Świat"Sarkozy to prawdziwe zwierzę polityczne"

"Sarkozy to prawdziwe zwierzę polityczne"

Myślę, że Sarkozy to prawdziwe zwierzę polityczne. Człowiek, który wie doskonale, w którym momencie co powiedzieć. I używa semantyki do tego, żeby osiągnąć swoje cele. Bardzo często w tej semantyce są akcenty populistyczne i bardzo często antagonizuje społeczeństwo - powiedział w "Salonie Politycznym Trójki" Georges Mink, politolog, profesor Francuskiej Akademii Nauk.

07.05.2007 | aktual.: 07.05.2007 13:41

Dariusz Rosiak: 17 mln ludzi głosowało na Segolene Royal. Nieco ponad 20 mln na Nicolasa Sarkozy'ego. Czy to oznacza, że ten naród jest podzielony prawie na pół?

Georges Mink: W pewnym sensie tak. Chociaż różnica 3 mln w wyborach francuskich to jest bardzo dużo. I jest to źródło bardzo dużej legitymacji tego, co zaproponował Sarkozy w wyborach i tego, co będzie mógł prawdopodobnie robić.

Oboje kandydatów proponowało zmiany, jednak różnice programowe między nimi były na tyle wyraźne, że wzbudzały nieprawdopodobne emocje. Nie zapytam Pana, dlaczego Sarkozy wygrał, tylko dlaczego Segolene Royal przegrała?

- Segolene Royal przegrała dlatego, że miała naprzeciwko siebie dużo lepszego przeciwnika niż ona, tzn. kogoś, kto od wielu lat przygotowywał się do funkcji prezydenckiej, stworzył ekipy, które analizowały przyczyny, dla których francuska prawica miała aż tak wielką sklerozę i w pewnym sensie zrobił aggiornamento prawicy francuskiej, odnowił kadry - to są młode kadry. To, czego Partia Socjalistyczna zupełnie nie zrobiła. A pani Segolene przyszła jakby w ostatniej chwili, jakby cudowny lek na problemy francuskiego socjalizmu.

Ona miała być takim rzutem na taśmę socjalistów, ale właściwie ona występowała po części przeciwko partii.

- Absolutnie. Prawdziwy problem Segolene to jest bardzo ciekawe zjawisko i dla Francji znaczące. Okazało się, że Segolene Royal jest osobą charyzmatyczną, ma bardzo silną osobowość i rzeczywiście jest w stanie prowadzić tę socjalistyczną armię do zwycięstwa. Ale równocześnie przyszła za późno w pewnym sensie - nie miała czasu się do tego przygotować. W trakcie samego marszu uświadomiła sobie jak bardzo anachroniczny jest program socjalistyczny. I dlatego występowała bardzo często przeciwko programowi socjalistycznemu proponując własne rozwiązania, które zresztą z tego powodu, że były improwizowane, były też surrealistyczne. Charakterystyczne dla tych obojga kandydatów było to, że dla każdego z nich punktem odniesienia politycznego był Tony Blair. Jak patrzyłem wczoraj na Sarkozy'ego, to mi się przypominał Tony Blair z 1997 roku. Człowiek ogarnięty pasją, który stoi przed nieprawdopodobnym zadaniem zmiany tego kraju. Pana zdaniem Sarkozy jest w ogóle w stanie spełnić te oczekiwania, które teraz na nim
spoczęły?

- Czy jest w stanie, to trudno powiedzieć - to jest zbyt futurystyczne pytanie. Z pewnością ma wszystkie narzędzia do tego. Ma rzeczywiście bardzo mocną legitymację. Jest otoczony nową elitą prawicową, która rozumuje zupełnie inaczej niż np. chirac'owska prawica. Udało mu się w pewnym sensie złamać kompletnie ciężar, który ciążył, dziedzictwa gaulle'stowskiego nad prawicą. To wszystko prowadzi do tego, że on ma otwarte pole. Teraz wszystko będzie zależało od tego, jak on to będzie robił. Sytuacja francuska wymaga tak głębokich reform, tak radykalnych, że do tego jest potrzebne jak najwięcej konsensusu.

Co konkretnie ma się w tym kraju wydarzyć, żeby było w nim lepiej?

- Żeby to było zrozumiane w Polsce, to trzeba w pewnym sensie odsowietyzować Francję. Trzeba zburzyć układy, które zostały stworzone w latach 50., 60., 70. i które były bardzo skuteczne na samym początku, ale są już absolutnie nieskuteczne teraz. Trzeba np. rozbić tego molocha administracyjnego francuskiego, stworzyć znacznie bardziej skuteczną administrację. Trzeba wszczepić we Francję dużą dozę liberalizmu, czyli odpowiedzialności każdego w pewnym sensie za samego siebie, czego nie ma. Ale nie można zdradzić podstawowych ideałów francuskich, czyli np. pewnego systemu opatrznościowego, pomocy ludziom. I to udało się Sarkozy'emu przekazać. Przekroczył normalne rezerwuary głosów prawicy - uzyskał dużo więcej, bo ukazał się nie tylko jako człowiek, który będzie wprowadzał zmiany rewolucyjne, ale także jako człowiek, który będzie szanował tych, którzy są zagrożeni tymi zmianami.

- Czy Sarkozy grał w tej kampanii na najniższych instynktach wyborców? Czy on manipulował ludźmi? Te zarzuty pojawiają się, że to jest manipulator, że to jest człowiek, który szuka podziałów, który dzieli - nie łączy, to jest ktoś, kto próbuje zbadać czuły punkt elektoratu i bić w niego.

- Absolutnie. Myślę, że to jest prawdziwe zwierzę polityczne. Człowiek, który wie doskonale, w którym momencie co powiedzieć. I używa semantyki do tego, żeby osiągnąć swoje cele. Bardzo często w tej semantyce są akcenty populistyczne i bardzo często antagonizuje społeczeństwo. Nie myślę, że to jest głębia jego charakteru, on instrumentalizuje w pewnym sensie różnego rodzaju hasła. Można mówić, że to jest niezgodne z moralnością, bo to ma pewne skutki - widać to było wczoraj w pewnych miejscach na ulicach Francji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)