Sąd zdecydował ws. Polańskiego: nie będzie ekstradycji reżysera
Krakowski sąd ogłosił, że po rozpoznaniu sprawy Romana Polańskiego, zdecydował, że nie dopuści do ekstradycji reżysera do USA. Jeszcze przed odczytaniem decyzji sądu - jak ustaliło Radio ZET - reżyser miał znaleźć się na pokładzie niewielkiego samolotu, który ma wystartować z lotniska w Krakowie i ma lecieć do Paryża. Okazało się jednak, że Polański wciąż jest w Polsce, zwołał tu konferencję prasową. - Cieszę się, że zaufałem polskiemu wymiarowi sprawiedliwości - powiedział.
30.10.2015 | aktual.: 30.10.2015 20:09
Jak stwierdził sąd, obrońcy Romana Polańskiego wykazali, że wniosek o ekstradycję jest bezzasadny. Według sądu ekstradycja reżysera do USA "jest niedopuszczalna" i byłaby bezprawnym pozbawieniem wolności.
Jeżeli sąd apelacyjny uzna, że ekstradycja jest niedopuszczalna, decyzja będzie ostateczna. Jeśli jednak zgodę wyrazi, ostateczne zdanie należeć będzie do ministra sprawiedliwości.
Samolot z Polańskim na pokładzie miał wystartować o godz. 13:00 z lotniska w Krakowie, lecz po południu Roman Polański zwołał konferencję. - Cieszę się, że zaufałem polskiej sprawiedliwości - mówił.
Dziennikarze pytali też o sprawę samolotu, który miał zabrać reżysera do Francji. - Co by to zmieniło? - odpowiedział Polański.
- Sprawa, mam nadzieję, jest zakończona w Polsce. Trudno jest opowiedzieć, ile to zabiera czasu, wysiłku, energii i jak cierpi z tego powodu moja rodzina, moje otoczenie, moi współpracownicy. Mam nadzieję, że to się wreszcie skończy - mówił Polański, a odpowiadając na pytanie o to, czy uważa sprawę za zakończoną, odrzekł: - Mogę w każdym razie trochę odetchnąć.
Podczas procesu prokurator stwierdziła, że ekstradycja z formalnego punktu widzenia byłaby dopuszczalna. Regulują to: umowa ze Stanami Zjednoczonymi oraz polskie przepisy.
Obrońcy wnosili o odmowę wydania reżysera. Użyli stwierdzenia, że Polański "nie jest faszystą ani szefem kartelu narkotykowego, żeby ścigać go do śmierci". Zdaniem obrony, uporczywość Amerykanów jest niezrozumiała. Obrońcy przytaczali słowa amerykańskiego prokuratora Roberta Gunsona, który stwierdził, że doszło do ugody między nim, poszukiwanym i pokrzywdzoną.
W opinii obrony, Amerykanie "grają nie fair", bo nie udostępnili protokołów z przesłuchania z udziałem prokuratora, a jedynie wysyłają wybiórczo dokumenty, które dowodzą winy Romana Polańskiego.
Obrona nie będzie składać zażalenia
Już po ogłoszeniu postanowienia sądu o niedopuszczalności ekstradycji do USA, obrońcy Polańskiego nie kryli satysfakcji. - Na pewno nie będziemy składać zażalenia - powiedział adwokat Jerzy Stachowicz, jeden z obrońców reżysera.
- Po prostu zrobiliśmy to, co do nas należało, i czujemy wielką satysfakcję z tego powodu, że dzięki tej decyzji sądu być może pan Polański będzie mógł realizować swoje plany zarówno zawodowe jak i osobiste na terenie naszego kraju - powiedział drugi obrońca Jan Olszewski.
Pytani o najważniejsze tezy uzasadnienia sądu obrońcy wyjaśnili, że było ono "wyjątkowo przemyślane, merytoryczne i nie wymaga żadnego komentarza".
Z kolei prok. Danuta Bieniarz powiedziała, że po analizie pisemnego uzasadnienia prokuratura podejmie decyzję, czy będzie składać zażalenie.
