Scholz pod ostrzałem. "Wielkie rozczarowanie"
Ambasador Ukrainy w Niemczech, Andrij Melnyk, ostro skrytykował zapowiedź kanclerza Olafa Scholza dotyczącą dalszych dostaw broni. Ukrainiec mówi wprost, że to wszystko za mało. Ale niemiecki kanclerz mocno obrywa także od swoich własnych koalicjantów. Zadowoleni są w zasadzie jedynie skrajni prawicowcy z AfD.
20.04.2022 | aktual.: 20.04.2022 09:51
Na zorganizowanej we wtorek wieczorem konferencji prasowej Olaf Scholz zabrał głos w sprawie dostaw ciężkiego sprzętu dla walczącej Ukrainy. Decyzja wyczekiwana była od dawna.
Słowa kanclerza spotkały się jednak z "wielkim rozczarowaniem i goryczą" w Kijowie - tak podsumował wystąpienie Scholza ukraiński ambasador w Berlinie. Mimo że gotowość Niemiec do zapewnienia dodatkowych środków na zbrojenia została przyjęta z zadowoleniem, to brak konkretów już nie. Andrij Melnyk stwierdził równocześnie, że wciąż jest o wiele więcej pytań bez odpowiedzi niż odpowiedzi.
- Teza, że Bundeswehra nie będzie już w stanie niczego dostarczać Ukrainie, jest niezrozumiała - powiedział Melnyk, podając przy tym konkretne liczby. Z 400 posiadanych przez niemiecką armię bojowych wozów piechoty 100 wykorzystywanych było do szkolenia. Zdaniem dyplomaty, mogłyby one zostać natychmiast przekazane Ukrainie.
"Wymówki" Scholza
Decyzję kanclerza w jeszcze ostrzejszych słowach podsumował ukraiński urzędnik państwowy zapytany przez dziennik "Bild". "Te niemieckie wyjaśnienia są absurdalne" - powiedział rozmówca niemieckiej gazety, odnosząc się do "wymówki" Scholza, który stwierdził, że ukraińscy żołnierze nie będą w stanie wykorzystać niemieckiego sprzętu. Sama gazeta określiła wystąpienie kanclerza mianem "pozbawionego odwagi i niekonkretnego".
Scholz zapewnił, że Berlin "chce pomóc" w dostawach holenderskiej artylerii. Niemcy miałyby dostarczyć amunicję i szkolić Ukraińców.
Zobacz także
Kanclerz krytykowany jest także przez polityków z koalicyjnych partii. Marie-Agnes Strack-Zimmermann, przewodnicząca parlamentarnej komisji obrony, nie owijała w bawełnę: "Dziś wciąż było zbyt mało konkretów. Stwierdzenie, że należy rozejrzeć się po świecie, że wszyscy robiliby to samo, co Niemcy, nie jest w tej sprawie prawdziwe. Wciąż jesteśmy zbyt daleko w tyle" - napisała Strack-Zimmermann na Twitterze.
Jedynymi zadowolonymi z wystąpienia kanclerza wydają się być politycy skrajnie prawicowej i proputinowskiej AfD, którzy chwalili słowa Scholza na Twitterze.
Zobacz też: Czarny scenariusz dla Rosji. Sikorski o pewnej przyszłość Moskwy
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski