Sędziowski "totolotek" w Sądzie Najwyższym. Wylosowany sędzia: To była maskarada

– To losowanie było maskaradą. Prezydent i premier wybiorą sobie kolejny sąd specjalny. Takiego jawnego i bezpośredniego wpływu polityków na sądy jeszcze nie było – mówi w Wirtualnej Polsce profesor Włodzimierz Wróbel, jeden z trzydziestu trzech sędziów wylosowanych przez Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego. To spośród tego grona Andrzej Duda ma wyłonić nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Prof. Wróbel jest przekonany, że za wyroki nowej izby w przyszłości Polska będzie musiała płacić zadośćuczynienie.

Sędziowski totolotek w Sądzie Najwyższym. Wylosowany sędzia: To była maskarada
Sędziowski totolotek w Sądzie Najwyższym. Wylosowany sędzia: To była maskarada
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Marcin Obara
Patryk Michalski

"Siedem w prawo, siedem w lewo" – mówiła Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Manowska mieszając ręką niebieskie plastikowe kule w przezroczystej urnie. W każdej z nich zamknęła wcześniej kartki z nazwiskami 82 sędziów Sądu Najwyższego. Wyniki losowania są następujące: 17 sędziów powołanych na wniosek nowej Krajowej Rady Sądownictwa i 16 sędziów, których status nie jest powszechnie kwestionowany. To spośród nich Andrzej Duda wskaże "jedenastkę", która ma orzekać w nowej Izbie Odpowiedzialności Zawodowej, następczyni zlikwidowanej Izby Dyscyplinarnej.

W gronie wylosowanych znalazł się m.in. prof. Włodzimierz Wróbel z Izby Karnej Sądu Najwyższego, ceniony wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, który w Wirtualnej Polsce pierwszy raz komentuje wtorkową procedurę, która wprawiła w zakłopotanie środowisko prawników.

- To losowanie było maskaradą. I nie z powodu widowiskowego mieszania w kotle z kulkami, ale dlatego że ma ono ukryć fakt, że dwóch czynnych polityków – prezydent i premier - wybiorą sobie kolejny sąd specjalny, a więc Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, która ma udawać, że nie jest Izbą Dyscyplinarną. Bo tak się ostatecznie stanie. Już nawet nie KRS, ale bezpośrednio politycy wskażą konkretne osoby, które mają zajmować się orzekaniem w konkretnej kategorii spraw. Takiego jawnego i bezpośredniego wpływu polityków na sądy jeszcze nie było. Ciekawe, że nikt nie zdaje pytania, czemu nie można było poprzestać na samym wylosowaniu osób, które miałby orzekać w konkretnych sprawach? Po co jeszcze politycy? Na co chcą mieć wpływ? – mówi w WP profesor Wróbel.

Sędzia nie ma też wątpliwości, że decyzje, które zostaną wydane przez nową Izbę, w przyszłości będą musiały zostać na nowo rozpoznane. - Bez względu na sposób stworzenia tej nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej, wiadomo że wskazywanie do składów orzekających osób powołanych do Sądu Najwyższego w wadliwych procedurach, doprowadzi do tego, że za wyroki wydawane przez takie osoby trzeba będzie płacić zadośćuczynienia przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Tak jak to dzieje się już teraz. Bo nie będą to orzeczenia bezstronnego i niezależnego sądu. Niezależnie od tego, czy w składzie będą same takie osoby czy tylko jedna. Po jednoznacznych orzeczeniach tego Trybunału i Trybunału Sprawiedliwości, już się nie da pudrować rzeczywistości. Sprawy, w których orzekać będą wspomniane osoby, prędzej czy później trzeba będzie na nowo rozpoznawać.

Według ustawy sędziowie wytypowani do nowej izby nie mogą odmówić orzekania. Włodzimierz Wróbel przyznaje, że sędzia otrzymuje powołanie do konkretnej izby Sądu Najwyższego i w ramach określonych procedur, może być wyznaczony do składu sądu rozstrzygającego konkretną sprawę – np. dyscyplinarną. Dodaje jednak, że "konstytucja nie przewiduje, by to polityk mógł wyznaczać taki skład, ani też by polityk mógł przesunąć sędziego, bez jego zgody, do innej izby czy innego sądu".

Profesor zapytany, o to, co zrobi, jeśli znajdzie się w "jedenastce" wyznaczonej przez prezydenta odpowiada: - Nie zostanę wytypowany, więc pytanie jest zupełnie teoretyczne – uważa Włodzimierz Wróbel.

