"Diabeł z Darfuru". Bogacz z Sudanu rzucił wyzwanie generałowi
Od tygodnia trwają zażarte walki o stolicę Sudanu Chartum. Milicja gen. Mohammeda Dagalo ściera się z oddziałami regularnej armii wiernymi gen. Burhanowi. Zginęło już ponad 400 osób, a końca walk nadal nie widać. Kim są walczący generałowie i dlaczego skoczyli sobie do gardeł? Kto wspiera poszczególne strony konfliktu?
Historia gen. Dagalo jest nierozerwalnie związana z wojną w jego rodzinnym Darfurze (zachodnia część Sudanu). Gdy w 2003 r. w Darfurze wybuchła wojna, 28-letni wówczas Dagalo wstąpił w szeregi tzw. Dżandżawidów (arab. "Diabły na koniach"). Były to arabskie milicje, przy pomocy których Omar al Baszir, ówczesny prezydent Sudanu chciał zdusić rebelię.
Diabeł z Darfuru
Wojna przyniosła Dagalo ogromną władzę i pieniądze. Już w 2013 r. dosłużył się stopnia generała, a prezydent Baszir mianował go dowódcą tworzonych właśnie tzw. Sił Szybkiego Wsparcia (RSF). RSF powstało na kanwie milicji Dżandżawidów, jednak prezydent Baszir, który dyktatorsko rządził Sudanem od 1989 r., miał dla tej formacji ambitniejsze zadanie. Chciał, aby RSF stało się jego "strażą pretoriańską", która będzie przeciwwagą dla regularnej sudańskiej armii. RSF miało chronić Baszira przed wojskowymi zamachami stanu, które w historii Sudanu zdarzały się nader często.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Generał Dagalo wydawał się idealnym kandydatem na szefa "prezydenckiej ochrony". Wszystko co osiągnął, zawdzięczał Baszirowi. Dodatkowo Dagalo – jako pochodzący z peryferyjnego Darfuru – był politycznym outsiderem i nie posiadał związków z wpływową "chartumską elitą".
Baszir musi odejść
Sytuacja diametralnie zmieniła się jednak na przełomie 2018 i 2019 r., gdy przez Sudan przetoczyła się fala antyrządowych protestów. Armia – bojąc się o utratę swoich wpływów – postanowiła sama obalić Baszira. Dagalo dowiedział się o spisku wojskowych. Zamiast jednak go rozbić, sam dołączył do konspiratorów.
W rezultacie, w kwietniu 2019 r., regularna armia i milicje Dagalo wspólnie przeprowadziły zamach stanu i zakończyły 30-letni okres dyktatorskich rządów Baszira.
Rządy generałów
Władzy nie przekazano jednak w ręce cywilów. Zamiast tego powołano tzw. Radę Suwerenności. W jej skład weszli zarówno wojskowi, jak i przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego. Rada miała być tymczasowym organem, który miał przeprowadzić Sudan przez okres transformacji, pomóc w organizacji wolnych wyborów i ostatecznie ulec rozwiązaniu.
Zasiadający w Radzie Suwerenności reprezentanci społeczeństwa obywatelskiego szybko znaleźli się jednak w cieniu. Na pierwszy plan wysunęli się generałowi Burhan i Dagalo – odpowiednio przewodniczący i wiceprzewodniczący Rady.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Generałów od początku łączyła specyficzna relacja. Burhan – jako głównodowodzący regularną sudańską armią – traktował Dagalo z dużą nieufnością. Sudańska armia, która tradycyjnie posiada ogromne wpływy w kraju obawiała się rosnącego znacznego Dagalo i jego milicji. Na to nałożyła się także regionalna walka o wpływy – Burhan blisko współpracuje z Egiptem, natomiast Dagalo ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
Mimo różnic i wzajemnej nieufności, w 2021 r. Dagalo i Burhan wspólnie przeprowadzili – kolejny już – zamach stanu. Odsunęli premiera Hamdoka od władzy i wyrzucili z Rady Suwerenności przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego. Rządy generałów nie potrwały jednak długo. Już pod koniec 2022 r. – pod międzynarodową presją – wojskowa junta zgodziła się oddać władzę w ręce cywilów.
Zgodnie z nowym porozumieniem, milicja Dagalo (RSF) miała zostać włączona w skład regularnych sił zbrojnych. Gdyby do tego doszło, Dagalo straciłby swoją "prywatną armię". Tym samym jego wpływy zostałyby mocno ograniczone.
Dagalo nie mógł do tego dopuścić i postanowił rozwiązać konflikt z Burhanem siłą. 15 kwietnia 2023 r. ludzie Dagalo rozpoczęli zamach stanu. Plan szybkiego opanowania stolicy jednak się nie powiódł, a kraj znalazł się na krawędzi wojny domowej.
