Sejmowe podkomisje tysiąca dni
Coraz więcej sejmowych prac toczy się przy przysłoniętej kurtynie. Już niemal codziennym obyczajem polskiego parlamentu jest powoływanie podkomisji nadzwyczajnej do prawie każdego projektu - niezależnie, czy liczy on kilka czy kilkadziesiąt stron. Skutki są dwa - albo podkomisja szybko kończy prace, a ich efekt i tak trafia do kosza, albo jest szansa na procedowanie nad niewygodnym projektem w nieskończoność - pisze "Gazeta Prawna".
Przykładem ustawy, która w podkomisji utknęła już na ponad 1100 dni, jest niekorzystny dla kieszeni parlamentarzystów prezydencki projekt nowelizacji ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Składający się zaledwie z dwóch artykułów, zawartych na jednej stronie, akt ma pozbawić parlamentarzystów dodatków funkcyjnych - ich uposażenie jest liczone od wynagrodzenia należnego podsekretarzom stanu, ale nie pełnią oni przecież tych funkcji. Chociaż pierwsze czytanie projektu odbyło się ponad 2 lata temu, prace podkomisji ograniczyły się do wybrania prezydium - podaje dziennik.
Ważnych projektów, które przynajmniej na rok "zaległy" w podkomisjach, jest więcej - w tym trybie utknął m.in. rządowy projekt o przeprowadzaniu kontroli publicznej (14 miesięcy - prace się toczą), rządowa nowelizacja ustawy o ochronie informacji niejawnych (w październiku po roku prac podkomisji przyjęto sprawozdanie), ustawa o racjonalnym wykorzystaniu odnawialnych zasobów energii (w marcu po 13 miesiącach powstało sprawozdanie) - informuje "Gazeta Prawna".
Marne efekty pracy tych nadzwyczajnych sejmowych ciał można było obserwować także na ostatnim posiedzeniu izby. Po 2 miesiącach prac podkomisja oddała posłom w niezmienionym kształcie ustawę o samorządowych kolegiach odwoławczych, mimo że miała odnieść się do kontrowersji wokół trybu nadzoru. O skali zastrzeżeń do tych rozwiązań, pracujący z posłami na bieżąco, wiceminister spraw wewnętrznych Jerzy Mazurek przekonał się dopiero podczas II czytania - pisze gazeta.
Brałem udział w posiedzeniu połączonych komisji. Dzisiejsze tak ostre stanowiska są dla mnie zaskoczeniem, dlatego że zasadniczo jeden poseł był adwersarzem rządu - ubolewał minister. Podobnie było z ustawą o ochronie praw lokatorów - większość rekomendowanych przez podkomisję nadzwyczajną rozwiązań została pogrzebana w trakcie dalszego procesu legislacyjnego - podkreśla "Gazeta Prawna". (PAP)