Sąd odczytuje 250 tomów akt, a oskarżony... śpi
Od czterech lat w elbląskim sądzie toczy się proces Jana R., ps. Kulawy, szefa niebezpiecznego gangu. Sprawa trwa tak długo, bo oskarżony chciał odczytania wszystkich akt, a jest ich prawie 250 tomów. Każdy liczy 200 stron. Sąd czyta, a oskarżony śpi.
19.09.2010 | aktual.: 20.09.2010 10:51
Sąd odczytuje kolejne strony akt od prawie roku, a oskarżony w tym czasie śpi, a nawet chrapie. Według obserwatorów to celowe przedłużanie procesu, powodujące też zwiększenie kosztów postępowania. Według pełnomocnika oskarżonego, mecenasa Jerzego Sienkowskiego, zachowanie jego klienta w sali sądowej jest spowodowane pogarszającym się stanem zdrowia.
Oskarżony jest dowożony w konwoju do sali rozpraw na łóżku, ponieważ jest sparaliżowany po wypadku. Na każdej rozprawie musi być obecny lekarz, który czuwa nad stanem zdrowia Jana R. Odczytywanie przez sąd kolejnych tomów akt toczy się w obecności stron: prokuratora i pełnomocnika.
Jak powiedziała rzeczniczka sądu okręgowego w Elblągu sędzia Dorota Zientara, wniosek o odczytanie tomów akt złożył zgodnie z przepisami kodeksu postępowania karnego sam oskarżony. Powołał się na przepis mówiący o tym, iż "protokoły i dokumenty podlegające odczytaniu na rozprawie można uznać za ujawnione w całości lub w części bez ich odczytywania, należy jednak je odczytać, jeśli którakolwiek ze stron o to wnosi".
Jak powiedziała sędzia Zientara, oskarżony taki wniosek złożył i sąd musiał go uwzględnić.
Według prokuratury gang, którym kierował "Kulawy", odpowiada m.in. za zabójstwa, handel narkotykami, przemyt alkoholu i papierosów. Cała sprawa liczy 248 tomów.
"Odczytywanie akt przez sędziego rozpoczęło się 30 listopada 2009 roku. Do tej pory odczytano 51 tomów. Sąd zaplanował kolejnych 12 terminów procesu na wrzesień i październik" - powiedziała sędzia Zientara.
Podkreśliła, że odczytywane obecnie akta sprawy zna zarówno sąd, bo musiał się z nimi zapoznać przed procesem, jak i strony.
Sędzia Zientara powiedziała, że oskarżony z uwagi na swój stan zdrowia zgodnie z zaleceniem lekarzy nie może przebywać w sali rozpraw dłużej niż cztery godziny z dwiema przerwami, a jego zachowanie "pozostaje do oceny".
Jak twierdzą obecni na rozprawach, dochodzi do sytuacji, że oskarżony w czasie odczytywania przez sąd tomów, o które sam wnosił, śpi, a nawet chrapie. Ponieważ narusza to powagę wymiaru sprawiedliwości, sąd zwraca uwagę oskarżonemu. Doszło też do sytuacji, gdy sąd zdecydował o wydaleniu z sali Jana R., bo ten - gdy się obudził - zaczął wobec sądu "zachowywać się lekceważąco i niewłaściwie".
Obrońca "Kulawego" powiedział, że stan zdrowia jego klienta od jakiegoś czasu pogarsza się i nie należy odbierać jego zachowania w sali rozpraw jako lekceważenia sądu.
- On przebywa w areszcie już 7 lat i nie został należycie przebadany, a skarży się na szereg dolegliwości, ostatnio na przykład na zapalenie ucha - powiedział obrońca. Dodał, że w kwietniu biegły lekarz uznał, że Jan R. powinien zostać skierowany na specjalistyczne badania, ale sąd odrzucił wniosek.
Nie wiadomo, kiedy sąd zakończy czytanie tomów. Być może stanie się to do końca roku. Po tym strony będą mogły jeszcze złożyć swoje wnioski. Gdy sąd je rozpatrzy, przyjdzie czas na mowy stron i wyrok.
Po dwóch latach procesu w 2008 roku obłożnie chory gangster zaskarżył Polskę do Trybunału w Strasburgu. Popiera go Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która uważa, że Polska naruszyła tu europejską konwencję; przeciwnego zdania jest polski rząd.
Jak poinformował dr Adam Bodnar z HFPC, wyrok przed Trybunałem w sprawie Jana R. jest spodziewany do końca tego roku. Jak podkreślił Bodnar, Jan R. poskarżył się do Trybunału na warunki pobytu w areszcie w Barczewie oraz na brak należytej opieki medycznej.
NaSygnale.pl: Obława za groźnym zbiegiem