Scholz stoi w rozkroku w sprawie pomocy Ukrainie. "Robią sobie dużą krzywdę"

Po raz kolejny w ostatnich dniach wraca temat przekazania Ukrainie czołgów Leopard. Piłka jest po stronie Niemiec. Czołgi pochodzą z niemieckiej produkcji, Berlin musiałby wyrazić zgodę na ich eksport. Na ten moment kanclerz Olaf Scholz w swojej kuriozalnej wypowiedzi mówi o Polaku spotkanym podczas joggingu, który go przekonywał, aby polityk "nie dał się zwariować" żądaniami dotyczącymi czołgów Leopard, wysuwanymi przez polski rząd. Ekspert w rozmowie z WP stwierdza: kanclerz znów stoi w rozkroku.

Olaf Scholz
Olaf Scholz
Źródło zdjęć: © East News | MICHAEL KAPPELER

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz broni swojego stanowiska w sprawie czołgów Leopard. Podczas zamkniętego dla mediów posiedzenia klubu parlamentarnego SPD, miał powołać się na rozmowę z Polakiem, którego... spotkał podczas joggingu. Informację tę przekazał "Sueddeutsche Zeitung", opierając się na relacji uczestników spotkania.

Co miał powiedzieć kanclerzowi Polak? Miał on poradzić politykowi, aby "nie dał się zwariować" żądaniami dotyczącymi czołgów Leopard, wysuwanymi przez polski rząd. Przypomnijmy, że w ostatnich dniach przedstawiciele polskiego rządu sugerowali gotowość przekazania Ukrainie czołgów Leopard.

Scholz zaapelował więc do członków klubu o utrzymanie dotychczasowego kursu - "pomimo presji z zagranicy i ze strony koalicjantów" na złamanie tabu, jakim jest dostawa czołgów Leopard. Kanclerz kilkakrotnie podkreślił, że nie pozwoli "się popędzać".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polacy mówią o Leopardach

– Sprawa jest w toku – powiedział w zeszłym tygodniu Radiu Zet Jakub Kumoch, kiedy jeszcze był doradcą prezydenta ds. międzynarodowych. Mówił o "symbolicznym wsparciu i udziale w koalicji kilku państw". Między innymi w tej sprawie miało obradować Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.

W minioną środę we Lwowie prezydent Andrzej Duda ogłosił na konferencji prasowej, po rozmowach z prezydentami Ukrainy i Litwy, że Polska podjęła decyzję o przekazaniu Ukrainie kompanii czołgów Leopard, w ramach budowania międzynarodowej koalicji w tej sprawie. Płk rez. Piotr Lewandowski, weteran z misji w Iraku i Afganistanie, w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział, że polska inicjatywa jest bardzo dobrym pomysłem.

Coraz więcej nacisków

Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Hebestreit rzucił nowe światło na sprawę.– Nie słyszałem o żadnej oficjalnej inicjatywie czy zapytaniu ze strony Polski, czy innych krajów z taką propozycją – powiedział w ubiegły poniedziałek. Czołgi pochodzą z niemieckiej produkcji, Berlin musiałby wyrazić zgodę na ich eksport.

Tymczasem Niemcy w ostatnich dniach odczuwają coraz więcej nacisków w kwestii przekazania pomocy wojskowej Ukrainie. Także ze strony przedstawicieli tego kraju, nie tylko ze strony państw zachodnich. Wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy i były ambasador tego kraju w Berlinie Andrij Melnyk zaapelował do kanclerza Niemiec Olafa Scholza o przekazanie Ukrainie samolotów Tornado.

"Mam kreatywną propozycję dla naszych niemieckich przyjaciół. Bundeswehra posiada 93 wielozadaniowe samoloty bojowe Tornado, które wkrótce zostaną wycofane z eksploatacji i zastąpione przez F-35. Chociaż to stary myśliwiec odrzutowy, ale wciąż bardzo potężny. Dlaczego nie dostarczyć tych samolotów Ukrainie?" - napisał w swoim wpisie na Twitterze.

Największe wsparcie dla Ukrainy? Niemcy na podium

Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że nie jest żadną tajemnicą, że kanclerz Scholz jest osobą, która bardzo waha się w kwestiach związanych ze stanowiskiem Niemiec wobec wojny w Ukrainie. - Ma to konsekwencje, jeśli chodzi o skalę i szybkość niemieckiej pomocy - podkreśla.

Ekspert podkreśla, że pomoc Niemiec jest wyższa niż dwa-trzy miesiące temu. Przypomnijmy, że z oficjalnych statystyk wynika, że najwięcej sprzętu Ukrainie przekazują Amerykanie, a na drugim miejscu są właśnie Niemcy. Pod koniec grudnia informowano w specjalnym raporcie "Ukraine Support Tracker", że pomoc wojskowa i inne zobowiązania Niemiec wyliczone są na wysokość ponad 2,3 mld euro. Niemiecki rząd we własnej liście z początku grudnia podaje z kolei kwotę 1,9 miliarda euro. Obie wartości są - jak podaje "Deutsche Welle" - zaniżone.

