Są rozczarowani. Migranci opuszczają Niemcy
Niemcy obiecują rozwój i stabilność, mimo to wielu imigrantów przyznaje, że żyje z poczuciem wykluczenia. Coraz więcej osób rozważa opuszczenie kraju, a dziennikarze przypominają, że ponad 25 proc. mieszkańców Niemiec ma pochodzenie migracyjne.
- Wszystko, co przywiodło mnie do Niemiec, już tam nie istniało i w pewnym momencie pomyślałem, że wystarczy. Nie chcę, aby moje dzieci, jeśli kiedykolwiek będę je miał, dorastały w tym kraju - mówi Giannis N. Woli nie podawać swojego nazwiska. Opuścił grecką wyspę Samos w wieku 18 lat, aby studiować inżynierię lądową w Niemczech. Do Niemiec przyciągnęła go dobra reputacja kraju, który oferuje równe szanse i stoi na straży sprawiedliwości społecznej.
W 2020 roku, z tytułem magistra, postanowił wrócić do ojczyzny – po 16 latach w Niemczech.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pilnują granicy polsko-niemieckiej. Co na to mieszkańcy Słubic?
Pracował w zachodnioniemieckim mieście Essen jako kierownik projektu w sektorze prywatnym, a później jako inżynier budownictwa mostów w sektorze publicznym, zanim ostatecznie spróbował szczęścia jako freelancer. - Zrobiłem wszystko, co mogłem, aby zbudować tam życie, ale wciąż napotykałem bariery - mówi 39-latek w rozmowie z DW. I podaje przykład: - Pracowałem na budowie, a klient odmówił zapłaty faktury - ponad 100 tys. euro. Jego odpowiedź brzmiała: "Nie pozwolę ci się wzbogacić tutaj, w Niemczech" - relacjonuje.
Według Giannisa był to jasny wyraz niechęci wobec obcokrajowców. Grek poczuł, że nigdy nie został naprawdę zaakceptowany. Na przeprowadzkę zdecydował się po tym, jak zdał sobie sprawę, że bez względu na to, jak dobrze był zintegrowany, zawsze będzie postrzegany jako "Grek". - Najpierw jesteś leniwym Grekiem na uniwersytecie, a potem skorumpowanym Grekiem w pracy. Jestem dumny z bycia Grekiem, ale sposób myślenia, który za tym stoi, stał się dla mnie toksyczny - opowiada.
Przeczytaj także: Migranci skarżą się na Polskę. "Wielu zgłasza przemoc i upokorzenie"
Co czwarty imigrant rozważa opuszczenie Niemiec
Bariery, na które napotkał Giannis N. w Niemczech, znalazły odzwierciedlenie w nowym badaniu opublikowanym przez Instytut Badań nad Zatrudnieniem (IAB) z Norymbergi. Z ankiety przeprowadzonej wśród 50 tys. migrantów, którzy przeprowadzili się do Niemiec w wieku 18-65 lat wynika, że co czwarty z nich rozważa wyjazd. Osoby ubiegające się o azyl, które nie mają jeszcze uznanego statusu pobytu w Niemczech, zostały wyłączone z badania.
Badanie, przeprowadzone między grudniem 2024 a kwietniem 2025 roku, wykazało, że osoby, które najprawdopodobniej wyjadą, są dobrze wykształcone, odnoszą sukcesy i są dobrze zintegrowane. Jednym słowem: to osoby, których Niemcy najbardziej potrzebują.
Jak wynika z badania, zamiar opuszczenia Niemiec to "wyniki złożonej gry cech indywidualnych, integracji społecznej, (powodów) ekonomicznych i postrzeganej akceptacji społecznej". Respondenci wymieniali również rodzinę, niezadowolenie polityczne, wysokie podatki i biurokrację jako powody do wyjazdu.
Nieco ponad jedna czwarta mieszkańców Niemiec ma pochodzenie migracyjne. Tylko od 2015 roku do kraju przybyło około 6,5 mln osób, głównie Syryjczyków i Ukraińców.
Przeczytaj także: Napięta sytuacja na granicy z Niemcami. MSWiA podało dane
Bez znajomości niemieckiego żyjesz "jak duch"
Utku Sen, 33-letni inżynier ds. cyberbezpieczeństwa, również opuścił Niemcy po trzech latach, również jako powód podaje poczucie wykluczenia. Swój pierwszy rok w Berlinie opisuje jako "miesiąc miodowy". Później zdał sobie sprawę, jak trudne może być życie cudzoziemca bez dobrej znajomości niemieckiego. - Jako Turek zawsze czułem się obywatelem drugiej kategorii. Myślałem, że stanie się częścią niemieckiej społeczności zajmie dziesięciolecia, albo że nigdy do tego nie dojdzie - mówi.
Po opublikowaniu na YouTubie filmu w języku tureckim o codziennej dyskryminacji w Niemczech (film ma prawie pół miliona wyświetleń) Utku Sen przeniósł się do Londynu. W filmie porównał życie w Niemczech do kreacji Bruce'a Willisa w "Szóstym zmyśle". - Istnieje życie poza tobą, a ty do niego nie należysz. Błąkasz się po nim jak duch. Inni ludzie nie są nawet świadomi, że istniejesz i nie możesz się z nimi połączyć - opisuje.
