Sąd Najwyższy nie uchylił immunitetu swego byłego sędziego
Sąd Najwyższy ostatecznie odmówił uchylenia immunitetu swego emerytowanego sędziego Zdzisława B., któremu IPN chciał postawić zarzut bezprawnego - zdaniem IPN - stosowania dekretu o stanie wojennym z 1981 r.
07.02.2008 12:00
Ta odmowa sądu dyscyplinarnego SN to konsekwencja uchwały siedmiu sędziów SN. W grudniu 2007 r. orzekli oni, że sędziowie z lat 80. musieli stosować dekret o stanie wojennym. Uchwała oznaczała w praktyce, że IPN nie będzie mógł stawiać zarzutów sędziom za bezprawne stosowanie dekretu. Postawienie zarzutów wymaga uchylenia immunitetów, co po uchwale SN nie jest możliwe, gdyż trafiła ona do księgi zasad prawnych.
Dziś wiadomo, że dekret Rady Państwa PRL z 12 grudnia 1981 r. wydrukowano w Dzienniku Ustaw 17 grudnia - i dopiero od tej daty można mówić o jego obowiązywaniu. Na "DzU" widniała jednak data 14 grudnia, z mocą wsteczną obowiązywania od 12 grudnia. Takie antydatowanie wyszło na jaw dopiero w 1991 r.
Katowicki pion śledczy IPN chciał stawiać zarzuty przekroczenia uprawnień 24 prokuratorom i sędziom (w tym dwóm sędziom SN w stanie spoczynku), którzy w pierwszych miesiącach stanu wojennego oskarżali, skazywali i przedłużali areszty wobec działaczy "Solidarności" między 12 a 16 grudnia, kiedy ten akt prawny - jak dziś wiadomo - jeszcze nie obowiązywał.
Jeden z wniosków IPN o uchylenie immunitetu dotyczył sędziego SN w stanie spoczynku Zdzisława B., któremu chciano zarzucić niedopełnienie obowiązków i bezprawne pozbawienie wolności dwóch działaczy "Solidarności". Orzekając w SN, sędzia nie uwzględnił w 1982 r. zażalenia obrony na ich areszt.
W lipcu 2007 r. I prezes SN Lech Gardocki, jako prezes sądu dyscyplinarnego dla SN, odmówił przyjęcia wniosków IPN. Powołał się na orzecznictwo SN, że sędziowie nie wiedzieli o antydatowaniu "DzU", oraz że mieli obowiązek stosować wszelkie przepisy. Zdaniem Gardockiego, IPN nie przedstawił dowodu, że stosując dekret sędziowie mieli taką wiedzę - co jest warunkiem postawienia zarzutu.
Od tej decyzji odwołał się IPN, według którego Gardocki nie mógł uznać wniosku za bezzasadny, zanim sąd merytorycznie go nie zbadał. IPN twierdził, że nie jest oczywiste, iż sędziowie nie wiedzieli o antydatowaniu dekretu.
We wrześniu 2007 r. rzecznik dyscyplinarny dla SN wniósł o spytanie siedmioosobowego składu SN, czy sędziowie z lat 80. wiedzieli, że dekret antydatowano i czy mogli odmówić zastosowania przepisu o działaniu prawa wstecz.
Siedmiu sędziów SN uznało, że ze względu na brak w PRL sądowego mechanizmu kontroli zgodności ustaw z konstytucją oraz brak w konstytucji PRL zakazu działania prawa wstecz, sądy orzekające na podstawie dekretu o stanie wojennym nie były zwolnione z obowiązku stosowania ustaw retroaktywnych (czyli przewidujących działanie prawa wstecz). Według SN, nie można mówić o obowiązku kontroli przez sądy konstytucyjności dekretu o stanie wojennym, bo PRL nie była demokratycznym państwem prawnym. Jednym z tego przejawów był brak kontroli konstytucyjności ustaw, wobec czego sądy nie mogły tego robić, nawet jeśli ustawy naruszały zasadę niedziałania prawa wstecz.
W czwartek trzech sędziów SN utrzymało decyzję Gardockiego co do B., powołując się na wiążącą moc grudniowej uchwały. Zażalenie IPN nie wnosi nic nowego i powtarza tylko argumenty pierwszego wniosku IPN - uzasadniał sędzia SN Edward Matwijów.
Po uchwale IPN zapowiadał umorzenie części śledztw co do sędziów i prokuratorów ze stanu wojennego. Pion śledczy IPN prowadzi w całym kraju także wiele śledztw wobec b. milicjantów o bezprawne internowania, które zaczęły się zanim dekret o stanie wojennym zaczął obowiązywać - czyli między 12 a 16 grudnia. Do sądów trafiają już pierwsze akty oskarżenia.