Sąd Najwyższy. 4086 protestów wyborczych ws. stronniczości TVP bez dalszego biegu

Wnoszący protesty nie wskazali, jaki związek miałby istnieć między niewłaściwą realizacją misji przez telewizję publiczną a naruszeniem kodeksu wyborczego. Martyna Łuczak z Zespołu Prasowego SN w opublikowanym stanowisku wskazuje, że wyborca powinien udowodnić, w jaki sposób konkretne przepisy Kodeksu Wyborczego - dotyczące głosowania, ustalenia wyników głosowania lub mające wpływ na wynik wyborów - zostały naruszone.

"Ogólne zarzuty o hipotetycznym zachowaniu się milionów wyborców i o dokonanych przez nich wyborach nie mogą być same z siebie, w ramach demokratycznego państwa prawnego, traktowane jako zarzut naruszenia norm Kodeksu wyborczego lub popełniania przestępstwa mającego wpływ na wynik wyborów" - czytamy na stronie Sądu Najwyższego. Ze stanowiska wynika, że nawet jeśli istnieją wątpliwości co do rzetelności TVP w kampanii, to nie była ona jedynym środkiem przekazu dostępnym wyborcom.

"Protesty nie wykazały związku? Sam złożyłem protest, w którym to wykazywałem i zawarłem liczne wnioski dowodowe" - przekonuje na Twitterze Michał Wawrykiewicz ze stowarzyszenia "Wolne Sądy".

Po wyborach prezydenckich do Sądu Najwyższego wpłynęło niemal 6 tysięcy protestów. Wyborcy skarżyli się na niedostarczenie pakietów wyborczych czy problemy z dopisaniem się do spisu wyborców. Ponad 2/3 protestów dotyczyła stronniczości TVP w relacjonowaniu kampanii i faworyzowania konkretnego kandydata.

Po odrzuceniu protestów w tej sprawie, Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN do rozpatrzenia pozostało niespełna tysiąc. Decyzja o stwierdzeniu ważności wyborów ma zostać ogłoszona w poniedziałek. Do tej pory SN rozpoznał w sumie 4941 protestów, z czego zarzuty 56 uznał za zasadne, ale bez wpływu na wynik wyborów.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl"