Najpierw wielka powódź, potem wielki pożar. Największe miasta świata zagrożone przez skrajności
Aż 95 proc. największych miast na świecie staje się coraz bardziej gorących lub coraz bardziej mokrych. Co piąte popada zaś ze skrajności w skrajność, gdy jedna katastrofa może dość szybko zostać zastąpiona przez drugą.
W połowie marca w hrabstwie Los Angeles ewakuowano ludzi z ponad 100 domów. Przyczyną była nadchodząca wielka burza, która zagrażała wywołaniem powodzi błyskawicznej i lawiny błotnej.
Ewakuowane osoby mieszkały obok miejsca strawionego w styczniu przez ogień. Przez to, że z krajobrazu zniknęła roślinność, ryzyko lawiny błotnej było tu największe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koszmar turystów w Chorwacji. Teraz żywioł nadciąga nad Polskę
"Klimatyczny bicz"
Wspomniany Palisades Fire był największym z tegorocznych pożarów w Kalifornii. Rozwinęły się one zimą, a więc w okresie, w którym pożary w Los Angeles i okolicach wybuchać nie powinny - a już na pewno nie tak wielką skalę.
Teoretycznie niesprzyjający ogniowi okres w tym roku sprzyjał mu jednak bardzo mocno. Miesiące poprzedzające pożary były ekstremalnie suche. Zieleń była zaś nadspodziewanie bujna, bo dwie wcześniejsze zimy były… ekstremalnie mokre. Ulewne deszcze wywołały nawet powodzie.
W skrócie: najpierw rośliny miały idealne warunki do wzrostu, potem idealne warunki, by płonąć, a teraz ich brak stworzył idealne warunki dla lawiny błotnej.
Na tym właśnie polega zjawisko, które w języku angielskim zaczęto nazywać "climate whiplash" ("klimatyczny bicz"). Czyli nasilanie się w jednym miejscu różnych ekstremalnych zjawisk pogodowych, za które odpowiada wywołana przez człowieka zmiana klimatu.
Miasta klimatycznych skrajności
W jednym z ostatnich badań przyjrzano się temu, jak bardzo zmieniają się warunki klimatyczne w 100 największych miastach na świecie i 12 innych dodatkowo wybranych. Analizy dokonała organizacja charytatywna WaterAid wraz z naukowcami z uniwersytetów w Cardiff i Bristolu.
"Wyniki naszych badań pokazują, jak odmiennie i dramatycznie zmiany klimatyczne wyrażają się na całym świecie. Miejsca, które historycznie były mokre, stają się suche i odwrotnie. Inne miejsca są teraz coraz częściej nękane zarówno przez ekstremalne powodzie, jak i susze" - wyjaśnia prof. Katerina Michaelides z Uniwersytetu w Bristolu.
Najważniejsze wnioski z analizy 40-letnich trendów?
W aż 95 proc. miast odnotowano wyraźny trend w kierunku coraz bardziej mokrych lub coraz bardziej suchych okresów. Wysychanie dotyka m.in. europejskie metropolie, takie jak Paryż i Madryt, ale najbardziej odczuwają je miejscowości z Azji Południowej i Afryki.
Z kolei w 15 proc. przypadków zaobserwowano nasilenia zarówno ekstremalnych powodzi, jak i susz, czyli wspomniany "bicz". Uderza on m.in. w Dżakartę, Dallas, Bagdad, Bangkok, Melbourne, Nairobi i wspomniane Los Angeles.
Co piąte miasto doświadcza zaś poważnej przemiany. Około 13 proc. przechodzi z suchego w stronę ekstremalnie wilgotnego klimatu (m.in. Kolombo, Dżakarta, Pekin, Bogota i Kalkuta), a około 7 proc. na odwrót (m.in. Madryt, Barcelona, San Jose, Kair i Honk Kong).
Miasta Europy: stare i zagrożone
Choć europejskie metropolie są narażone głównie na wysychanie, nie oznacza to, że nie powinny obawiać się ekstremalnych ulew. Autorzy raportu zwracają uwagę, że metropolie ze Starego Kontynentu mogą mocno odczuć ich konsekwencje, bo mają bardzo przestarzałą infrastrukturę.
Z tego powodu Barcelona, Madryt, Londyn czy Berlin mogą mieć w przyszłości poważne problemy (które zresztą zaczynają odczuwać już dziś).
"Wraz ze zmianą charakteru i intensywności zagrożeń naturalnych, ich wpływ na mieszkańców miast będzie w znacznym stopniu kształtowany przez słabości społeczne i infrastrukturalne. Innymi słowy, ryzyko stanowi nie tylko prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi lub suszy, ale także to, jak przygotowane są społeczności do radzenia sobie z tymi zagrożeniami" - tłumaczy dr Sean Fox, profesor nadzwyczajny w dziedzinie globalnego rozwoju na Uniwersytecie w Bristolu.
Co się stanie z miliardami?
Jak wskazuje brytyjska organizacja WaterAid, 90 proc. wszystkich katastrof klimatycznych jest spowodowanych zbyt małą lub zbyt dużą ilością wody. A w ciągu ostatnich 50 lat liczba katastrof z tym związanych, takich jak powodzie i susze, wzrosła o 400 proc.
Te wszystkie problemy coraz bardziej zagrażają kluczowym systemom dostępu do wody i higieny. Jako że najbardziej odczuwają to biedniejsze kraje, ich zdolność do przygotowania się na coraz trudniejsze warunki jest mocno ograniczona.
"Co się stanie, gdy 4 mld ludzi, którym już teraz grozi niedobór wody, osiągnie punkt krytyczny, a żywność, zdrowie, energia, przyroda, gospodarki i bezpieczeństwo, które są od niej zależne, zostaną zepchnięte na skraj przepaści?" - pyta Sol Oyuela, jedna z dyrektorek organizacji charytatywnej.
Pytanie to staje się tym bardziej zasadne, że w ostatnim czasie prezydent Donald Trump wycofał wsparcie pomocy humanitarnej dla innych państw, w czym USA była liderem. Podobne działania osłabiające zagraniczną pomoc podejmują też przywódcy innych krajów.
"Badanie to pojawia się w kluczowym momencie, kiedy niestety na całym świecie obserwujemy falę cięć pomocy. Może to zagrozić podstawowym potrzebom wielu ludzi i sprawić, że świat stanie się mniej bezpieczny" - komentuje Oyuela.
Szymon Bujalski, Dziennikarz dla Klimatu