Samorządy o uchodźcach: "pomożemy, ale konieczne wsparcie"
- Możemy doraźnie pomóc większej grupie uchodźców, na stałe możemy przyjąć pojedyncze rodziny - mówili samorządowcy z woj. śląskiego podczas konferencji pt. "Uchodźcy na Śląsku. Problemy, wzywania, zagrożenia" w Siemianowicach Śląskich.
Za konieczne uznali rządowe i unijne wsparcie.
- Są dwie strony medalu. Jako samorządowiec i gospodarz miasta muszę stwierdzić, że nie jesteśmy przygotowani na dziś, żeby przyjąć dużą falę uchodźców. W Siemianowicach mamy 1300 rodzin oczekujących na mieszkania, setki, jak nie tysiące różnych tragedii rodzinnych, patologie, alkoholizm, przemoc. Ludzie proszą o mieszkania, czasem rozkładamy ręce, nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim naszym mieszkańcom, a żąda się, żebyśmy przyjmowali uchodźców - powiedział prezydent Siemianowic Rafał Piech.
- Druga strona medalu - chęć pomocy bliźniemu. Jako Polacy jesteśmy w większości katolikami. Kiedy patrzymy na twarz płaczącego dziecka, zaciska się serce, musimy tym ludziom w jakiś sposób pomóc. Mogą to być 2 rodziny, jak w Chorzowie, jeśli tak zrobi każda z 2,5 tys. gmin, to daje kilka tysięcy ludzi. Taki ciężar państwo jest w stanie udźwignąć, większego nie - dodał.
Dyrektor Wydziału Polityki Społecznej Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach Bożena Stępień poinformowała, że wojewoda zwrócił się niedawno do gmin z prośbą o określenie ich możliwości przyjęcia uchodźców.
- Na 167 gmin odpowiedziało dotychczas ponad 20 procent, większość negatywnie. Niektórzy dzwonią, pytając, czy wchodzi w grę np. ośrodek wczasowy, ale nie nadesłali jeszcze odpowiedzi - relacjonowała.
Prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński przyznał, że jego podwładni jeszcze takiej odpowiedzi nie udzielili. - Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć, bo nie znamy szczegółów, a nie możemy pomagać na dłuższą metę bez pomocy państwa i Unii Europejskiej - powiedział.
Chęciński zaznaczył, że w sytuacji nadzwyczajnej - nagłego napływu uchodźców - miasto dysponuje możliwościami pomocy przewidzianymi dla własnych mieszkańców w sytuacjach kryzysowych.
- Mamy łóżka polowe, pościel, na jakiś okres czasu możemy udostępnić zarządzane przez nas hotele i sale gimnastyczne - z tym, jak sądzę, nie ma nigdzie problemów, aby doraźnie pomagać - mówił. Podał, że w Sosnowcu mieszka obecnie 180 rodzin cudzoziemców, w tym ponad 120 z Ukrainy. - Żyją wśród nas, są naszymi znajomymi. Przyjęcie 2-4 rodzin nie byłoby żadnym problemem - zapewnił Chęciński.
Sekretarz Chorzowa Stefan Jarczyk dzielił się pozytywnymi doświadczeniami własnego miasta, gdzie już od 4 miesięcy przebywają dwie chrześcijańskie rodziny z Syrii. W pomoc dla nich zaangażowała się miejscowa Fundacja Wiara Miłość Nadzieja.
- Te rodziny są bardzo ostrożne, chcą żyć w cieniu, ale robią to w sposób spokojny, bardzo serdeczny, nie ma żadnych problemów z sąsiadami. Cały czas uczą się języka polskiego, szybko łapią podstawy, znają angielski, więc da się z nimi porozumieć. Zgłaszają się do nas osoby, które chcą im udzielić pomocy, np. zatrudnić w piekarni, inny przedsiębiorca oferował pomoc w otwarciu tradycyjnej syryjskiej restauracji - mówił Jarczyk.
Przewodniczący sejmowej komisji spraw wewnętrznych poseł Marek Wójcik (PO) podkreślił, że Polska rozpoczęła przygotowania do zmierzenia się z masowym napływem imigrantów już 1,5 roku temu, na początku kryzysu na Ukrainie.
- W sytuacji rzeczywistego kryzysu największej fali uchodźców od II wojny światowej musimy się z tą sytuacją zmierzyć. W mojej ocenie rząd jest przygotowany do takich działań. Nawet jeśli teraz się z taką sytuacją nie zmierzymy, mogą się zmienić szlaki przerzutowe, ludzie będą przerzucani szlakiem wschodnim przez Ukrainę, a wtedy to będzie nasz problem, tak jak dzisiaj Greków czy Włochów. Obecne zaangażowanie w proces rozpoczęcia zarządzania kryzysem przygotuje nas więc na przyszłe wyzwania - podkreślił Wójcik.