"Siłowe legalizowanie neo-sędziów"

Według adwokata Michała Wawrykiewicza z inicjatywy "Wolne sądy" cała procedura nie przystoi Sądowi Najwyższemu. – Pani Manowska, która jest nielegalnie powołana na sędziego Sądu Najwyższego i pierwszego prezesa SN, kręci kulkami, a przy tym pojawiają się jakieś żarciki. Wszystko to tworzyło obraz nieprzystający do powagi Sądu Najwyższego. Najważniejsze jest jednak to, że wśród kulek, które zostały wylosowane, połowa to nazwiska uzurpatorów powołanych przez nową KRS, a połowa to legalni sędziowie Sądu Najwyższego. Z tej masy ma być ulepiona nowa izba, neo-Izba Dyscyplinarna. Zostanie ona wybrana przez prezydenta, czyli przez przedstawiciela władzy wykonawczej. Ten organ również nie będzie dawał gwarancji niezależności i niezawisłości – komentuje.

Podobne zdanie ma Bartłomiej Przymusiński, rzecznik stowarzyszenia sędziów polskich IUSTITIA. – Wygląda to na próbę siłowej legalizacji neo-sędziów, bo jeśli sędziowie odmówią orzekania z nimi, to spotka ich postępowanie dyscyplinarne za odmowę sprawowania wymiaru sprawiedliwości. W ustawie prezydenckiej jest to przewidziane i myślę, że ten przepis został pomyślany pod tym kątem. To ma ich zmuszać, by uczestniczyli w składach i brali udział w orzeczeniach, za które trybunał w Strasburgu przyzna odszkodowania. Jest to sytuacja bardzo niemoralna i niedopuszczalna w państwie prawa.

Sędzia uważa jednak, że sędziowie, których status nie jest kwestionowany, nie powinni porzucać orzekania w Sądzie Najwyższym, nawet jeśli wbrew własnej woli zostaną wytypowani do nowej izby. – Powinni wykonywać swoje obowiązki i tak jak sędziowie sądów powszechnych, powinni być gotowi na sankcje dyscyplinarne, ale błędem byłoby dobrowolne rezygnowanie – mówi Przymusiński.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Prof. Manowska losuje

Uroczyste losowanie było transmitowane w internecie, dziennikarze jednak nie zostali wpuszczeni na salę strzeżoną przez policjantów. Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Manowska podczas przygotowywania plastikowych kul, jak i podczas całego procesu, komentowała nową dla wszystkich sytuację, pierwszą taką w historii Sądu Najwyższego.

Niebieskie pojemniki kilkukrotnie otworzyły się w trakcie całej procedury, dlatego w pewnym momencie prof. Manowska żartowała, że "może lepsze byłyby jajka z niespodzianką". Wcześniej zachęcała sędziów Sądu Najwyższego do dokładnego sprawdzenia, czy wszystko jest w porządku, w tym do dotknięcia ich, by sprawdzić, że na pewno mają taką samą temperaturę, by nie pojawiły się teorie spiskowe, że wyciąga z urny np. te, które są ciepłe.

Zgodnie z Regulaminem Sądu Najwyższego "do jednakowych, nieprzezroczystych pojemników (kul) wkładane są kartki zawierające nazwiska i imiona sędziów biorących udział w losowaniu. Zamknięte pojemniki umieszcza się w przezroczystym pojemniku (urnie). Po wymieszaniu zawartości urny przewodniczący losuje 33 kule. Po każdorazowym wylosowaniu kuli przewodniczący otwiera ją, wyjmuje ze środka kartkę i odczytuje głośnio dane sędziego znajdujące się na kartce".

Protokół z wylosowanymi nazwiskami trafi do głowy państwa. Na liście znaleźli się sędziowie: Andrzej Siuchniński, Marek Pietruszyński, Mariusz Łotko, Paweł Wojciechowski, Marek Siwek, Kamil Zaradkiewicz, Marek Dobrowolski, Marcin Krajewski, Grzegorz Misiurek, Maria Szczepaniec, Włodzimierz Wróbel, Adam Redzik, Dariusz Świecki, Krzysztof Stary, Bogdan Bieniek, Dariusz Dończyk, Marcin Łochowski, Wiesław Kozielewicz, Marek Motuk, Leszek Bosek, Tomasz Demendecki, Tomasz Przesławski, Jerzy Grubba, Barbara Skoczkowska, Tomasz Artymiuk, Roman Trzaskowski, Paweł Księżak, Zbigniew Korzeniowski, Rafał Malarski, Ewa Stefańska, Paweł Kołodziejski, Paweł Grzegorczyk, Jacek Grela.

 Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1371)