Sakiewicz: próbowaliśmy informować Kościół o Wielgusie
Według redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza, przed publikacją tekstu na temat współpracy abpa Stanisława Wielgusa z tajnymi służbami PRL, były usilne próby poinformowania o tym różnych władz i osób w kościele.
12.01.2007 19:40
W piątek nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk powiedział, że każdy katolik, który o czymś wie, o jakiejś przeszkodzie dla danego kandydata na biskupa, powinien bezwzględnie o tym zawiadomić Stolicę Apostolską: poprzez Nuncjaturę lub bezpośrednio. Powtarzam każdy, czy jest ministrem, czy ambasadorem, czy dziennikarzem, czy kimś innym. To jest obowiązek jego sumienia jako katolika. Każdy miał taką możliwość. Tymczasem nikt do nas nie przyszedł, ani nie zadzwonił - oświadczył nuncjusz.
Dodał, że zobaczyliśmy tylko artykuł w "Gazecie Polskiej", ale był to artykuł bez odwołania się do jakiegokolwiek dokumentu, bez powołania się na źródła. Informacje te były tak napisane, że nie miały żadnych cech wiarygodności dowodowej. Działania takie oceniam jako zupełnie nieodpowiedzialne. Nie można pisać czegoś takiego w gazecie, nie poinformowawszy Nuncjatury. Ja czekam na dokumenty, na informacje udokumentowane, a nie na jakieś "plotki", o których piszą gazety - oświadczył nuncjusz.
Sakiewicz, komentując te słowa, powiedział, że wszystkie informacje kierowanej przez niego gazety na temat abpa Wielgusa potwierdziły się i była możliwość sprawdzenia tych materiałów zarówno przed, jak i po ich publikacji. Nie trzeba było komisji historycznych. Wystarczyło pójść do IPN-u, porozumieć się z jego władzami i sprawa byłaby wyjaśniona - mówił Sakiewicz.
Wcześniej skontaktowaliśmy się z najważniejszą osobą w tej sprawie, czyli z samym zainteresowanym, i on jak wiemy skłamał - podkreślił redaktor naczelny "GP".
Dodał, że wstępne informacje o tym, że mogą być problemy lustracyjne abpa Wielgusa pojawiły się wcześniej w "Przekroju" i "Rzeczpospolitej". Już wtedy można było rzecz sprawdzić. Jeżeli po tamtych informacjach nie było żadnej woli sprawdzenia, to oznacza, że tej woli po prostu nie było w ogóle - powiedział Sakiewicz.
Mało tego, jestem absolutnie przekonany, że gdyby nie to, że ujawniliśmy te dokumenty, ingres by się odbył i żadna komisja przed nim nie zajęłaby się tymi dokumentami - dodał.