Sejm będzie rozwiązany?
W ostrych słowach przywódcy opozycji zaapelowali podczas sejmowej debaty o samorozwiązanie Sejmu. Głosowanie w tej sprawie odbędzie się około godziny 13. Jak jednak wynika, z sejmowej arytmetyki, Sejm najpewniej nie skróci kadencji.
Roman Giertych w uzasadnieniu wniosku o rozwiązanie Sejmu uznał, że obecny parlament jest utożsamiany ze złem dziejącym się w państwie. Wskazał na istnienie postkomunistycznych, korupcyjnych powiązań w kręgach władzy, które jego zdaniem, są konsekwencją układu zawartego przy Okrągłym Stole w 1989 roku.
Giertych powiedział, że z nieformalnymi układami osób trzymających władzę i biznes w kraju trzeba skończyć, gdyż jego zdaniem są to układy grabieżcze i szkodliwe dla państwa.
Jarosław Kaczyński przypomniał, że większość Sejmu powołała rząd Leszka Millera, który działał bardzo źle. Zdaniem Kaczyńskiego, rząd ten był elementem systemu, w którym najważniejsze decyzje zapadały przy udziale służb specjalnych i organizacji przestępczych. Gabinet Millera nie tylko nie zrealizował swych planów, ale doprowadził do licznych afer i upadku służby zdrowia. Kaczyński powiedział, że lewicowa większość sejmowa długo nie potrafiła odwołać tego rządu, a gdy to nastąpiło, powstał gabinet Marka Belki, który niczego nie zrobił i trwa siłą bezwładu.
Donald Tusk (PO) stwierdził, że Sejm - tworzący jego zdaniem złe prawo - wbrew woli Polaków trwa tylko dzięki SLD i powiedział, że głosowanie przeciwko samorozwiązaniu będzie świadczyło o braku honoru posłów lewicy. Jarosław Kaczyński (PiS) stwierdził, że zakończenie "bezecnego żywota Sejmu" jest koniecznością. Roman Giertych (LPR) skrytykował nie tylko obecny parlament, ale cały dorobek ostatnich 16 lat i wyraził nadzieję, że w następnym Sejmie nie zasiądą już "spadkobiercy PZPR".
Odnosząc się do wystąpień przedstawicieli opozycji, Krzysztof Janik (SLD) powiedział, że jego klub nie poprze wniosków o samorozwiązanie Sejmu, gdyż "strach oddać władzę Kaczyńskiemu".
Marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz, który zapowiedział, że zagłosuje za rozwiązaniem Izby, powiedział na początku debaty, że ma nadzieję, iż jej przebieg i wynik głosowania przyczynią się do obrony powagi Sejmu, a nie do dalszego jej osłabienia.
Wiemy, że w tej sali istnieją różnice poglądów w tej kwestii, wiemy, że duża część społeczeństwa opowiada się za skróceniem kadencji, często wyrażając krytyczne opinie na temat obecnego Sejmu - zaznaczył Cimoszewicz, który prowadzi obrady.
Projekty uchwał o samorozwiązaniu Izby złożyły kluby: LPR, PiS i PO. Do samorozwiązania Sejmu potrzebnych jest 307 głosów. Skrócenie kadencji mają poprzeć kluby: PO, PiS, LPR, PSL, Samoobrona, SdPl oraz zapewne koło Konserwatywno-Ludowe. To w sumie 233 głosy. "Za" będzie też część posłów niezrzeszonych, których jest 38.
Nie wiadomo, jak zagłosuje 16 posłów z kół prawicowych: RKN, ROP, Przymierze dla Polski oraz Dom Ojczysty.
Głosowanie "przeciw" zapowiadają klub SLD oraz koła UP i Stronnictwo Gospodarcze. Mają w sumie 173 głosy.
Podczas debaty doszło do incydentu, który zdaniem Ludwika Dorna z PiS i Donalda Tuska z PO uniemożliwił prowadzenie normalnej debaty i ośmieszył Sejm. Niezrzeszony poseł Zbigniew Nowak, który po raz kolejny zakłócił debatę, blokując mównicę i eksponując swój adres internetowy. Marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz ogłosił kilkuminutową przerwę. Debata została wznowiona, gdy Nowak opuścił trybunę.
Premier Marek Belka zapowiedział w środę, że jeśli Sejm nie podejmie decyzji o samorozwiązaniu, co byłoby równoznaczne ze skróceniem obecnej kadencji, to w piątek 6 maja poda swój rząd do dymisji.