Piątkowe postanowienie będzie nieprawomocne i stronom przysługiwać będzie zażalenie do sądu wyższej instancji.
Roman Polański nie stawił się w sądzie, ale - jak poinformował jeden z jego obrońców mec. Jan Olszewski - jest w Krakowie.
Ekstradycji Polańskiego domagają się Stany Zjednoczone. W 1977 r. reżyser został uznany przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z nieletnią. Przed ogłoszeniem wyroku opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej z nim wtedy ugody.
Obrońcy Polańskiego chcieli przed sądem wykazać, że wniosek o ekstradycję jest bezzasadny z powodu zawarcia ugody przed sądem amerykańskim i odbycia kary przez poszukiwanego.
Jak podnosili przed sądem, odwołując się do materiału dowodowego, w ramach uzgodnionej kary reżyser dobrowolnie stawił się do zakładu karnego w Chino w Kalifornii i spędził tam 42 dni na tzw. obserwacji diagnostycznej, która maksymalnie może trwać 90 dni. Po tym okresie został zwolniony przez władze więzienne, według których jego dalszy pobyt w więzieniu nie był wskazany. Jednak przed ogłoszeniem wyroku opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej ugody.
O tych okolicznościach mówi m.in. film dokumentalny "Roman Polański. Ścigany i pożądany" Mariny Zenovich z 2008 r. Na wniosek obrony sąd zapoznał się z nim podczas jednego z posiedzeń.
Wniosek USA o ekstradycję Polańskiego trafił do Polski na początku 2015 r. Wcześniej - w październiku 2014 r. - władze USA wystąpiły o aresztowanie Polańskiego do czasu złożenia formalnego wniosku o ekstradycję. Krakowska prokuratura, do której przekazano sprawę, uznała, że aresztowanie nie jest konieczne.
Przesłuchanie Polańskiego w prokuraturze odbyło się 14 stycznia. Polański powiedział po nim mediom, że poddał się procedurze ekstradycyjnej i że ma zaufanie do polskiego wymiaru sprawiedliwości.
20 stycznia prokuratura skierowała do sądu formalny wniosek o stwierdzenie dopuszczalności ekstradycji. Wskazała w nim, że z umowy ekstradycyjnej zawartej między Polską a USA wynika, że można wydać obywatela polskiego do USA - także w przypadku przedawnienia ścigania w Polsce, gdy w USA okres przedawnienia nie upłynął. Prokuratura podkreślała jednocześnie, że zajmuje stanowisko "jedynie w odniesieniu do przesłanek formalnych i nie odnosi się do innych okoliczności".
Polański złożył wyjaśnienia na pierwszym posiedzeniu sądu 25 lutego. Trwały one blisko 9 godzin i odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Na kolejnym posiedzeniu 9 kwietnia sąd postanowił m.in. zwrócić się do USA o dokumenty dotyczące postępowania przeciw reżyserowi w USA, jego pobytu w zakładzie karnym i wniosku ekstradycyjnego do Szwajcarii, zakreślając termin odpowiedzi do 3 miesięcy. O odpowiednie dokumenty dotyczące postępowania ekstradycyjnego sąd wystąpił także do Szwajcarii. Dokumenty wpłynęły w zakreślonym terminie.
Na ostatnim posiedzeniu 22 września sąd zaliczył w poczet materiału dowodowego prawie wszystkie wnioski zgłoszone przez obrońców oraz dokumenty nadesłane z USA i Szwajcarii. Wnioski te poparła prokuratura, wskazując, iż zachodzi konieczność wyjaśnienia wszystkich wątpliwości w sprawie.
Wśród zgłoszonych przez obronę dowodów znalazły się m.in. potwierdzone notarialnie oświadczenia prok. Roberta Gunsona na temat faktu zawarcia ugody przez Polańskiego z sądem amerykańskim.
