Samobójstwo Weroniki po śmierci księdza. "Ksiądz był dla niej drugim ojcem"

Pod koniec kwietnia 17-letnia Weronika z Leszczan (woj. podlaskie) popełniła samobójstwo. Zrobiła to dwa dni po śmierci księdza proboszcza, z którym była zaprzyjaźniona. Rodzice uważają, że do śmierci dziewczyny mogły przyczynić się plotki, jakie krążyły o niej i duchownym w ich miejscowości.

Samobójstwo Weroniki po śmierci księdza. "Ksiądz był dla niej drugim ojcem"
Źródło zdjęć: © East News | Grzegorz Bukała

10.05.2019 | aktual.: 10.05.2019 13:38

Ojciec Weroniki nawet nad trumną córki musiał tłumaczyć, że dziewczynę z księdzem proboszczem łączyła tylko przyjaźń, a duchowny był jej mentorem - podaje dziennikwschodni.pl.

- Ksiądz pomagał publikować jej wiersze, wspierał w pisaniu. Była lektorem w naszym kościele. Miałem jej zabronić chodzić do księdza, bo ktoś coś powiedział? Po tych plotkach pojechałem z nią do proboszcza. Oboje mi tłumaczyli, że nie było złamania ślubów czystości. Myślę, że ksiądz takich rzeczy by nie zrobił. Dlaczego miałem mu nie wierzyć? Komu, jak nie księdzu? - opowiada ojciec Weroniki, pan Zbigniew. – Ksiądz był dla niej drugim ojcem, lepiej ją rozumiał niż ja. A co mogłem jej dać? Obrządek przy zwierzętach i robotę w polu. Weronika chciała czegoś więcej, wyrwać się z Leszczan - dodaje.

Jak mówią rodzice 17-latki, plotki nie ucichły nawet po tragicznej śmierci Weroniki. W internecie mogli przeczytać, że córka była w ciąży z księdzem, nocowała u niego na plebanii i miała tam swój pokój. Rodzice zaprzeczają temu. Sekcja zwłok wykazała, że Weronika nie była przy nadziei.

- Mam żal do sąsiadów. Nie znali prawdy, a pisali i gadali te głupoty. I teraz, i wcześniej - żali się pan Zbigniew. Jak mówi mężczyzna, mieszkańcy Leszczan pisali nawet donosy na proboszcza do kurii. Twierdzili, że Weronika nocuje na plebanii, a jej relacje z duchownym mają podejrzany charakter. Tym oskarżeniom zaprzecza także kuria.

- W ostatnich dniach trzy fakty zadały kłam szerzącym się lotem błyskawicy pomówieniom: sekcja zwłok nastolatki, treść pozostawionego przez nią listu, wcześniej wielokrotnie przeinaczana, jak również poruszające wystąpienie ojca dziewczyny podczas pogrzebu. Prawdą jest, że nastolatka właśnie na plebanii szukała zrozumienia dla swoich problemów - powiedział portalowi ks. Adam Jaszcz, rzecznik prasowy archidiecezji lubelskiej.

Jak doszło do tragedii?

Proboszcz parafii, ks. Zygmunt, zmarł na rozległy zawał serca 25 kwietnia tego roku. Następnego dnia zniknęła Weronika. Szukała jej chełmska policja. Ciało dziewczyny znaleziono dwa dni później, 28 kwietnia w chełmskim lesie Borek. Popełniła samobójstwo. Media podawały, że zostawiła list pożegnalny. Miała w nim napisać, że nie potrafi żyć bez księdza i jego przyjaźni. Jak twierdzą rodzice, nie dostrzegli wcześniej, by była załamana i nic nie wskazywało na to, że dojdzie do tragedii.

Dziewczyna była bardzo zaprzyjaźniona z księdzem, choć dzieliła ich ogromna różnica wieku. Kapłan miał 67 lat, Weronika 17. Jak mówią rodzice, duchowny miał pomóc dziewczynie "wyrwać się z Leszczan". 17-latka uczyła się w jednym z chełmskich liceów, biegle mówiła po niemiecku, rozpoczęła kurs nauki jazdy. Marzyła o karierze w policji lub studiach prawniczych.

Rodzice opowiadają, że tuż przed śmiercią szykowała się do wakacyjnego wyjazdu. Miała pracować w lodziarni za granicą.

Źródło: dziennikwschodni.pl

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (425)