PolitykaSąsiedzi robią to legalnie, mogą uprawiać...

Sąsiedzi robią to legalnie, mogą uprawiać...

Według specjalizującego się w prawie karnym prof. Mariana Filara, karanie za posiadanie niewielkich ilości miękkich narkotyków może być gorsze w skutkach niż legalizacja, ponieważ wszystkich korzystających z takich używek kwalifikuje się automatycznie do grona przestępców i wpycha do świata kryminalnego. Podobnego zdania jest również Kasia Malinowska-Sempruch, dyrektor Międzynarodowego Programu Polityki Narkotykowej w Open Society Institute. - W Czechach dopuszczalna ilość w przypadku marihuany to 20 gramów, można też mieć pięć swoich krzaków. Myślę, że to, co proponuje Janusz Palikot jest już standardem w Europie - twierdzi Kasia Malinowska-Sempruch.

Sąsiedzi robią to legalnie, mogą uprawiać...
Źródło zdjęć: © PAP | Adrian Starus

- Jeśli coś jest niezbyt szkodliwe, lepiej to zalegalizować, aby uniknąć podziemia i otoczki kryminalnej tworzących się wokół tego przedmiotu. Tak samo jest m.in. z alkoholem i z pornografią. Jeśli są zalegalizowane w formach miękkich, to jest to pewne "przedszkole" do poważniejszych rzeczy, ale jeszcze gorsze jest pełne zdelegalizowanie, ponieważ w takim przypadku adept nałogu już od samego początku jest zaliczany do grupy przestępców z wszelkimi tego konsekwencjami - stwierdził Filar w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Rozumiem, że miękkie narkotyki często bywają wstępem do narkotyków twardych, jednak w ostatecznym rachunku mniejsze szkody powoduje legalizacja - wyjaśnia prof. Filar, od lat zajmujący się patologiami występującymi na granicy przestępczości. - To niepoważne, sejm jest miejscem w którym skupia się cały autorytet Rzeczpospolitej. Gdyby Janusz Palikot chciał sobie to wypalić na ławce w parku, to proszę bardzo, ale sejm nie jest odpowiednim miejscem do tego typu działań - twierdzi ekspert. Zaznacza jednocześnie, że zarówno takie happeningi, jak i legalizacja miękkich narkotyków nie muszą wstać w sprzeczności z profilaktyką.

"To już standard w Europie"

- W porównaniu z innymi krajami europejskimi, nasza ustawa, mimo, że w grudniu weszła łagodząca ją nowelizacja, jest jedną z najbardziej restrykcyjnych. W Austrii można posiadać do trzech gramów marihuany, w Czechach dopuszczalna ilość różni się w zależności od substancji, w przypadku marihuany to 20 gramów, można też mieć pięć swoich krzaków. Myślę, że to, co proponuje Janusz Palikot jest już standardem w Europie, można jeszcze przedyskutować, co to znaczy "mała ilość". Propozycja jest zdecydowanie godna uwagi - twierdzi Kasia Malinowska-Sempruch.

- Legalizacja nie będzie stała w sprzeczności z profilaktyką, ponieważ w Polsce profilaktyki praktycznie nie ma. Niezależnie od tego, czy zmienimy ustawę czy nie, warto zastanowić się nad tym, jak wprowadzić dobrą, kompetentną, rzetelną profilaktykę. Jeżeli zwrócimy uwagę na ogromne zainteresowanie jakie wzbudziły dopalacze, to jest to jasny przykład, że u nas profilaktyki nie ma. Standardem w Europie jest niekaranie za posiadanie małych ilości miękkich narkotyków, my od tego odstajemy. Standardem też jest dobra profilaktyka, w której również odstajemy. Dlatego sądzę, że należy o tym dyskutować i coś z tym zrobić - mówi Kasia Malinowska-Sempruch.

Kontrowersyjny pomysł

Posłowie Ruchu Palikota zapowiedzieli, że wypalą marihuanę w sejmie przy okazji złożenia przez ich klub projektu ustawy depenalizującej posiadanie niewielkiej ilości marihuany. Jeśli ustawa weszłaby w życie, bezkarnie można by było posiadać 50 gramów tego narkotyku.

W związku z zapowiedzianą przez Ruch Palikota akcją palenia marihuany w sejmie złożone zostało zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - poinformowała marszałek sejmu Ewa Kopacz. W związku z planowaną akcją Palikota w sejmie obowiązują obostrzenia.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (284)