Są powiaty, gdzie koronawirusa znają tylko z telewizji. "Do nas nikt nie przywlókł"
Choć mamy już w Polsce ponad 7700 przypadków zakażeń koronawirusem, są regiony, do których epidemia nie dotarła. W Ustrzykach Dolnych, Włodawie czy Gołdapi wirusa znają tylko z doniesień mediów. Liczą, że jakimś cudem nikt nie zawlecze do nich choroby.
- Tak, to już siódmy tydzień epidemii, a u nas nic. Sam jestem zdziwiony - zastanawia się Marek Andruch, starosta powiatu bieszczadzkiego. - Najbardziej martwiłem się, kiedy ogłoszono zamknięcie szkół. Sporo osób przyjechało wtedy w Bieszczady, chcąc skorzystać z wolnego. Bałem się, że ta koronaturystyka przywlecze do nas wirusa. Potem zamknięto ruch w parku narodowym, hotele i pensjonaty opustoszały. Siedzimy tu na peryferiach Polski, odcięci od reszty kraju, samotni, ale na razie bezpieczni - dodaje urzędnik.
Zastrzega, że jest w stałym kontakcie ze stacją epidemiologiczną w Ustrzykach Dolnych. U sąsiadów w Lesku jest czterech chorych. Do Ustrzyk wirus póki co nie dotarł. 150 osób, które wróciły z zagranicy, kontynuuje kwarantannę. Po testach nieliczni pacjenci z objawami kaszlu i gorączką okazali się negatywni. Podobnie jak grupka narciarzy, która była na feriach zimowych w Europie Zachodniej i ponoć miała kontakt z kimś chorym. Poszczęściło się, są zdrowi.
- Pomaga nam to, że ludzie są rozsiani po terenie. Granica jest zamknięta i pilnowana przez straż graniczną. Mało kto jeździ po miastach. Nawet sprawy urzędowe już wcześniej załatwiano e-mailem, telefonem - podsumowuje Marek Andruch.
Koronawirus na peryferiach Polski
Ustrzyki Dolne i Bieszczady to jedna z 30 zielonych wysp w morzu epidemii. Nie ma tam ani jednego potwierdzonego testem przypadku koronawirusa. Gdzie epidemia nie dotarła? Zazwyczaj to lokalne społeczności. Mieszkańcy słabo zaludnionych terenów i małych miasteczek. Mało kto z nich jeździł podczas ferii na narty do Włoch i czy Austrii. A ci, którzy wracali do rodzin z pracy za granicą, trafiali na kwarantannę. Nie było od kogo się zarazić.
- Zastawiałem się, czy robimy coś nie tak. Zacząłem nawet dzwonić po okolicznych szpitalach, czy mają pacjentów z naszego powiatu. Nic - zwierza się Mariusz Januszko pełniący obowiązki Powiatowego Inspektora Sanitarnego we Włodawie (woj. lubelskie). - Przecież gdybyśmy mieli bezobjawowego nosiciela koronawirusa, to minęło na tyle dużo czasu, że zachorowałby ktoś z jego otoczenia ze słabszą odpornością. Regularnie testujemy osoby z objawami, ale okazują się negatywne - dodaje.
Od Ukrainy i Białorusi powiat odgrodzony jest rzeką Bug. Na zachodzie graniczy z powiatem parczewskim. Tam też długo opierali się wirusowi. Chorobę Covid-19 potwierdzono u jednej osoby.
50 kilometrów do koronawirusa. Może nie przywloką
Z Parczewa do Włodawy jest 50 kilometrów, mieszkańcy liczą, że przy ograniczeniach ruchu samochodowego oraz komunikacji, uda się uniknąć zakażeń. - Jeśli zdarzy się jakiś przypadek, to raczej przywleczony. Martwię się o mieszkańców naszego domu pomocy społecznej. Niedawno przewieziono do nas dwóch pacjentów z ośrodka w Lublinie, gdzie wystąpiły zachorowania. Pilnujemy ich i troszczymy się - dodaje inspektor Januszko.
Chwali dyscyplinę mieszkańców. Od czasu wprowadzenia obostrzeń nie dostał żadnej informacji od policji o naruszeniu warunków kwarantanny czy nieodpowiedzialnym zachowaniu.
Najmniejszych śladów wirusa nie widać też w powiecie gołdapskim (woj. warmińsko-mazurskie). Tylko jedna osoba na 27 tys. mieszkańców podlega kwarantannie. Zero chorych, zero osób z podejrzeniem choroby. Fenomenem jest Mława i okolice. Był jeden chory, ale... wyzdrowiał. Cały powiat ponownie stał się "terenem zielonym".
Dodajmy, że dane pokazują jedynie zdiagnozowane przypadki. Zdarzało się, że skąpo przeprowadzone testy fałszowały obraz epidemii. Tak było w przypadku Nowego Sącza, który na początku cieszył się brakiem zakażeń. Okazało się, że miejscowy sanepid miał przeprowadzić 60 testów, ale pobrał tylko 19 próbek, i jedynie z trzech uzyskano wyniki. Gdy testy ruszyły w większej skali, okazało się, że "zielony region" ma już 14 chorych.
Szczegółowa mapa koronawirusa. 30 zielonych wysp
Mapę koronawirusa według powiatów stworzyli pracownicy Fundacji Ambasada Kultury. Aktualizują ją na podstawie raportów powiatowych stacji epidemiologicznych. - Dokładniejsza skala niż w przypadku danych z samych województw i zachorowania naniesione na mapę powiatów, dają lepszą informację, szczególnie osobom z mniejszych miejscowości. Dzięki mapie każdy może sprawdzić, jak daleko ma do najbliższego większego ogniska epidemii i co dzieje się w jego lokalnej społeczności - mówi WP Łukasz Gosławski z Fundacji Ambasada Kultury.
Dodaje, że zainspirował się serwisem "Corona Map", przygotowanym przez służby epidemiologiczne Korei Południowej. Informację o aktywności osób chorych oraz poddanych kwarantannie podaje się tam na bieżąco. Powszechna i dokładna informacja to jedno z działań, które pozwala ograniczyć skalę epidemii.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl