Sąsiedzka awantura. Zablokowała im drogę betonowym płotem
"Terrorystka" - mówią o Elżbiecie B. sąsiedzi. Kobieta postawiła betonowy płot i zablokowała drogę prowadzącą do kilku posesji. - Nawet szamba nie ma jak wywieźć. I tak już kilka miesięcy - mówią odcięci od świata mieszkańcy wsi Sanka koło Krakowa.
O sprawie informuje program "Interwencja". Mieszkańcy wsi, żeby dostać się do swoich domów, od pół roku muszą przechodzić dookoła, przez prywatne działki.
- U nas jest troje małych dzieci w wieku 2,5 roku, 1,5 roku i 8 miesięcy. Jestem chora, po zaczadzeniu, nie chce nawet mówić, bo mi się płakać chce, żebym ja tyle lat chodziła, a teraz oni wzięli i zastawili drogę - opowiadała "Interwencji" jedna z mieszkanek.
Ludzie podkreślają, że są odcięci od świata. Nie mogą wezwać pogotowia ratunkowego czy energetycznego, bo służby zwyczajnie nie miałyby jak do nich dotrzeć.
Co najgorsze, we wsi są również osoby niepełnosprawne. Pan Stanisław Kulka i jego żona Zofia poruszają się na wózkach inwalidzkich, więc od 6 miesięcy nie wyjeżdżali poza swoje podwórko.
- Żeby takim ludziom jak my, taka terrorystka powiedziała, że ją nie obchodzi, że my nie mamy dojazdu do lekarza, w razie co do szpitala, czy pogotowia - mówi wzburzony Stanisław Kulka.
Jest już wyrok sądu, ale...
Elżbieta B. nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Podkreśliła tylko, że nie robi nic złego i czuje się nękana. Zaznacza, że płot postawiła na należącej do niej działce i ma do tego prawo. Jej zdaniem, skoro gmina nie zorganizowała odpowiedniego dojazdu do posesji, to problem leży po stronie samorządowców.
A burmistrz Krzeszowic? Tłumaczy się, że płacił Elżbiecie B. za dzierżawę drogi, ale ta w pewnym momencie zerwała umowę.
Sprawa trafiła więc do sądu. 8 października wymiar sprawiedliwości nakazał rozebranie płotu. Ale żeby zamówić firmę, która zdemontuje konstrukcję, niezbędna jest klauzula wykonalności.
- Czekamy na nią od dwóch miesięcy i nic - załamują ręce mieszkańcy Sanka.
Źródło: "Interwencja" Polsat News