PolskaSąd przesłuchuje świadków ws. Jakubowskiej

Sąd przesłuchuje świadków ws. Jakubowskiej

Pierwsi świadkowie rozpoczęli zeznania w procesie byłej wiceminister kultury w rządzie SLD Aleksandry Jakubowskiej oraz trzech innych osób, oskarżonych o bezprawne wprowadzenie zmian w 2002 r. w rządowym projekcie ustawy o radiofonii i telewizji.

Sąd przesłuchuje świadków ws. Jakubowskiej
Źródło zdjęć: © PAP

27.04.2007 | aktual.: 27.04.2007 17:52

Podczas rozprawy Ewa Z., zastępca dyrektora prawno- legislacyjnego Ministerstwa Kultury opisywała prace nad ustawą w tym resorcie. Inny świadek - Martyna G., główny legislator z Rządowego Centrum Legislacji - opisywała z kolei, jak oskarżeni o usunięcie słów "lub czasopisma" pracowali nad projektem ustawy medialnej już po przyjęciu go przez rząd.

Białostocka prokuratura apelacyjna oskarżyła Jakubowską o przekroczenie uprawnień przez bezprawne dokonanie w marcu 2002 r. zmian zapisów w projekcie ustawy medialnej. Chodziło o zapis dotyczący prywatyzacji telewizji regionalnej i jego zmianę w taki sposób, że prywatyzacja byłaby niemożliwa. Rada Ministrów dopuściła tymczasem możliwość prywatyzacji Polskiej Telewizji Regionalnej SA po uprzednim uzyskaniu zgody ministra skarbu.

Janinie S. i Iwonie G. z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Tomaszowi Ł. z Ministerstwa Kultury zarzuca się, że "wspólnie i w porozumieniu" bezprawnie przerobili projekt ustawy medialnej, usuwając z niego słowa "lub czasopisma". Ich brak w ustawie oznaczał, że wydawcy czasopism mogliby kupić ogólnopolską telewizję, a wydawcy dzienników - już nie.

Żadna z osób nie przyznaje się do winy. Grozi im do pięciu lat więzienia. Sędzia Ireneusz Szulewicz przypomniał dziennikarzom, że wizerunek oskarżonych i ich nazwiska - oprócz Jakubowskiej - są chronione i nie można ich publikować. Również świadkowie zastrzegli swój wizerunek i nazwisko.

"Oni to skreślili"

Podczas rozprawy Martyna G., główny legislator z Rządowego Centrum Legislacji opisała, jak oskarżeni o usunięcie słów "lub czasopisma" pracowali 28 marca 2002 r. nad projektem ustawy medialnej już po przyjęciu go przez rząd. G. pracowała i pracuje nadal w jednym pokoju z Bożeną Szumilewicz, która w RCL miała pomoc Ministerstwu Kultury i Krajowej Radzie w ostatecznym opracowaniu projektu pod względem legislacyjnym.

Martyna G. zeznała, że po kilkugodzinnej pracy, gdy wróciła do swego pokoju, w którym pracowali wcześniej Szumilewicz i obecni oskarżeni, przyszła tam wicedyrektor nadzorująca ich pracę. Szumilewicz powiedziała do niej, wskazując jakiś zapis, "Proszę spojrzeć - oni to skreślili". Później G. dowiedziała się, że chodziło o wykreślenie słów "lub czasopisma".

G. zeznała, że z wyjaśnień Szumilewicz wynikało, iż pracowała ona na tekście projektu przygotowanym na posiedzenie Komitetu Rady Ministrów, który opiniuje projekty ustawy przed przekazaniem ich pod obrady rządu, a Janina S., Iwona G. i Tomasz Ł. mieli inny tekst, w którym nie było już słów "lub czasopisma". Zapewnili oni, że decyzję o wykreśleniu podjął rząd.

"Rząd zadecydował"

Świadek tłumaczyła - pytana przez obrońców - że nie sprawdziły tego w departamencie prezydialnym, który ma protokoły obrad Rady Ministrów, ponieważ Szumilewicz zaufała prawnikom, z którymi współpracowała. G. zeznała, że nie było innego przypadku, by ktoś zmienił merytoryczny tekst projektu ustawy po decyzji rządu. Prawnicy - jak każdy projekt przed przesłaniem do Sejmu - mieli go jedynie przejrzeć i poprawić pod względem prawnym i legislacyjnym. Jasne było, że nie mają prawa wprowadzać zmian merytorycznych do projektu.

G. opisała, że w jej obecności po jakimś czasie do Szumilewicz przyszła wiceprezes RCL Beata Hebdzińska i poprosiła, żeby wyjaśniła dlaczego z ustawy skreślono słowa "lub czasopisma". Szumilewicz zdenerwowała się, poproszona o napisanie notatki - sporządziła ją. Napisała, że autorzy projektu - przedstawiciele Ministerstwa Kultury i KRRiT zapewnili ją, że taką decyzję podjął rząd i dlatego taki tekst wyszedł z Kancelarii Premiera do Sejmu.

G. podkreśliła w zeznaniach, że Szumilewicz w trakcie, lub po napisaniu notatki kontaktowała się z Tomaszem Ł. i Janiną S. informując, że ma kłopoty z powodu braku słów w ustawie. Ponownie uzyskała od nich zapewnienie, że takie właśnie było ustalenie Rady Ministrów. G. zeznała, że Szumilewicz nie dodzwoniła się wtedy do trzeciej prawniczki - Iwony G. Hebdzińska (która jako jedna z czterech świadków miała w piątek zeznawać w sądzie, jednak jak podał sąd, nie otrzymała wezwania) przyjęła te wyjaśnienia Szumilewicz - zeznała G. Pytana przez obrońców powiedziała, że Szumilewicz nie została ukarana za rozbieżności między projektem a decyzjami rządu.