Bez bohaterów
Ani gen. Dagalo, ani gen. Burhan nie są pozytywnymi bohaterami tej historii. Obaj blisko współpracowali z Omarem Baszirem i wspierali jego dyktatorskie rządy. To także oni byli głównymi architektami zamachu stanu z 2021 r., wymierzonego w legalnego premiera Hamdoka.
Mimo że obaj generałowie mówią o potrzebie "ochrony demokracji", to żadnemu z nich na niej nie zależy. W obecnej walce chodzi im o pieniądze i wpływy, a nie – o dobro kraju.
Watażka z ambicjami
Dagalo jest dużo przebieglejszym graczem niż Burhan. W rodzinnym Darfurze Dagalo zbudował swoje udzielne królestwo. Dzięki kontroli nad tamtejszymi kopalniami złota, stał się jednym z bogatszych ludzi Afryki. Pod swoimi rozkazami ma ok. 100 tysięcy członków milicji, z których wielu – jako najemnicy – walczyło w ostatnich latach w Libii czy Jemenie.
Generał Dagalo posiada także wielu wpływowych sojuszników. Popierają go przede wszystkim Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz marszałek Haftar z Libii. Pomoc może zaoferować mu także Erytrea czy Etiopia. Dodatkowo Dagalo posiada niejasne powiązania z rosyjską grupą Wagnera, która od 2017 r. szkoli jego milicje i zaangażowana jest w wydobycie sudańskiego złota.
Regionalna układanka sprawia, że starcia między oddziałami Burhana i Dagalo szybko mogą przerodzić się w krwawą wojnę domową, finansowaną przez zewnętrznych graczy. Ryzyko jest tym większe, że także Burhan może liczyć na pomoc z zagranicy – po jego stronie jest m.in. Egipt i Czad.
Wall Street Journal, powołując się na zachodnich dyplomatów i zdjęcia satelitarne, twierdzi, że pierwsze transporty broni trafiły już do gen. Dagalo. Za tą pomocą mają stać Emiraty i marszałek Haftar. Centrum operacji ma znajdować się w bazie lotniczej Kufra w południowej Libii, niedaleko granicy z Sudanem.
Rosyjska inspiracja?
Bliskie powiązania Dagalo z grupą Wagnera sprawiły, że część komentatorów zaczęła doszukiwać się rosyjskiej inspiracji w próbie zamachu stanu w Sudanie. Nie ma jednak na to żadnych dowodów.
Mało tego, dotychczas Rosjanie współpracowali zarówno z gen. Burhanem, jak i Dagalo. Obaj generałowie byli także częstymi gośćmi w Moskwie i życzliwie podchodzili do pomysłu budowy rosyjskiej bazy morskiej na sudańskim wybrzeżu Morza Czerwonego – umowę w tej sprawie podpisano już w 2020 r., ale presja USA na Sudan opóźnia rozpoczęcie budowy.
Końca walk nie widać
Walki o Chartum trwają już tydzień. Ludziom Dagalo udało się uzyskać efekt zaskoczenia i przejąć kontrolę nad kilkoma strategicznymi częściami sudańskiej stolicy, m.in. lotniskiem, kwaterą główną sił zbrojnych i pałacem prezydenckim. To jednak zbyt mało, aby złamać opór armii i gen. Burhana, który każdego dnia ściąga do stolicy kolejne oddziały i przygotowuje się do kontrataku.
Przedłużające się walki o stolicę mogą doprowadzić do wybuchu wojny domowej, w którą zaangażują się sąsiedzi Sudanu – już kilka miesięcy temu regionalni gracze zajęli wyraźne stanowiska w sporze między Burhanem a Dagalo. W sieci już teraz krążą pierwsze informacje o emiracko-libijskich dostawach uzbrojenia dla milicji Dagalo.
Jeśli starcia między Burhanem a Dagalo przerodzą się w wojnę domową, to sudański konflikt może zdestabilizować cały region – w szczególności Czad, gdzie mieszka część rodziny Dagalo, np. gen. Bichara Issa Djadallah, doradca prezydenta Czadu to kuzyn Dagalo.
Zachodni dyplomaci, a w szczególności Amerykanie, liczą na to, że konflikt samoczynnie wygaśnie, a Dagalo i Burhan pojednają się. Słowa obu generałów sugerują jednak, że nie ma już miejsca na ustępstwa i walka będzie trwała do końca: "Burhan zostanie złapany albo umrze jak pies" – grzmiał pierwszego dnia walk gen. Dagalo.