ŚwiatSąd Najwyższy: majowe eurowybory są ważne

Sąd Najwyższy: majowe eurowybory są ważne

Wybory do Parlamentu Europejskiego są ważne - orzekł Sąd Najwyższy. W głosowaniu, które odbyło się 25 maja, Polacy wybrali 51 europosłów.

Sąd Najwyższy: majowe eurowybory są ważne
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka

Do Sądu Najwyższego wpłynęły 64 protesty wyborcze. W przypadku 13 protestów Sąd Najwyższy uznał, że zarzuty protestu są zasadne, lecz naruszenie przepisów kodeksu wyborczego lub przestępstwo przeciwko wyborom nie miało wpływu na wynik wyborów. Początkowo sędzia poinformował o 11 zasadnych protestach; jednak po ostatecznej kwalifikacji zgłoszonych zarzutów, za zasadne uznano 13 protestów.

W przypadku siedmiu protestów Sąd Najwyższy wyraził opinię o niezasadności zarzutów. Jeden protest zwrócono z uwagi na brak podpisu, a pozostałe pozostawione zostały bez dalszego biegu, gdyż np. złożono je przed terminem, po terminie, zostały złożone bez powołania się na odpowiednie przepisy lub przez osoby do tego nieuprawnione.

Protesty, które sąd uznał za zasadne, ale nie mające wpływu na wynik głosowania w siedmiu przypadkach dotyczyły błędów podczas liczenia głosów w obwodowych komisjach wyborczych. W tych komisjach nie uwzględniono ważnie oddanych głosów na określonych kandydatów; były to głosy w liczbie od 1 do 49.

Za zasadne sąd uznał także protesty dotyczące pięciu komisji, w których po zakończeniu głosowania nie wywieszono w widocznym miejscu kopii protokołu głosowania. Komisje te nie miały dostępu do systemu informatycznego i uznały, że nie powinny sporządzać protokołu głosowania, ale udały się do rejonowych punktów odbioru protokołów, w których wprowadziły dane do systemu informatycznego a następnie sporządziły oryginały protokołów i wywiesiły je w lokalach. W ocenie Sądu Najwyższego stanowiło to naruszenie przepisów, jednak sąd wyraził zdanie, że protokoły zostały sporządzone zgodnie z liczbą oddanych głosów.

Do naruszenia przepisów zdaniem sądu doszło także w obwodowej komisji nr 232 w Warszawie. Ok. godz. 19.20 po przybyciu większej liczby wyborców okazało się, że urna się zapełniła, i wyborcy nie mogli wrzucić do niej głosów. Część agresywnie zachowujących się wyborców oderwała wieko urny, interweniowała policja. Przewodniczący komisji zamówił drugą urnę. SN uznał, że ostatecznie nie doszło do zniekształcenia liczby głosów.

Pięć protestów pozostawionych bez dalszego biegu dotyczyło braku możliwości głosowania we Lwowie, gdyż nie utworzono tam obwodu głosowania. Sąd Najwyższy uznał, że lista obwodów do głosowania, również utworzonych za granicą, była powszechnie dostępna i wyborcy mogli się z nią zapoznać.

Siedem protestów Sąd Najwyższy uznał za niezasadne m.in. ze względu na brak dowodów na stawiane zarzuty lub oparcie ich na błędnej wykładni przepisów prawa wyborczego.

Prokuratura generalna i przewodniczący PKW Stefan Jaworski wnioskowali o stwierdzenia ważności wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Szef PKW powiedział, że jeszcze przed zarządzeniem przez prezydenta eurowyborów jedno z ugrupowań politycznych "przeprowadziło bardzo agresywną retorykę przeciwko polskim organom wyborczym". Zaznaczył, że Polsce od 1990 r. żadne wybory powszechne nie zostały nigdy unieważnione, a przypadki unieważnienia wyborów na szczeblu podstawowym, na przykład do rad gmin, były sporadyczne. Dodał, że sporadyczne są także wypadki popełnienia przestępstw przeciwko wyborom.

- Mimo to przeciwko Państwowej Komisji Wyborczej i innym organom wyborczym kierowano różnego rodzaju inwektywy i złośliwości, jak 'szkolenia moskiewskie', 'ruskie serwery', 'alternatywne głosowanie', 'konieczność fotografowania protokołów wyborczych' - powiedział Jaworski, nie wymieniając nazwy ugrupowania.

Przed majowymi wyborami do PE politycy Prawa i Sprawiedliwości mówili o utworzeniu alternatywnego sposobu przeliczania głosów. Mężowie zaufania PiS mieli m.in. gromadzić sfotografowane protokoły z głosowania, by potem zweryfikować wynik wyborów podany przez PKW.

Jak mówił w połowie kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński, demokracja opiera się o zasadę ograniczonego zaufania. - Mężowie zaufania to instytucja przewidziana przez ordynację wyborczą. Chodzi o to, żeby działali wewnątrz systemu, który pozwoli na alternatywne liczenie głosów. To jest po prostu potrzebne. Nasza demokracja niekiedy kuleje i to bardzo. System będzie służył, żeby głosy były policzone, żeby każdy wiedział, że nie wszystko można - powiedział szef PiS.

Kaczyński mówił też wówczas o "niepokojących zjawiskach" m.in. dużej liczbie głosów nieważnych w niektórych gminach. - Naprawdę do końca nie wiemy, gdzie są liczone polskie głosy. Były wieści o serwerach poza polskimi granicami. Wolałbym, żeby serwery były własnością Państwowej Komisji Wyborczej, by były w pomieszczeniach PKW. Tak nie jest - mówił lider PiS.

Jeden z protestów uznany przez sąd za zasadny, lecz bez wpływu na wynik wyborów, został zgłoszony przez pełnomocnika wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Głównym zarzutem PiS było błędne, zdaniem tej partii, zakwalifikowanie głosów jako nieważne. PiS wskazywał, że odsetek głosów nieważnych w majowych wyborach wyniósł 3,12 proc., a w wyborach do PE w 2009 r. - 1,77 proc. SN postanowił protest zostawić bez dalszego biegu, uzasadniając m.in., że w proteście nie wskazano nawet jednej komisji obwodowej, gdzie miałoby dojść do rzekomego nieprawidłowego ustalenia wyników głosowania.

W wyborach do PE Polacy wybrali 51 europosłów; wygrała je Platforma Obywatelska z poparciem 32,13 proc. wyborców. Drugie miejsce zajęło PiS z 31,78 proc. głosów. Dalej uplasowały się: SLD-UP - 9,44 proc., Nowa Prawica - 7,15 proc. i PSL - 6,8 proc.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)