Sanok w strachu po bestialskim rozboju. Zaatakowano znanych biznesmenów

Mieszkańcy Sanoka nie mogą otrząsnąć się po ataku na znanych, lokalnych biznesmenów. Sprawcy pozostają na wolności, a mieszkańcy nie ukrywają, że boją się o swoje bezpieczeństwo. - Jest taka obawa, kto będzie następny. Ludzie nie śpią spokojnie - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską pan Wojciech.

Okolice, w których w Sanoku doszło do napadu
Okolice, w których w Sanoku doszło do napadu
Źródło zdjęć: © WP

03.09.2024 | aktual.: 03.09.2024 19:59

Prokuratura Rejonowa w Sanoku wszczęła śledztwo ws. zdarzenia, które miało miejsce w nocy z 26 na 27-go sierpnia 2024 r. w jednym z domów w Sanoku. Do zamożnej rodziny nad ranem wtargnęło czterech zamaskowanych sprawców.

Mężczyźni, mówiący ze wschodnim akcentem, zażądali wydania wszelkich kosztowności, biżuterii, a nawet telefonów rodziny. Skrępowali domowników oraz ich wnuki. Dzieci zostały zamknięte w łazience, podczas gdy bandyci zaczęli torturować małżeństwo J. Jak nieoficjalnie dowiedziała się Wirtualna Polska, kobieta i mężczyzna mieli być polewani wrzątkiem, bici, a nawet grożono im śmiercią. Finalnie małżeństwo wydało cały swój majątek, a sprawcy uciekli. Przed godz. 5 rano krzyki domowników usłyszał sąsiad, który uwolnił rodzinę i powiadomił służby.

- Sprawcy byli agresywni i brutalni. Domagali się wydania pieniędzy oraz biżuterii. Z uwagi na dobro śledztwa oraz dobro pokrzywdzonych, na obecnym jego etapie nie będą udzielane dalsze szczegółowe informacje - mówi nam Marta Kolendowska-Matejczuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krośnie.

We wtorkowe południe odwiedzamy dzielnicę Zatorze w Sanoku. Dom rodziny J. z daleka rzuca się w oczy. Na zbiegu ulic Konarskiego i Cichej spotykamy jednego z sąsiadów rodziny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Wybudziły nas krzyki. Od razu mieliśmy najgorsze myśli"

- Krzyki Adama wybudziły nas ze snu, to było jakoś około 5 rano. Wystraszyliśmy się, bo wiedzieliśmy, że są u nich wnuki, to malutkie dzieci. Nie mają szczęścia ci ludzie, dwóch synów im zmarło. Jakoś od razu mieliśmy najgorsze myśli - mówi nam Krystyna, sąsiadka małżeństwa J.

Jak relacjonuje, Agata i Adam prowadzą w Sanoku kantory, są także właścicielami budynku z lokalami użytkowymi i mieszkaniami na wynajem w centrum miasta. Podkreśla, że to bardzo rodzinni ludzie. - Mieli pod opieką dzieci, to cud, że nic im się nie stało. Maluchy były przerażone, wszystko słyszały, krzyki dziadków, tortury, groźby - dodaje nasza rozmówczyni.

Inny z sąsiadów, pan Wojtek, będący jednocześnie członkiem rodziny J. zwraca uwagę, że sprawa została zgłoszona na policję bardzo sprawnie. Na miejsce służby też przyjechały szybko, jednak sprawców do dziś nie udało się zatrzymać. - To musiała być zorganizowana grupa, która wiedziała, jak i kiedy zaatakować. Umieli się ulotnić umiejętnie. Jest to niepokojące, tym bardziej, że te tereny zamieszkują zamożni ludzie. Jest taka obawa, kto będzie następny. Ludzie nie śpią spokojnie - relacjonuje.

"Strach pomyśleć, jak to wpłynie na dzieci"

Pan Wojtek zaznacza, że pani Agata i pan Adam potrzebowali pomocy medycznej. Nie chce mówić o ich obrażeniach, ale agresję bandytów nazywa wprost "bestialskimi torturami".

Na ulicy spacerują młode matki z dziećmi. Jedną z nich jest Paulina, której córka bawiła się z wnukami rodziny J. - Strach pomyśleć, jak to wpłynie na te dzieci - mówi. - Ja często jestem sama, bo mąż jest strażakiem. Teraz zapalam na noc światła w całym domu. Nieswojo się czuję - dodaje. Jak podkreśla, nie tylko ona czuje się niepewnie. Wielu sąsiadów zdecydowało się na założenie monitoringu lub skorzystanie z usług firm ochroniarskich. - Jest trochę więcej patroli, ale nie powiedziałabym, że to jakieś wielkie działania. Zawsze może trochę odstraszą - liczy.

Prokuratura zapewnia, że na Podkarpaciu prowadzone są działania mające na celu uchwycenie sprawców. Mieszkańcy okolicznych miast mogą obserwować wzmożoną liczbę patroli. Dochodzenie prowadzone jest z art. 280 par. 2 Kodeksu karnego: "Jeżeli sprawca rozboju posługuje się bronią palną, nożem lub innym podobnie niebezpiecznym przedmiotem lub środkiem obezwładniającym albo działa w inny sposób bezpośrednio zagrażający życiu lub wspólnie z inną osobą, która posługuje się taką bronią, przedmiotem, środkiem lub sposobem, podlega karze pozbawienia wolności od lat 3 do 20".

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalnerozbójpolicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1688)