PolskaSąd nie uwzględnił zażalenia Brunona K. na areszt

Sąd nie uwzględnił zażalenia Brunona K. na areszt

Krakowski sąd apelacyjny nie uwzględnił zażalenia obrońców podejrzanego o przygotowywanie zamachu terrorystycznego Brunona K. na kolejne przedłużenie aresztu. Uznał, że przedłużenie było uzasadnione i utrzymał w mocy decyzję sądu okręgowego.

Sąd nie uwzględnił zażalenia Brunona K. na areszt
Źródło zdjęć: © WP.PL | Robert Kulig

29.08.2013 | aktual.: 29.08.2013 18:14

45-letni Brunon K. został zatrzymany 9 listopada ub. roku. Postawiono mu zarzut przygotowywania zamachu bombowego w budynku sejmu na konstytucyjne organy RP (m.in. na prezydenta, premiera i rząd). W toku postępowania zarzuty rozszerzono o nakłanianie dwóch osób do przeprowadzenia zamachu i wywołania zdarzenia mającego postać wybuchu oraz nielegalne posiadanie oraz handel bronią. Prokuratura uznała, że jego czyny miały charakter przestępstwa terrorystycznego.

Na mocy decyzji sądu Brunon K. pozostanie w areszcie do początku listopada. - Sąd apelacyjny nie podzielił argumentów podnoszonych przez obrońców i utrzymał w mocy decyzję sądu okręgowego o dalszym stosowaniu izolacyjnego środka zapobiegawczego - powiedział rzecznik Prokuratury Apelacyjnej Piotr Kosmaty. Według prokuratury jedynie izolowanie Brunona K. zabezpieczy prawidłowy tok postępowania.

Obrońcy wnosili o zwolnienie Brunona K. w zamian za poręczenie majątkowe 170 tys. zł w postaci hipoteki na nieruchomości. Podnosili m.in., że obawa matactwa, na którą powołuje się prokuratura, na obecnym etapie postępowania już nie istnieje. Wskazywali także, że zagrożenie zamachem nie było realne, ponieważ Brunon K. nie posiadał samochodu wojskowego scot, nie mógłby na nim zmieścić planowanej ilości środków wybuchowych, ani nie mógłby nim podjechać pod budynek sejmu. Ponadto - jak podkreślali - dopóki z Brunonem K. nie skontaktowali się funkcjonariusze, "jego słowa nigdy nie stałyby się ciałem".

Z wystąpień obrońców wynikało, że w sprawie jest pięciu świadków incognito.

Sąd Apelacyjny podtrzymał przekonanie o realności zamachu. Za realną uznał także obawę matactwa, powołując się na nielegalną próbę przekazania przez Brunona K. listu do żony.

Według prokuratury za zarzucane Brunonowi K. przestępstwa może grozić do 15 lat więzienia.

Biegli: Brunon K. poczytalny

Pod koniec lipca prokuratura otrzymała opinie biegłych z obserwacji sądowo-psychiatrycznej Brunona K. Biegli uznali, że był on poczytalny w chwili popełnienia zarzucanych mu czynów. Prokuratura oczekuje jeszcze na opinię biegłego kryptologa pracującego nad złamaniem szyfrów, które Brunon K. stosował w swej korespondencji mailowej. Według zapowiedzi, akt oskarżenia powinien zostać skierowany do sądu w ciągu najbliższych miesięcy.

Według śledczych były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie zamierzał zdetonować w pobliżu sejmu 4 tony materiałów wybuchowych umieszczonych w samochodzie. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w sejmie projektu budżetu.

Prokuratura podała, że podejrzany przyznał się do części zarzutów - do prowadzenia szkoleń dla osób, które zwerbował, oraz przeprowadzenia próbnych detonacji - celem miało być przeprowadzenie zamachu. - Natomiast stwierdził, że jego motywacja i jakby przystąpienie do tych działań nie wynikało bezpośrednio z jego woli, tylko działał niejako siłą sugestii innych osób - mówił prowadzący śledztwo prok. Mariusz Krasoń. Prokuratura określa to jako linię obrony oskarżonego. Wskazana osoba podczas przesłuchania zaprzeczyła, by pełniła taką rolę. Brunon K. nie przyznał się także do nakłaniania innych osób do zamachu terrorystycznego i do handlu bronią.

W trakcie przeszukań w kilkudziesięciu miejscach w kraju odnaleziono m.in. materiały wybuchowe, zapalniki, piloty do zdalnego inicjowania wybuchu, kilkanaście sztuk broni palnej i amunicję, kamizelki kuloodporne, hełmy, stroje maskujące, sfałszowane tablice rejestracyjne i książki o tematyce pirotechnicznej. Większość materiałów wybuchowych została dopiero zamówiona i Brunon K. jeszcze nimi nie dysponował.

Jak ujawniono, ABW interesowała się Brunonem K. od końca 2011 r. Na jego ślad natrafiła prowadząc szczegółową analizę kontaktów Andersa Breivika, który w lipcu 2011 roku w Norwegii zamordował 77 osób, a wcześniej - jak informowała ABW - kupił w Polsce kilkaset gramów substancji do produkcji ładunków wybuchowych. ABW ustaliła, że Brunon K. wykonuje bomby i potrafi je odpalać zdalnie oraz dokonuje rozpoznania sejmu, nakręcił też filmy z próbnych detonacji materiałów wybuchowych. Jak podawały media, w szkoleniach organizowanych przez Brunona K. uczestniczyli pod przykryciem funkcjonariusze ABW.

Pod koniec lipca krakowska prokuratura zarzuciła 32-letniemu Marcinowi K. spod Warszawy, który kontaktował się z Brunonem K., nielegalne wytwarzanie broni i amunicji oraz wytwarzanie i posiadanie materiałów wybuchowych. Funkcjonariusze ABW podczas przeszukania domu w warszawskich Włochach znaleźli m.in. prawie pół kilograma trotylu, 30 dekagramy pentrytu, siedem egzemplarzy broni samodziałowej, dwa granaty domowej produkcji oraz znaczną ilość amunicji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)