Umiejętność porozumiewania się w języku angielskim znacznie ułatwiła mu życie w Londynie. - W przeciwieństwie do Niemiec, Brytyjczycy są bardziej otwarci i akceptują obcokrajowców i różne kultury. Nie doświadczyłem tam żadnej dyskryminacji. To sprawiło, że poczułem się częścią społeczeństwa i zwiększyło moją miłość do niego - stwierdził Sen.
Płynny niemiecki nie zawsze pomaga
Według Kaliny Velikovej z Bułgarii nawet płynne posługiwanie się językiem niemieckim niekoniecznie przełamuje bariery w Niemczech. 35-latka, która spędziła dziewięć lat w Bonn, studiując i pracując w opiece społecznej, powiedziała, że po raz pierwszy poczuła się wykluczona podczas studiów - pomimo doskonałej znajomości języka niemieckiego. - Nigdy nie zapomnę, ile czasu zajęło zbliżenie się do ludzi - nawet jako koleżanki ze studiów. Rozmawiałam z kimś jednego dnia, a następnego zachowywał się, jakby mnie nie znał. Tam, skąd pochodzę, to się po prostu nie zdarza - mówi.
Z czasem ciągłe poczucie dystansu społecznego zaczęło wywierać na nią wpływ. - Zaczęłam być coraz chłodniejsza. Czułam, jakbym miała alergię na Niemcy, a tego nie chciałam - opowiada. W 2021 roku wyjechała z Bonn do Sofii, gdzie obecnie pracuje jako menedżerka projektów. - Oczywiście tutaj też są różne trudności, ale generalnie jakość mojego życia poprawiła się - mimo że zarabiam mniej i pracuję więcej – przyznaje
Przeczytaj także: Czy Niemcy podrzucają migrantów? "Całe Słubice są jak podminowane"
Niemcy stąpają po cienkiej linie
Dla ekonomisty Christiana Dustmanna, dyrektora Instytutu Gospodarki i Przyszłości Pracy Fundacji Rockwool w Berlinie, język pozostaje kluczowym czynnikiem integracji. Dustmann podkreśla, że nauka języka niemieckiego jest niezbędna - nie tylko dla rynku pracy i przedsiębiorstw, ale także dla samych migrantów.
Jednocześnie zaznacza, że postrzeganie atmosfery jako nieprzyjaznej, jest typowe nie tylko dla Niemiec. - Gdyby przeprowadzić to badanie w Wielkiej Brytanii, odpowiedzi prawdopodobnie nie różniłyby się zbytnio od tego, co słyszymy w Niemczech - mówi z rozmowie z DW. Zauważa też, że im więcej imigrantów przyjmuje dany kraj, tym więcej obaw pojawia się wśród jego mieszkańców. - Może to prowadzić do kultury, którą niektórzy imigranci postrzegają jako nieprzyjazną - zaznacza.
Badanie przeprowadzone w 2024 roku przez Fundację Bertelsmanna wykazało, że obawy społeczne dotyczące migracji w Niemczech rosną - trend ten odzwierciedla rosnące poparcie dla skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która wykorzystała obawy związane z migracją w wyborach parlamentarnych w lutym br., zyskując w nich drugie miejsce.
Wiele osób w Niemczech coraz bardziej martwi się potencjalnymi negatywnymi konsekwencjami imigracji do Niemiec, takimi jak rosnące koszty państwa opiekuńczego, brak mieszkań czy rosnące wyzwania w systemie szkolnictwa. Zdaniem Dustmanna "polityka musi stąpać po bardzo cienkiej linie" - między nieprzeciążaniem społeczeństwa, a byciem przyjaznym dla nowych przybyszów, którzy są również ważną częścią gospodarki i społeczeństwa.
Przeczytaj także: Masowe deportacje Afgańczyków. Ten kraj wydala ich na potęgę
Potrzebna jest zmiana kulturowa
Podczas gdy polityka musi równoważyć spójność społeczną i otwartość, Anastasios Penolidis uważa, że prawdziwa zmiana sięga głębiej. Kierownik ośrodka dla uchodźców, który przeprowadził się do Niemiec siedem lat temu, mówi, że edukacja społeczeństwa jest niezbędna do sprostania wyzwaniom stojącym przed migrantami. - Więcej edukacji politycznej i społecznej, nowe instytucje do walki ze zjawiskami takimi jak rasizm i niższe podatki dla osób o niskich dochodach - wymienia to, co jego zdaniem jest konieczne.
Dodaje, że on sam ledwo wiąże koniec z końcem, mimo że on i jego dziewczyna pracują w pełnym wymiarze godzin. Krytykuje wysokie stawki podatkowe dla bezdzietnych osób stanu wolnego, nazywając je "niesprawiedliwymi i demotywującymi". 33-latek przyznaje, że i on rozważał ostatnio powrót do Grecji - z powodu wysokich podatków i rasizmu strukturalnego, z którym nadal ma do czynienia. Ma jeszcze jednak nadzieję na zmiany.
Przeczytaj także: