Schetyna: Gilowska wie, jak zrobić reformę finansów
Pani premier Gilowska wie, jak to zrobić (reformę finansów - red.), bo jeszcze w PO przygotowywaliśmy całą ustawę, pakiet ustaw o reformie finansów publicznych i jestem pewien, że tę wiedzę jeszcze posiada. Potrzebna jest gruntowna reforma finansów, struktury wydatków - decyzje o tym trzeba podjąć już. Bo jeżeli nie zostaną podjęte decyzje o reformie finansów publicznych teraz, to będzie je musiał zrobić przyszły rząd - powiedział sekretarz generalny PO Grzegorz Schetyna w "Salonie Polityczny Trójki".
05.04.2007 | aktual.: 05.04.2007 14:05
Michał Karnowski: Jest oferta pani prof. Zyty Gilowskiej. 10 mld zł mamy oszczędzić. Premier mówi, że to uderzy w interesy polityczne także jego formacji. Ale czy rzeczywiście uderzy, czy się nie rozmyje?
Grzegorz Schetyna: Tu się z Panem redaktorem nie zgodzę, chociaż lubię się z Panem zgadzać. Ale powinniśmy reformę finansów rozpocząć - otworzyć, a nie zamknąć.
A to nie jest otwarcie?
- Nie. To nie jest otwarcie. I wszyscy to wiedzą, tzn. wszyscy to będą wiedzieć. To jest bardzo podobny, zbliżony projekt, o którym Zyta Gilowska mówiła ponad rok temu, kiedy stojąc koło premiera Kazimierza Marcinkiewicza, mówiła właśnie o kosmetyce budżetu. To jest kwestia przełożenia tak naprawdę wydatków budżetu. To nie jest żadna reforma finansów, to nie jest zmiana struktury wydawania. To nie jest poważna zmiana, to jest kosmetyka wydatków, bo te pieniądze będą wydawane po prostu inaczej. Ale z budżetu będą dalej wypływać.
Ale jednak pewne agencje mają zostać zlikwidowane, mają być przejrzane wydatki i 100 tys. ludzi ma stracić pracę - to nie jest nic, jeśliby wprowadzono w życie.
- Te 100 tys. ludzi straci pracę firmach, w których pracują dzisiaj, czyli np. w gospodarstwach pomocniczych, ale będą zatrudnieni gdzieś indziej.
Ale też w administracji rządowej? - Oczywiście, że tak.
Jakim cudem?
- Będą po prostu przeszeregowani i dalej to będą wydatki budżetu. Będą tylko inaczej zapisane. To nie jest reforma. To jest polityczna odpowiedź na to, że coraz więcej głosów o tanim państwie - przypomina się zapowiedzi wyborcze PiS. Premier Kaczyński i premier Gilowska chcą pokazać, że rozpoczyna się jakaś reforma. Nic się nie rozpoczyna.
To jak to należy zrobić?
- Pani premier Gilowska wie jak to zrobić, bo jeszcze w PO przygotowywaliśmy całą ustawę, pakiet ustaw o reformie finansów publicznych i jestem pewien, że tę wiedzę jeszcze posiada. Potrzebna jest gruntowna reforma finansów, struktury wydatków - decyzje o tym trzeba podjąć już. Bo jeżeli nie zostaną podjęte decyzje o reformie finansów publicznych teraz, to będzie je musiał zrobić przyszły rząd - szkoda czasu.
A lepiej to robić, jak jest duży wzrost gospodarczy. Ale ja wciąż nie rozumiem, dlaczego Pan to nazywa kosmetyką? Bo - jak czytam prof. Zytę Gilowską, to mam takie wrażenie, że akurat tutaj można jej wierzyć - mówi 10 mld, mówi fundusze celowe, zakłady budżetowe i gospodarstwa pomocnicze - to wszystko ma zniknąć, ma tych pieniędzy być więcej?
- Gospodarstwo pomocnicze zarządza majątkiem np. Kancelarii Premiera, ośrodkami wczasowymi.
I ten majątek zostanie i za PiS-u i za PO.
- Ale nie. Jeżeli mówić o zmianie strukturalnej, to trzeba sprzedać, pozbyć się pensjonatów, ośrodków wypoczynkowych, zlikwidować to, zrezygnować z tego.
Wyobrażam sobie, że taka debata mogłaby wyglądać w ten sposób, że przychodzi Pan Grzegorz Schetyna tutaj do radia i mówi - proszę bardzo, to jest mój projekt. Myśmy byli półtora roku w opozycji, wcześniej się szykowaliśmy do władzy i mamy lepszy. A nie ma lepszego?
- Jest lepszy. Chociażby ten, który przygotowywaliśmy dwa lata temu, będąc w opozycji.
Ten, który prof. Gilowska złożyła jeszcze za poprzedniego parlamentu? - Oczywiście.
Może go odkurzyć?
- A pani prof. Gilowska niestety zapomniała o tym projekcie. Odkurzymy go, tak. Tylko przyzna Pan, że matematyka parlamentarna jest dzisiaj taka, że żaden projekt opozycji ma małe w niej szanse.
Co nie znaczy, że nie należy ich składać. Chociaż, kto wie, czy teraz nie powinniście Państwo wyciągnąć jakichś projektów PiS-owskich, bo to wszystko się tak strasznie odwraca. Dziś Igor Zalewski w "Dzienniku" żartuje, że taka banalna prawda wychodzi, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Np. Donald Tusk i Jarosław Kaczyński zamienili się miejscami. Pierwszy głosił, wbrew temu, co głosił wcześniej, że immunitet jest potrzebny. A drugi głosił wbrew temu, co głosił wcześniej, że immunitet trzeba koniecznie zlikwidować. To trochę śmieszne, rzeczywiście?
- Śmieszne. Ale też nie do końca prawdziwe. Wydaje mi się, że kwestia immunitetu - jeżeli przechodzimy do niego - tu ze strony PO nic się nie zmienia. Jesteśmy za zlikwidowaniem immunitetu.
Chociaż w głosowaniach tego nie widać.
- Tak. Ale widać we wniosku, który złożymy do Sejmu. A PiS zawsze był za utrzymaniem immunitetu - może teraz słyszy o jego ograniczeniu. Uważam, że to jest przykład takiej klasycznej wojny i konfliktu między ugrupowaniami, a nie rzetelnego podejścia do sprawy immunitetu.
- Tak. Dlatego, że tak, jak widzimy - te ostatnie tygodnie potwierdzają tę tezę - jest tak, że nie ma problemu immunitetu, jest problem tymczasowego aresztowania. Trudno wydawać zgodę, czy trudno pozwolić na to, żeby można było bezkarnie aresztować posłów. Chcemy, żeby prokurator miał możliwości przedstawienia zarzutów, prowadzenia postępowania i oczywiście doprowadzenia do procesu sądowego. Natomiast ta ostateczna forma, jeżeli sąd skarze posła, to wtedy będzie aresztowany. Ale nie widzimy powodu, żeby robić to wcześniej.