Samobójczy tweet Donalda Trumpa. Przyznał się do przestępstwa?
Swoim jednym tweetem Donald Trump naraził się na prawne kłopoty i wpędził swojego syna w jeszcze większe tarapaty. Tymczasem śledztwo w sprawie "Russiagate" wkracza w decydującą fazę.
Sądząc po jego wpisach na Twitterze, prezydent Stanów Zjednoczonych spędził znaczną część swojego weekendu pochłonięty obawami i frustracją związaną z dochodzeniem specjalnego prokuratora Roberta Muellera (nieodmiennie określanego przez Trumpa jako "Ukartowane Polowanie na Czarownice") oraz pojawiającymi się o nim informacjach w mediach (określanych jako "Wrogowie Ludu"). Temu tematowi poświęcił aż pięć swoich tweetów. Jak się okazuje - przynajmniej o jeden za wiele, bo za ich sprawą tylko pogorszył swoją sytuację - a przy okazji sytuację swojego syna, Donalda juniora.
"Fake news donoszą, co jest kompletnym zmyśleniem, że mam obawy w związku ze spotkaniem, które mój wspaniały syn Donald odbył w Trump Tower. Spotkanie miało na celu otrzymanie informacji na oponenta, co jest totalnie legalne i odbywa się cały czas w polityce - i skończyło się na niczym. Nie wiedziałem o nim!" - napisał Trump.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Popełnił w ten sposób duży błąd. Wydarzenie, o którym pisał Trump, to słynne już spotkanie 9 czerwca między czołowymi przedstawicielami jego kampanii (jej szefem Paulem Manafortem, jego zięciem Jaredem Kushnerem oraz synem prezydenta) z prawniczką Natalią Weselnicką, przedstawioną im jako wysłanniczka Kremla mająca do zaoferowania materiały kompromitujące Hillary Clinton. Spotkanie to jest jednym z głównych obiektów zainteresowania śledczych badających sprawę potencjalnej zmowy zespołu Trumpa z Rosjanami.
Brudy na Hillary
Do tej pory Trump i jego syn utrzymywali, że spotkanie dotyczyło sprawy zakazu adopcji rosyjskich dzieci przez Amerykanów, nałożonego przez Moskwę w odwecie za przyjęcie przez USA tzw. ustawy Magnitskiego. W tej sprawie zespół Trumpa wydał nawet specjalne oświadczenie, podyktowane - jak się później okazało - przez samego Trumpa seniora. Niedzielnym tweetem Trump przyznał w efekcie, że kłamał. A na dodatek potwierdził - wbrew wcześniejszym wielokrotnym zapewnieniom - że jego syn przynajmniej próbował doprowadzić do zmowy z Rosjanami.
Przeczytaj również: Senat przyjął ustawę Magnitskiego
To, czy do niej rzeczywiście doszło, nie jest pewne. Według uczestników spotkania rozmowy zakończyły się szybko po tym, jak okazało się, że Weselnicka nie posiada obiecanych materiałów. Mimo to, zaledwie kilka dni później rosyjscy hakerzy zaczęli publikować wykradzione e-maile kampanii Clinton i Demokratów.
Paradoksalnie jednak to, czy do aktywnej współpracy między Trumpem a Rosjanami faktycznie doszło, może nie mieć decydującego znaczenia. Bo dzięki tweetom Trumpa wiemy już na pewno, że jego ludzie podjęli próbę takiej współpracy. A on sam brał czynny udział w tuszowaniu tego faktu.
Zobacz także: Stanisław Tyszka: Donald Trump stawia sprawy na ostrzu noża
Trump jak Nixon
Nie jest to pierwszy raz, kiedy Trump pogorszył swoją sytuację za pomocą tweetów. Zaledwie pięć dni wcześniej, Trump napisał, że Prokurator Generalny Jeff Sessions powinien zakończyć śledztwo Muellera, tym samym dając kolejny dowód na wywierania nacisków na śledztwo i utrudnianie działań wymiarowi sprawiedliwości.
Jak zawuażył w rozmowie z WP były dyplomata i amerykanista dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, sytuacja przypomina tę, w której znalazł się Richard Nixon w związku z aferą Watergate.
- Pamiętajmy, że w sprawie Nixona mówiło się, że "tuszowanie było gorsze od samego przestępstwa". I to właśnie próby tuszowania i wpływania na śledczych pogrążyły wtedy prezydenta - zauważył.
"Za sprawą swoich tweetów, Trump pozwolił nam przejść z nieistotnej już debaty na temat tego, czy on i jego sztab wyborczy zrobili coś złego" - podsumował dziennikarz tygodnika "New Yorker" Adam Davidson. "Nasz kraj może teraz skupić się na innym pytaniu: co zrobić, kiedy prezydent otwarcie przyznał się do próby zmowy, kłamstw i tuszowania sprawy?".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl