"Sankcje wobec Białorusi to oznaka bezsilności UE"
Dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN prof. Wojciech Materski, uważa, że sankcje wobec Białorusi wyrazem bezradności Unii Europejskiej. Z kolei dyrektor programu "Polityka rozszerzenia i sąsiedztwa UE" demosEuropa - Centrum Strategii Europejskiej Adam Balcer jest zdania, że UE musiała odwiesić sankcje, żeby zachować twarz.
31.01.2011 | aktual.: 31.01.2011 18:21
- W moim przekonaniu to (sankcje - red.) jest wyraz bezradności. Zatoczyliśmy koło, wróciliśmy w to samo miejsce. Takie sankcje już były raz nałożone, wycofano je. Usiłowano znaleźć jakiś sposób nawiązania z Białorusią stosunków, które powstrzymywałyby Łukaszenkę przed posunięciami zdecydowanie antydemokratycznymi. Nie udało się to - uważa prof. Materski.
Jak twierdzi ekspert: "Do zmian mogłyby skłonić Łukaszenkę ostre sankcje gospodarcze. Natomiast takie posunięcie, które utrudnia władzom białoruskim poruszanie się po Europie, ma znaczenie głównie prestiżowe. Nie jest to dolegliwe na tyle, żeby mogło doprowadzić do zmiany, którą moglibyśmy uznać, jeżeli nie za zadowalającą, to przynajmniej za otwarcie nowego pola do porozumienia".
W jego ocenie "UE nie zdecydowała się na sankcje gospodarcze być może dlatego, żeby nie pchnąć Łukaszenki w stronę Moskwy, bo wtedy byłby już zdeterminowany i prawdopodobnie musiałby albo ustąpić w kwestii demokratyzacji kraju, albo związać się ściślej z Moskwą".
"UE musi zachować twarz"
- Myślę, że prezydent Łukaszenka spodziewał się takiej decyzji, nie jest ona dla niego żadnym zaskoczeniem. Sam doprowadził do takiej sytuacji swoją postawą po wyborach, bezwzględnym rozpędzeniem opozycji, pobiciem działaczy opozycyjnych. Unia Europejska musiała zareagować. Dotychczasowa taktyka marchewki okazała się już niemożliwa do zastosowania i do kontynuacji. I w efekcie Unia nie miała wyjścia, musiała - żeby zachować twarz i wiarygodność - odwiesić te sankcje wizowe - twierdzi Adam Balcer.
- W tym momencie wydaje mi się jednak, że nie można się spodziewać dalszych radykalnych sankcji wobec Białorusi, ale niewykluczone, że Unia zdecyduje się na krok dalej - dodaje.
Balcer ocenia, że UE będzie robiła, to co w tej chwili robi Polska, czyli wspierała niezależne media i społeczeństwo obywatelskie. - Jeśli znowu jakieś gazety zostaną zamknięte, dziennikarze czy działacze ruchów opozycyjnych będą represjonowani, to Unia będzie musiała znowu zareagować - ocenia.