Konflikt na granicy. Walczą ze sobą o wodę
80-letni traktat zobowiązuje USA i Meksyk do wzajemnego dostarczania wody z potężnych rzek. Ale jak dostarczać coś, czego się nie ma? - pisze Szymon Bujalski z "Ziemia na rozdrożu".
13.07.2024 | aktual.: 13.07.2024 16:36
Konflikty o wodę to melodia odległej przyszłości? Fałsz.
Konflikty o wodę to problem biednych państw afrykańskich i azjatyckich? Fałsz raz jeszcze.
Spór graniczny między USA i Meksykiem zyskuje nowy wymiar. I jest nim właśnie woda. A dokładniej – jej brak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stara umowa, nowy klimat
W 1944 r. USA i Meksyk podpisały traktat, w ramach którego zobowiązały się do dostaw odpowiednich zasobów wody w pięcioletnich cyklach. Amerykanie mają ją zapewniać z rzeki Kolorado, a Meksykanie – z rzeki Río Bravo (Rio Grande). W obu przypadkach dostępność wody obliczono na podstawie danych z pierwszej połowy XX w. W umowach przewidziano krótkoterminowe susze, ale nie wieloletnie megasusze.
Tymczasem Meksyk zmaga się z największą i najpoważniejszą suszą od 2011 r., która dotyka prawie 90 proc. kraju. W stanie Chihuaha na północy kraju nie widziano kropli deszczu od ponad ośmiu miesięcy. Poziom wód w zbiornikach Falcon i Amistad, które rozciągają się wzdłuż granicy i dostarczają wodę do domów i gospodarstw rolnych, spadł zaś do historycznie niskich poziomów. W połowie czerwca Amistad był wypełniony w 25 proc., a Falcon tylko w 10 proc.
Zobacz także
Z tego powodu kraj nie wywiązuje się z zapisów traktatu.
- Mamy traktaty, które tworzono przy stabilnym klimacie, ale teraz próbujemy je wyegzekwować w klimacie, który taki nie jest - zaznaczył Victor Rueda, klimatolog z Meksyku. - Trzeba uznać, że umowy o podziale wody muszą uwzględniać zmieniający się klimat - dodał w rozmowie z CNN.
Ukarać Meksyk czy zrozumieć?
Tymczasem w przygranicznych regionach trwa wyczekiwanie nawet nie tyle deszczu, co wręcz burz tropikalnych. Trudno jednak przewidzieć, kiedy i gdzie uderzą burze i spadnie deszcz. "Jednak eksperci twierdzą, że podejście polegające na modlitwie o deszcz jest ryzykowną, krótkoterminową strategią w obliczu zawiłego, długoterminowego problemu" – ocenia CNN.
Politycy z Meksyku tłumaczą jednak wprost: nie mogą dostarczyć wody, której nie mają. Nie przekonuje to rolników ze stanu Teksas, którzy obwiniają drugą stronę o brak realizacji zapisów traktatu. Przez to ich sytuacja jest wręcz kryzysowa. Niektórzy nie mają wyjścia i muszą zakończyć działalność rolną. Tak stało się chociażby z jedyną w Teksasie cukrownią, którą zamknięto w lutym po ponad 50 latach działalności. Zatrudniała ponad 500 pracowników etatowych i tymczasowych.
Z powodu niewywiązania się z umowy niektórzy przywódcy zdominowanego przez Republikanów stanu wzywają administrację prezydenta Joe Bidena do wstrzymania jakiejkolwiek pomocy dla Meksyku. Chcą, by uruchomiono ją ponownie dopiero wtedy, gdy kraj ten zrekompensuje straty w dostawach wody z ostatnich lat.
"Konflikt ten uwypukla ogromne trudności związane z podziałem kurczących się zasobów wody w coraz cieplejszym i suchszym świecie" - podsumowuje CNN.
Sami przegrani
Susza nie jest tu jednak jedynym winowajcą. W ostatnich dekadach popyt na wodę wzrósł gwałtownie wraz z intensywną urbanizacją i rozwojem rolnictwa wzdłuż rzeki Rio Grande.
Eksperci zwracają przy tym uwagę, że 80-letnia umowa o podziale wody doprowadziła do swego rodzaju uzależnienia. Ludzie zaczynają polegać na prawach wodnych, aby rozwijać przemysł, uprawiać rolnictwo i budować miasta. - A gdy już się na tym polega, zmiana staje się niezwykle bolesna - stwierdziła dla CNN Sarah Porter, ekspertka ds. polityki wodnej z Uniwersytetu Stanowego w Arizonie.
Trudno będzie więc przekształcić umowę, gdy wszyscy przyzwyczaili się do poprzednich standardów. Problem w tym, że z powodu zmiany klimatu dawne standardy obowiązują już tylko na papierze.
Dlatego według Ruedy, woda nie może być grą o sumie zerowej, w której zysk jednej strony zależy od straty drugiej. Na zmianie klimatu przegrywają wszyscy. Im szybciej zdadzą sobie z tego sprawę władze USA i Meksyku, tym lepiej dla wszystkich.
Fala upałów
Tymczasem przygraniczny konflikt o wodę to jeden z wielu problemów, jaki przynosi zmiana klimatu. W ostatnim czasie około 270 milionów mieszkańców USA musiało radzić sobie z upałami przekraczającymi 32 st. C. przez wiele dni z rzędu. To 80 proc. całej populacji. W pierwszej części czerwca w hrabstwa Maricopa w stanie Arizona stwierdzono prawie 20 proc. więcej zgonów niż w tym samym okresie rok wcześniej.
W Meksyku 13 czerwca odnotowano prawie 52 st. C. – to najwyższa temperatura w historii dla tego miesiąca. Z powodu upałów od marca zmarło co najmniej 125 osób, a tysiące innych doznało udaru cieplnego. Rzeczywista liczba ofiar gorąca może być jednak znacznie większa, gdyż zazwyczaj tego typu przypadki wymykają się medycznym statystykom.
"Ekstremalne upały pogłębiły poważną suszę i zanieczyszczenie powietrza, powodując przerwy w dostawie prądu, niedobory wody, tysiące pożarów i masowe wymieranie zagrożonych małp i ptaków" – relacjonuje "The Guardian".
Fali upałów z ostatnich tygodni przyjrzała się naukowa organizacja z World Weather Attribution. Jej analiza wykazała, że z powodu zmiany klimatu jej wystąpienie w USA i Meksyku było 35 razy bardziej prawdopodobne.
Obecnie poziom globalnego ocieplenia zbliża się do 1,5 st. C. Jeśli osiągnie 2 st. C., śmiertelne fale upałów – zdaniem twórców badania – staną się "bardzo powszechne". Może do tego dojść już w połowie tego wieku.
Autor: Szymon Bujalski, "Ziemia na Rozdrożu"