Scheuring-Wielgus straci immunitet? Sejm zdecyduje w piątek
Sejm zajmuje się wnioskiem uchylenie immunitetu Joannie Scheuring-Wielgus. Posłanka Lewicy miała zdaniem prokuratury "złośliwe przeszkadzać w wykonywaniu aktu religijnego kościoła katolickiego" w toruńskim kościele w 2020 roku. Jak tłumaczyła w czwartek posłanka, jej zachowanie sprzed dwóch lat było jedynie "reakcją na zachowanie księży, którzy otwarcie pouczają i strofują kobiety". Przed Sejmem tłumaczył się także poseł Borys Budka ws. gestu posłanki Lichockiej.
Sprawozdanie Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych ws. wniosku prokuratora rejonowego w Toruniu przedstawił poseł sprawozdawca Zbigniew Dolata. Komisja regulaminowa wyraziła we wtorek zgodę na uchylenie immunitetu Joannie Scheuring-Wielgus (Lewica) w związku z zakłóceniem przez nią mszy w toruńskim kościele w 2020 roku. Za wnioskiem o uchylenie immunitetu głosowało 9 posłów, przeciw było 6 posłów.
- Weszłam do kościoła, stanęłam w ciszy z komunikatem: "kobieto, sama umiesz zdecydować". Z tego miejsca chce powiedzieć, że cieszę się, że od dwóch lat rozmawiamy o tym komunikacie na tej tekturze - mówiła w czwartek posłanka z mównicy sejmowej. - To nie ja, ale księża i biskupi wprowadzili politykę do kościoła - kontynuowała.
Posłanka wymieniła kilka przykładów: bp Ignacy Dec w sierpniu tego roku, w Lubienie podczas mszy wychwalał polityków PiS i dziękował za to, że są u władzy. Abp Sławoj Leszek Głódź, podczas mszy w Kazaniu mówił o ideologii gender. - Porównywał ją do totalitaryzmu i mówił o lewactwie. Temat aborcji przede mną w kościele poruszył biskup świdnicki Marek Mendyk. Podczas mszy wyśmiewał prawa kobiet do samostanowienia o własnym ciele. A bp Marek Jędraszewski, który wielokrotnie mówił o tęczowej zarazie w dniu, kiedy zapadł wyrok TK Julii Przyłębskiej powiedział, że bardzo cieszy się z tej decyzji - dodała.
Scheuring-Wielgus mówiła o zaangażowaniu kościoła w walkę z LGBT oraz w życie polityczne. - Ostatnio chwalił się tym pan minister Warchoł. W świeckim państwie minister nie konsultuje ustaw z ekspertami i prawnikami, tylko z episkopatem i jeszcze się tym chwali - mówiła Scheuring-Wielgus.
Jak tłumaczyła posłanka, jej zachowanie sprzed dwóch lat było jedynie "reakcją na zachowanie księży, którzy otwarcie pouczają i strofują kobiety".
- Nie weszłam również do tego kościoła jako posłanka. Weszłam do tego kościoła jako kobieta i jako matka w imieniu setek tysięcy kobiet, które po haniebnym wyroku TK Julii Przyłębskiej doprowadzili do tego, że kobiety nie mogą legalnie przeprowadzać aborcji. Wystąpiłam również dlatego, żeby powiedzieć "stanowcze nie" kościołowi, który wtrąca się w intymne sprawy kobiet, bo ciążą to jest sprawa kobiety, a nie księdza, biskupa czy jakiegokolwiek polityka - dodała.
Posłanka zwróciła się do kobiet: Siostry. Same umiecie decydować. To wy wiecie najlepiej, czy chcecie mieć dzieci. Zaufajcie sobie. Nie słuchajcie ani księży, ani polityków, ani sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Posłanka stwierdziła, że ściganie jej przez prokuraturę to sprawa "czysto polityczna". - Ścigający mnie i moją rodzinę pan Ziobro dobrze wie, że wobec mojego męża tę sprawę umorzono, ale Ziobro się z tym nie zgadza, nie może tego przeżyć więc składa kasację do Sądu Najwyższego - tłumaczyła. Scheuring-Wielgus, że w tej sprawie chodzi wyłącznie o zastraszenie i nagonkę "wszystkich, którzy mają odwagę sprzeciwiać się temu, co robi rząd PiS i kościół".
Prokuratura domaga się kary
Toruńska prokuratura, jak mówił na posiedzeniu komisji jej przedstawiciel, chce oskarżyć Joannę Scheuring-Wielgus o to, że w październiku 2020 r. w kościele pod wezwaniem św. Jakuba w Toruniu złośliwe przeszkadzała w wykonywaniu aktu religijnego kościoła katolickiego, "znieważając jednocześnie miejsce przeznaczone do wykonywania obrzędów religijnych i obrażając uczucia religijne innych osób".
Posłanka Lewicy wraz z mężem Piotrem Wielgusem weszła bowiem do kościoła, stanęła tyłem do ołtarza i trzymała transparent: "Kobieto sama umiesz decydować" oraz "Kobiety powinny mieć prawo decydowania, czy urodzić, czy nie". Potem te same tablice pokazała odprawiającym mszę księżom.
- To zachowanie wyczerpuje znamiona występku z art. 195 par. 1 kodeksu karnego oraz art. 196 kodeksu karnego. Zachodzą przesłanki do przedstawienia pani poseł Joannie Scheuring-Wielgus zarzutu - mówił prokurator.
Sprawa gestu Lichockiej wraca
Poseł Borys Budka z KO nazwał wieczorne posiedzenie Sejmu "wieczorem hipokryzji w wykonaniu opcji rządzącej". - Nawet nie ma pani, która prosi o uchylenie mi immunitetu i ja jakoś się jej nie dziwię - powiedział Budka. Przypomniał, czego dotyczyła spraw.
Joanna Lichocka, parlamentarzystka partii Jarosława Kaczyńskiego chce uchylenia immunitetu szefa klubu KO Borysa Budki, żeby pociągnąć go do odpowiedzialności karnej. Chodzi o słynny gest posłanki PiS podczas sejmowej debaty nad przekazaniem 2 mld zł na media państwowe w rękach rządzącego obozu. Chodzi o jej zdjęcia, które posłowie PO pokazali na konferencji prasowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Przypomnę, że ten słynny gest, o który toczy się teraz postępowanie, jest wyjątkowo obraźliwy. To jest wystawienie środkowego palca. To jest powiedzenie angielskiego słowa, którego nie będę przytaczał - mówił Budka w Sejmie. Przypomniał, że posłanka Lichocka została ukarana przez sejmową komisję za ten gest, ale "koleżanki i koledzy Prezydium Sejmu uchylili karę".
- Pani poseł Lichocka poszła dalej. Wnosi prywatny akt oskarżenia w stosunku do mnie jako do szefa klubu, że pozwoliłem na to, żeby mówić o jej geście i żeby parlamentarzyści PO o tym przypominali - dodał. Budka podkreślał, że zachowanie posłanki ma szczególne znaczenie, ponieważ gest, który pokazała był skierowały do "osób najbardziej potrzebujących i chorych onkologicznie". - Wybraliście 2 mld zł rocznie na nienawiść, a nie na potrzebujących i wasza koleżanka jest tego symbolem - dodał.
Joanna Lichocka nie była obecna na sali sejmowej. Głosowania ws. uchylenia posłom immunitetu zaplanowano na piątek.