany pracą związkową. Martwiła się o niego, ale też walczyła o czas dla rodziny. Kaczyńscy wynajmowali wówczas małe mieszkanie na Mickiewicza 55/73 w Sopocie. Niespełna 38 metrów kwadratowych, na dziesiątym piętrze, z pięknym widokiem na Zatokę Gdańską.
Niewyobrażalnie mała powierzchnia, na której jednorazowo przebywało nawet pięć osób. Ulubione miejsce rozmów, opowieści, żartów. Lech, jeśli gdzieś w tym szalonym tempie życia znajdował chwilę wytchnienia, to właśnie tu. Parzył wtedy ulubioną herbatę i rozmawiał z żoną.
Na zdjęciu: Lech i Jarosław z Martą w Sopocie (1980 r.).
To był dla niej dramat i szok
Internowanie Lecha dla Marii Kaczyńskiej było dramatem i szokiem. Nie miała pojęcia, gdzie męża wywieziono, zdenerwowana postanowiła opuścić mieszkanie i szukać wsparcia u przyjaciół. "Miałam starego malucha, akumulator się rozładował, więc wsadziłam małą Martę w futrzany śpiworek, na sanki i do przyjaciół" - wspominała.
"Naiwnie myślałam, że od nich zatelefonuję, bo w domu telefon nie działał, a Leszek prosił, żebym zawiadomiła 'kogo trzeba'. Tamtej nocy już nie zasnęłam. Przesiedziałam w oknie do rana, trzęsąc się. Rozpłakałam się dopiero, gdy spotkałam mamę, która z wielogodzinnym opóźnieniem przyjechała pociągiem z Warszawy nieświadoma tego, co się stało w nocy. Mogłam się wyżalić: 'Leszka zabrali'" - opowiadała.
Ślub kościelny wzięli pięć lat po cywilnym
Ślub kościelny Marii i Lecha Kaczyńskich odbył się 30 października 1983 r. w kościele pw. Św. Bernarda w Sopocie, niedługo po drugiej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski, która dla przyszłego prezydenta była wielkim duchowym przeżyciem. Świadkami na ślubie byli Małgorzata Jedynak i Jarosław Kaczyński. Według relacji Tomasza Wojdakowskiego Leszek szczególnie po wyjściu z internowania bardziej interesował się sprawami duchowymi.
Na zdjęciu: Lech i Maria Kaczyńdscy w siedzibie NIK w Warszawie.
Książka Sławomira Cenckiewicza
Więcej o historii miłości Marii i Lecha Kaczyńskich w książce "Lech Kaczyński. Biografii polityczna 1949-2005" Sławomira Cenckiewicza, Janusza Kowalskiego, Adama Chmieleckiego i Anny K. Piekarskiej, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Zysk i Spółka.
(js)