Prokuratura sprzeciwiła się tylko zaliczeniu w poczet dowodów filmu "Roman Polański. Ścigany i pożądany" i artykułów prasowych po konferencji zwołanej w 1977 r. przez sędziego prowadzącego sprawę. Jak wyjaśniali obrońcy, artykuły te "w dużej części są wypowiedziami udzielanymi w trakcie trwającego jeszcze procesu przez sędziego prowadzącego sprawę i świadczą o tym, że sędzia miał wyrobiony ogląd i był nieobiektywny". Sąd zaliczył jednak w poczet materiału dowodowego transkrypcję wypowiedzi sędziego i prokuratora z filmu na temat postępowania.
Sąd uznał nadesłane dokumenty za "wystarczające do oceny przebiegu postępowania pod kątem zgłoszonej przez obrońców możliwości naruszenia praw i wolności podejrzanego". Jak stwierdził, odpowiedź z USA została przygotowana w sposób rzetelny i sąd jest m.in. w stanie obliczyć, jaki okres podlega zaliczeniu ściganemu na poczet kary, gdyby postępowanie toczyło się w USA - tj. około roku.
Jednocześnie sąd zaznaczył, że pewnych dokumentów nie otrzymał. Chodzi m.in. o trzy protokoły przesłuchania prok. Roberta Gunsona, których brak stał się podstawą odmowy ekstradycji w Szwajcarii. - Zgodnie z oświadczeniem, były one sporządzone w związku z ciężką chorobą świadka i mogą być ujawnione tylko w przypadku procesu, gdyby nie było innej możliwości - wyjaśnił sędzia Dariusz Mazur. Brakowało także niektórych protokołów z postępowania, zniszczonych z powodu upływu czasu.
Polański, który ma polskie i francuskie obywatelstwo, w 2009 r. został zatrzymany na lotnisku w Zurychu na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania. Po trzymiesięcznym pobycie w areszcie i siedmiomiesięcznym areszcie domowym został uwolniony. Władze Szwajcarii zdecydowały, że nie wydadzą go USA, ponieważ "nie można wykluczyć z całkowitą pewnością błędu we wniosku ekstradycyjnym USA".
Apel pokrzywdzonej
Po aresztowaniu Polańskiego w Szwajcarii pokrzywdzona Samantha Geimer (poprzednio Gailey) wezwała sąd apelacyjny w Kalifornii, by umorzył sprawę karną przeciwko Polańskiemu, ale sąd odrzucił zarówno jej wniosek o umorzenie sprawy, jak i późniejszy wniosek obrońców - o zaoczny proces.
Po ogłoszeniu decyzji sądu w Krakowie, adwokat Samanthy Geimer ocenił ją pozytywnie. Prawnik powtórzył, że życzeniem jego klientki jest zakończenie sprawy. - Wysłałem do prawników pana Polańskiego w Polsce list z gratulacjami, że udało im się zademonstrować polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, iż ta sprawa, sprzed już 38 lat, powinna zostać zakończona - powiedział adwokat Lawrence Silver w Los Angeles. Jego wypowiedź przekazała agencja AP.
Adwokat ocenił, że polski i wcześniej szwajcarski wymiar sprawiedliwości "są w stanie zrobić to, czego nie jest w stanie zrobić system sprawiedliwości w Stanach Zjednoczonych, czyli dać nam zapomnieć o tej sprawie".
Adwokat Samanthy Geimer wyraził ocenę, że biorąc pod uwagę nieprawidłowości popełnione w ówczesnym postępowaniu przez biuro prokuratora okręgowego i sędziego, "sprawa ta zostanie odrzucona, jeśli kiedykolwiek ponownie zostanie otwarta".
Geimer zwracała się w przeszłości o umorzenie sprawy, tłumacząc, że oszczędzi to cierpień zarówno jej samej, jak i jej rodzinie.
Polański (autor takich filmów jak "Nóż w wodzie", "Dziecko Rosemary", "Chinatown", "Pianista", "Autor widmo") mieszka obecnie we Francji ze swoją żoną, francuską aktorką Emmanuelle Seigner i ich dziećmi. Z obawy przed aresztowaniem Polański nie odebrał w 2003 r. Oscara, przyznanego mu za reżyserię "Pianisty".