Sędzia Paweł Juszczyszyn przerywa milczenie. Wywiad jutro w WP
Za każdą historią represjonowanego sędziego stoją określone osoby, które powinny się tego wstydzić. I które powinny poważnie brać pod uwagę, że poniosą kiedyś za to odpowiedzialność – mówi sędzia Paweł Juszczyszyn. Cały wywiad jutro rano w Wirtualnej Polsce.
- Coś w tym kraju przegapiliśmy, coś nam uciekło. Jeśli ludzie mówią, że odebrano im godność i uciekają się do odwetu, radykalnych rozwiązań, to nie można się na nich obrażać. Ludzi trzeba zobaczyć, usłyszeć, rozmawiać z nimi. Tego mnie nauczyło bycie sędzią. Ludzie są mądrzy, z natury dobrzy. Polityka to jedno, czasem mam wrażenie, że to gra na konflikt. Ludzka rozmowa to drugie. Błędy się poprawia, a krzywdy – naprawia. A nie niszczy to, co udało się zbudować. Mam zresztą ogromną nadzieję, że sytuacja wróci do normy – i uda nam się odbudować utracony autorytet instytucji sądowniczych w Polsce - mówi Paweł Juszczyszyn w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Jest skupiony, skoncentrowany, wręcz zbyt poważny. Ale to jeden z pierwszych wywiadów, których udziela. Trzyma gardę, gdy jakieś pytanie uzna za zbyt osobiste – zadaje to samo pytanie dziennikarzowi. Zdaje sobie sprawę, o co gra.
W oczach opozycji został bohaterem, gdy w związku z rozpoznawaną przez siebie sprawą zażądał wglądu w listy poparcia kandydatów do tzw. neo-KRS, czyli Krajowej Rady Sądownictwa zdominowanej przez prawników, którym po drodze z obecną władzą. Na listach poparcia znalazły się m.in. nazwiska osób, które to poparcie potem wycofały. Sposób zbierania podpisów też był krytykowany. Jednym z sędziów, co do którego list były wątpliwości, był przełożony Pawła Juszczyszyna, Maciej Nawacki. Wśród podpisów był m.in. jego własny.
Sprawy potoczyły się szybko. Powołany już przez "dobrą zmianę" rzecznik dyscyplinarny wniósł do złożonej z sędziów powołanych przez "dobrą zmianę" Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Równocześnie Nawacki zarządził przerwę w wykonywaniu przez niego obowiązków służbowych.
Izba Dyscyplinarna najpierw sędziego nie zawiesiła.
Po miesiącu przerwy od orzekania Juszczyszyn pierwsze co zrobił, to ukarał szefową Kancelarii Sejmu Agnieszkę Kaczmarską dwoma grzywnami po 3 tys. zł – za odmowę przedstawienia do wglądu list poparcia do KRS. Co więcej, pod rygorem grzywny nakazał szefowi resortu sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze przedstawienie korespondencji z marszałkiem Sejmu ws. list.
Decyzję Izby Dyscyplinarnej SN zaskarżył zastępca rzecznika dyscyplinarnego, Przemysław Radzik. Tym razem Izba wydała już decyzję po myśli władzy – Juszczyszyn został zawieszony. Tyle, że zgodnie ze stanowiskami Trybunału Sprawiedliwości UE i trzech połączonych izb Sądu Najwyższego Izba Dyscyplinarna, ze względu na wątpliwości dotyczące legalności powoływania jej składu, nie jest sądem. I wszelkie jej orzeczenia nie mają mocy prawnej.
W sytuacji prawnego pata na razie wygrał ten, kto ma władzę. Czyli sędzia Nawacki i rzecznicy dyscyplinarni. Juszczyszyn nie orzeka, ma obciętą pensję, a prawicowe media wyciągnęły z jego przeszłości kilka "trupów z szafy". Co z tym zrobi? - Oni nie są w stanie zrobić nic, co by mną wstrząsnęło, co by ruszyło moją "psychę" - mówi twardo.
Co, jeśli za cztery lata okaże się, że społeczeństwo wciąż popiera obecny układ rządzący i zagrożą mu kolejne lata bez pracy?
- Nie mam planu B. Ja zrobię wszystko, żeby wrócić do sądu. Nie poddam się i nie zrezygnuję z tego. Walczę wszelkimi środkami prawnymi, by wrócić do pracy. Czuję się czynnym sędzią i oddaję swoje usługi ludziom. Nie tylko ja zresztą - rozmawiam z panem między innymi dlatego, że wymaga tego sytuacja: muszę wspierać kolegów, którzy po wprowadzeniu ustawy kagańcowej są pod ogromną presją. Te przepisy są – moim zdaniem - rodem z państwa autorytarnego - podkreśla Juszczyszyn.
Ma drugą pasję. Zaprowadziła go na najwyższe szczyty świata. O niej – i o tym, jaki powinien być polski sędzia – przeczytacie jutro w wywiadzie dla Magazynu Wirtualnej Polski.