Praca na komputerach indywidualnych użytkowników

Ewa Z., zastępca dyrektora prawno-legislacyjnego Ministerstwa Kultury zeznała, że po powrocie z urlopu w końcu marca 2002 r. dowiedziała się, że jest problem z zapisami w ustawie medialnej. Później wielokrotnie była przesłuchiwana na ten temat przez prokuraturę. Sąd odczytał jej zeznania ze śledztwa.

Ewa Z. zeznała w piątek, że po powrocie z tygodniowego urlopu w końcu marca 2002 r. dowiedziała się z komunikatu rzecznika Ministerstwa Kultury, iż w projekcie nastąpił techniczny błąd i zapis różnił się od intencji Rady Ministrów. Z. nadzorowała tę ustawę podczas uzgodnień międzyresortowych w lutym 2002 r. i po tym, jak projektem zajął się 18 marca 2002 Komitet Rady Ministrów. Podczas urlopu zastępowała ją główny specjalista Maria Dąbrowska.

Sąd pytał Z. kto może być odpowiedzialny za wprowadzenie do projektu artykułu regulującego kwestię kto z wydawców prasy może posiadać udziały w telewizji, skoro nie było takiego rozwiązania w pierwotnym projekcie KRRiT i żaden z resortów ani organizacji, z którymi konsultowano projekt nie zgłaszał takiego rozwiązania.

Ewa Z. powiedziała, że tylko minister Jakubowska mogła podjąć odpowiedzialność za ten projekt. Pytana, czy konsultowała takie decyzje z departamentem prawnym resortu Z. odpowiedziała, że tak, ale nie w zakresie merytorycznej treści, jedynie wypracowania brzmienia takiego zapisu.

Obrońcy pytali Z. co oznaczało parafowanie tekstu pisma przewodniego wiceminister Jakubowskiej do projektu wysyłanego z ministerstwa Kultury już po decyzji rządu - czy sprawdzała ona jedynie samo pismo, czy również zawartość projektu. Z. zeznała, że projekt powinien być opatrzony pieczątką "za zgodność pod względem redakcyjnym i legislacyjnym" i podpisem sprawdzającego. Wyjaśniła, że takie sprawdzenie nie oznacza oceny merytorycznej rozwiązań zawartych w projekcie, a jedynie ich ocenę prawną i legislacyjną.

Dopytywana kto w pracach nad tym projektem był odpowiedzialny za jego przygotowania Ewa Z. zeznała, że za przygotowanie tekstu dla ministra odpowiadała osoba, w której zakresie prac był dany projekt - w tym wypadku oskarżony Tomasz Ł. - i osoba go nadzorująca - więc ona sama, a gdy nie było jej w pracy - zastępująca ją Maria Dąbrowska.

Pytana, kto w takim razie merytorycznie nadzorował projekt w resorcie kultury Ewa Z. wymieniła wiceminister Jakubowską oraz szefową departamentu europejskiego, która dbała o przeniesienie prawa unijnego do zapisów ustawy. Sama Z. zajmowała się przepisami dotyczącymi praw autorskich. Zaznaczyła, że w tym czasie ministerstwo nie miało specjalistów od zapisów dotyczących mediów i polegało na pracy krajowej rady.

Z. przypomniała przed sądem, że projekt ustawy o radiofonii i telewizji wyszedł z Rady i ona była jego autorem. To do KRRiT spływały też uwagi do projektu w ramach konsultacji społecznych. Przewodniczący KRRiT Juliusz Braun wskazał do pracy nad projektem Janinę S. i Iwonę G.

Z. jako zwierzchnik Tomasza Ł. nie oceniała negatywnie jego pracy nad projektem, po tym, jak okazało się, że brak w nim słów "lub czasopisma". "Po urlopie przeczytałam komunikat rzecznika, że to błąd techniczno-redakcyjny, zmieniający warstwę merytoryczną ustawy. Przyjmując to do wiadomości nie oceniałam działania Tomasza Ł." - powiedziała.

W piątek przed sądem stanęła też informatyk z KRRiT Anna T. Sąd odczytał jej zeznania złożone podczas zabezpieczania dla potrzeb śledztwa dysków i komputerów z działu prawnego Rady. Tłumaczyła w nich zasady działania systemu informatycznego w KRRiT.

Praca odbywała się na komputerach lub laptopach indywidualnych użytkowników, a nie na wspólnym serwerze. Serwer pocztowy zachowywał nadesłaną pocztę jedynie do momentu ściągnięcia jej na twardy dysk komputera użytkownika - wyjaśniała w śledztwie. Komputery były przypisane do konkretnych osób i one indywidualnie z nich korzystały, nie było informacji o nieautoryzowanym przez użytkownika wykasowaniu czy skopiowaniu danych.

Proces ruszył we wtorek 24 kwietnia. Kolejna rozprawa - 5 czerwca, następne - w sierpniu, m.in. 23 ma zeznawać Włodzimierz Czarzasty i Juliusz Braun, 29 - Danuta Waniek, a dzień później Michał Tober. Obrońca Jakubowskiej zapowiedział wniosek o powołanie na świadka b. premiera Leszka Millera. Chce go złożyć na czerwcowej rozprawie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)