Sekcja zwłok wykazała, że noworodki były zdolne do życia
Piątka martwych noworodków z Czerniejowa w Lubelskiem nie pochodziła z mnogiej ciąży. Dzieci po urodzeniu były zdolne do samodzielnego życia - poinformowano na piątkowej konferencji prasowej w Prokuraturze Okręgowej w Lublinie.
"Biegli sądowi, po sekcji zwłok, niemal ze stuprocentową pewnością wykluczają, by noworodki pochodziły z mnogiej ciąży. Musimy zakładać, że urodziła je albo jedna matka w różnych odstępach czasu, albo też że pochodziły od różnych matek. Badania genetyczne pozwolą na ustalenie ewentualnego pokrewieństwa między nimi" - powiedział na piątkowej konferencji prasowej w Lublinie prokurator Jerzy Krawczuk. Dodał, że badania wykazały, iż wszystkie dzieci mieściły się w granicach normy dla nowo narodzonego dziecka. "Oznacza to, że noworodki były donoszone i były zdolne do samodzielnego życia poza łonem matki. Wskazuje na to m.in. ich waga oraz wzrost od ponad 40 do 52 centymetrów" - wyjaśnił Krawczuk.
Biegli na razie nie są w stanie określić czasu śmierci dzieci ani jej przyczyn. Na ten temat będą prowadzone dalsze badania, m.in. z zakresu histopatologii.
Zwłoki czterech chłopców i dziewczynki były przechowywane w plastikowych torbach w beczce z resztkami kwaszonej kapusty w piwnicy jednego z domów w Czerniejowie niedaleko Lublina. Znalazły je w środę dwie dziewczynki, które opróżniły na polu wytoczoną z piwnicy beczkę. Troje z noworodków było owiniętych w gazety z lat dziewięćdziesiątych, jedno miało podwiązaną pępowinę.
W czwartek Prokuratura Rejonowa w Lublinie wszczęła śledztwo w sprawie zabójstwa noworodków. Dotychczas nikogo nie zatrzymano ani nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Na razie nie wiadomo też, czy zwłoki noworodków od początku były przechowywane w miejscu ich znalezienia. Wiadomo natomiast, że jeszcze dwa miesiące temu z beczki, w której znaleziono dzieci, jedzono kapustę. Z dotychczasowych zeznań domowników, tj. ojca rodziny, jego matki i czwórki dzieci, nie wynika, by wcześniej cokolwiek wiedzieli o noworodkach.
Nadzieję na wyjaśnienie sprawy prokuratura wiąże z 38-letnią żoną gospodarza Jolantą K., która tydzień temu wyszła z domu i do tej pory nie powróciła. Kobiety poszukuje policja. Ma ona odbyć karę 50 dni pozbawianie wolności za niezapłaconą grzywnę. Wcześniej odpowiadała przed sądem w sprawach gospodarczych.
Organa ścigania badają też ewentualny związek śmierci noworodków ze śmiercią noworodka, którego zwłoki w ubiegłym roku podrzucono pod miejscowy kościół.