- Niemcy przeskoczyły m.in. Polskę, jeśli chodzi o wartość pomocy wojskowej i humanitarnej - dodaje dr Zaborowski. I podkreśla: - W istocie ta pomoc jest na jeszcze wyższym poziomie.

"Bardzo silne skrzydło, które nawołuje do dialogu z Rosją"

Jak podkreśla nasz rozmówca, nie ulega wątpliwości, że mamy sytuację, w której kanclerzem jest polityk partii, która jest wewnętrznie rozdarta w kwestii wojny. - Partii, która w przeszłości stawiała na dialog z Rosją. To swego rodzaju DNA tej partii, którego trudno im się pozbyć - dodaje.

- SPD ma bardzo silne skrzydło, które nawołuje do dialogu z Rosją, ale ma też skrzydło bardzo atlantyckie. Scholz jest pomiędzy tymi podejściami. Chcąc ciągnąć partię za sobą, unika podejmowania decyzji lub robi to w sposób spowolniony, mało przywódczy - zaznacza.

W ocenie naszego rozmówcy Scholz będzie stał w rozkroku. - Obawiam się, że niestety tak będzie. SPD robi sobie dużą krzywdę. Zwykle jest tak, że jak pojawia się jakaś inicjatywa, oni mówią "nie". Bronią zawzięcie stanowiska, a po pewnym czasie - po naciskach Amerykanów, Francuzów, opinii publicznej - mówią "tak" - ocenia dr Zaborowski.

Trzeszcząca koalicja

O coraz wyraźniejszych zgrzytach w rządzącej Niemcami trójpartyjnej koalicji mówiono już z końcem sierpnia. W "Rhein Zeitung" można było przeczytać, że "kraj jest w poważnym kryzysie" i "potrzebuje koalicji, która pojmowałaby sytuację jako wielkie wspólne zadanie, w której każda partia nie podąża tylko swoim własnym kursem".

Natomiast w dzienniku "Augsburger Allgemeine" można było przeczytać, że "zamiast politycznego 'hokus-pokus' potrzebne jest teraz wyraźne rządowe rzemiosło". I dalej: "Dalsze prezenty pieniężne, wylewane jak z konewki, to złe rozwiązanie prowadzące do fiskalnego czyśćca. (…) Teraz pokornie trzeba znaleźć znośny kompromis, aby nie zagubić tego, co łączy społeczeństwo. Przedstawiciele rządu z trzech partii muszą się w tej sprawie dogadać i wspólnie przejąć odpowiedzialność".

Pod koniec grudnia dziennik "Muenchner Merkur" pisał, że "w Berlinie rządzi, jeśli chcemy tak powiedzieć, rząd kryzysowy". "(...)w czasach kryzysu potrzeba dwóch rzeczy: przywództwa i pragmatyzmu". Zdaniem autora tekstu rządowej koalicji brakuje jednak jednego i drugiego. "(...) Trudna sytuacja jest także w kwestii migracji. Podczas gdy rakietowy terror Putina wygania Ukraińców z ich kraju, koalicja nie robi nic, by chociaż zredukować znowu narastającą bieda-migrację poprzez Bałkany".

Dziś informowano, że minister obrony Niemiec Christine Lambrecht podała się do dymisji. To osoba, wokół której - w związku z problemami w SPD - było głośno. Rezygnację ze stanowiska poprzedziła "bezprecedensowa seria niepowodzeń", z których ostatnim szeroko opisywanym przez media było opublikowane w sylwestra w mediach społecznościowych nagranie - podaje "Bild". Dziennik dodaje, że była to "żenująca przemowa na tle noworocznych fajerwerków". W najnowszym sondażu popularności polityków, przeprowadzonym przez pracownię INSA na zlecenie "Bilda", Lambrecht uplasowała się na ostatnim, 20. miejscu.

Morawiecki ma ważny apel do niemieckiego rządu

- Wzywam rząd niemiecki do zdecydowanego działania polegającego na dostarczeniu wszystkich rodzajów uzbrojenia Ukrainie - mówił w Berlinie Mateusz Morawiecki, Polski premier pojechał do Niemiec na rozmowy m.in. ws. przekazania Leopardów.

- Okazało się, że stosunki z Rosją to pakt z diabłem. Polityka 'Wandel durch Handel' - zmiana poprzez handel - i projekty, które miały związać Rosję z Europą, nie wypaliły. Okazało się, że założyliśmy sobie pętlę na szyje jako kraje zależne od rosyjskiego gazu; to widać wyraźnie podczas kryzysu w trakcie wojny na Ukrainie - zaznaczył.

Mateusz Morawiecki stwierdził, że to, "co dla Zachodu okazało się niepowodzeniem biznesowym, dla krajów takich jak Ukraina i Polska oraz wszystkich innych położonych między Niemcami i Rosją, okazało się kwestią życia i śmierci". - W rosyjskim myśleniu politycznym jest jasne, że istnienie niepodległej Ukrainy, niepodległych państwa bałtyckich i niepodległej Polski jest nie do pogodzenia z istnieniem rosyjskiego imperializmu - podkreślił.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski