"Cicha śmierć". Zniszczyliśmy 25 proc. lądów i (prawie) nikt się tym nie przejął
Połowę lądów na Ziemi zajmują pastwiska i inne naturalne ekosystemy będące "stołówką" dla zwierząt. I połowa z nich została już przez człowieka zdegradowana. Dalsze podążanie tą ścieżką zagraża dwóm miliardom ludzi, którzy od stanu tych obszarów są zależni. A przez to i nam wszystkim - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu".
Skala przeobrażenia Ziemi przez człowieka jest wręcz niewyobrażalna. Jeszcze tysiąc lat temu zaledwie 4 proc. lądów nadających się do zamieszkania służyło rolnictwu – zarówno hodowli zwierząt, jak i uprawie roślin. Dziś jest to już 45 proc. lądów. Jeśli dodamy do tego inne obszary porośnięte niższymi roślinami, z których korzystają dzikie zwierzęta, odsetek ten wzrośnie do 54 proc.
Połowa już zdegradowana
Jak wynika z analizy jednostki ONZ zajmującej się pustynnieniem (UNCCD), połowa z tych terenów została już przez człowieka zdegradowana.
- Kiedy wycinamy las, kiedy widzimy, jak upada stuletnie drzewo, słusznie wywołuje to emocjonalną reakcję u wielu z nas. Z drugiej strony, przekształcanie tysiącletnich pastwisk odbywa się w "ciszy" i wywołuje niewielką reakcję społeczną - mówi Ibrahim Thiaw, sekretarz wykonawczy UNCCD.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest to jednak coś, nad czym przejść do porządku dziennego nie powinniśmy. Dlaczego?
Kluczowe dla miliardów
UNCCD tłumaczy, że obszary te są ważnym źródłem utrzymania dla około dwóch miliardów ludzi, z czego znaczna część może dzięki nim w ogóle przetrwać. Dotyczy to m.in. 500 milionów pasterzy i drobnych hodowców, ale nie tylko ich.
"Zwierzęta gospodarskie zapewniają bezpieczeństwo żywnościowe i generują dochód dla większości z 1,2 miliarda ludzi żyjących poniżej progu ubóstwa w krajach rozwijających się" - wskazuje raport.
Pastwiska i inne obszary porośnięte niską roślinnością odpowiadają też za jedną szóstą globalnej produkcji żywności i dostarczają 70 proc. paszy lokalnym zwierzętom roślinożernym. Magazynują również jedną trzecią światowego węgla i stanowią jedną trzecią najbardziej różnorodnych biologicznie obszarów. Są zatem kluczowe zarówno pod względem produkcji żywności, jak i ochrony klimatu oraz powstrzymania masowego wymierania gatunków.
Degradacja, czyli…
"Degradację" zdefiniowano w raporcie jako pogorszenie stanu gruntów, co negatywnie odbija się na ich zdolnościach biologicznych i produktywności. Bezpośrednie i pośrednie korzyści, jakie człowiek czerpie z danego obszaru, stają się więc coraz mniejsze. W skrócie: pustynia oferuje mniej niż tundra, a tundra mniej niż bujne łąki.
Na degradację wpływają m.in. nadmierny wypas, wydobywanie zasobów, wywołana przez człowieka zmiana klimatu, ale i przemiana gruntów na inne cele.
To na przykład zamiana pastwisk na monokulturę jednej uprawy lub przemysłową hodowlę zwierząt. Im bardziej zmechanizowane staje się rolnictwo, tym większe zarobki wielkich koncernów, ale i tym większe szkody dla środowiska. Bo przemysłowe rolnictwo to nastawiony na zysk (i wyzysk) przemysł, a nie rolnictwo w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.
W rezultacie obniża się żyzność gleby i ilość składników odżywczych, a pogłębia się erozja, zasolenie i nasycenie szkodliwymi substancjami. "Wszystkie te czynniki przyczyniają się do suszy, wahań opadów i utraty różnorodności biologicznej zarówno nad, jak i pod ziemią" – wskazuje UNCCD.
Dobre rolnictwo, złe traktowanie
W ostatnich dekadach pasterze i drobni rolnicy zostali wypchnięci na margines i pozbawieni decyzyjności, musząc ustępować wielkiemu przemysłowi rolnemu.
- Niestety, te rozległe krajobrazy oraz pasterze i hodowcy zwierząt są zazwyczaj niedoceniani - zaznacza Thiaw. - Mimo że na całym świecie jest ich około pół miliarda, społeczności pasterskie są często pomijane, nie mają głosu w polityce, która bezpośrednio wpływa na ich utrzymanie, są marginalizowane, a nawet często postrzegane jako osoby z zewnątrz na ich własnych ziemiach.
Paradoksalne jest to, że społeczności te zarządzały danymi obszarami w sposób, o który dziś apelują zaalarmowani stanem zniszczenia planety naukowcy. Czyli w sposób zrównoważony. Żeby uratować ziemię przed dalszym zniszczeniem, należy więc zadbać o to, co działało przez tysiąclecia.
Chronić pastwiska i pasterzy
Nad raportem UNCCD pracowało ponad 60 ekspertów z 40 państw świata. Zebrali oni doświadczenia z niemal każdego regionu świata. Wnioski wyciągnięte z sukcesów i porażek doprowadziły ich zaś do przygotowania odpowiednich rekomendacji.
"Podstawowa rekomendacja: ochrona pasterstwa i mobilnego sposobu życia sięgającego tysiącleci, opartego na pastwiskowej hodowli udomowionych gatunków roślinożerców, a także gatunków półudomowionych" – wskazuje UNCCD.
Chodzi więc nie tylko o pasterzy zajmujących się owcami, kozami, bydłem, końmi, wielbłądami czy jakami, lecz nawet bizonami i reniferami.
- Od tropików po Arktykę pasterstwo jest pożądaną opcją domyślną – i często najbardziej zrównoważoną. Powinno zatem zostać uwzględnione w planowaniu użytkowania pastwisk - podkreśla Thiaw.
Ochrona tych obszarów nie jest jednak łatwa, a każdy region musi mierzyć się z innymi zagrożeniami. Na przykład w części Afryki są to konflikty zbrojne, problemy graniczne, migracje i przymusowe przesiedlenia, a w Europie - polityka faworyzująca rolnictwo przemysłowe kosztem pasterstwa.
Grupa robocza ONZ ds. Międzynarodowego Roku Pastwisk i Pasterzy: - Ponad połowę powierzchni lądu na świecie stanowią pastwiska. Mimo to krajobrazy te i ludzie, którzy je zamieszkują i nimi zarządzają, są w dużej mierze zaniedbani. Choć są głównym źródłem pożywienia dla ludzkości i paszy dla zwierząt, są również wysypiskiem śmieci dla światowej gospodarki. Czas zmienić perspektywę - z "problemu pastwisk" na "zrównoważone rozwiązanie pastwisk".
Dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu"