Bałwana nie będzie. Polska straciła w dekadę trzy tygodnie zimy
W ciągu zaledwie dekady polska zima skurczyła się o trzy tygodnie. Więcej zimowych dni straciły w tym czasie tylko cztery z ponad 120 przeanalizowanych państw - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "dziennikarz dla klimatu".
Lepienie bałwana, wyjście na sanki i jaśniejsze noce dzięki odbijającemu światło śniegowi? To coraz bardziej wspomnienie. Jak wynika z nowej analizy naukowców z Climate Central, Polska jest wśród państw, które straciły najwięcej dni zimowych.
Polska coraz mniej zimowa
Z powodu zmiany klimatu, Polska w ciągu ostatniej dekady straciła 20 dni zimy, czyli dni z temperaturą poniżej zera. Pod tym względem zajmujemy piąte miejsce wśród 123 przeanalizowanych państw. Ranking zdominowała Europa, w której zmiany najmocniej dotknęły Litwę (23 dni mniej zimy), Łotwę (22), Estonię (22) i Danię (21).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Europa ociepla się dwa razy szybciej niż średnia globalna. Oznacza to, że zimy z czasem stają się coraz łagodniejsze, a dzieci rzadziej będą mogły zobaczyć śnieg, jeździć na sankach i cieszyć się innymi tradycyjnymi zimowymi aktywnościami, które są tak kluczową częścią polskich tradycji rodzinnych - komentuje Kristina Dahl, wiceszefowa ds. naukowych w Climate Central.
Od Szczecina po Wałbrzych
Naukowcy przejrzeli też dane dla 13 polskich miast. Wszystkie odnotowały co najmniej dwa dodatkowe tygodnie zimowych dni powyżej zera każdego roku (w porównaniu ze światem bez zmiany klimatu). W okresie od początku grudnia do końca lutego najwięcej dni zimowych w Polsce utraciły Szczecin (23), Lublin (21), Gdańsk (21) i Poznań (21), a najmniej - Wałbrzych (16).
Jeśli chodzi o dane światowe, to przynajmniej tydzień zimy utraciły 44 ze 123 przebadanych państw i 393 z 901 miast.
Nie tylko bałwan
Jedną z dających do myślenia ciekawostek jest to, że przy obecnych trendach już za pół wieku większość miast-gospodarzy zimowych olimpiad nie będzie w stanie zapewnić odpowiednich warunków dla sportów na śniegu.
Ale konsekwencje są szersze. - Zmiana klimatu ma dla mnie dwa wymiary. Pierwszy: Jest więcej wypadków. Śnieżka z góry, nawet z nazwy śnieżnej, staje się szczytem pokrytym lodem z roztopów. A to sprowadza niebezpieczeństwo dla turystów na wycieczkach w zimie - mówi Piotr Krzaczkowski, kierownik obserwatorium meteorologicznego IMGW na Śnieżce.
Drugi wymiar jest już typowo naukowy. - Już od 20 lat obserwujemy inwazję roślinności, której wcześniej na Śnieżce nie było. Przykładowo kosodrzewina kiedyś sięgała do połowy masywu, a teraz pojawia się już na samym szczycie. Z drugiej strony przez to, że śnieg szybko topnieje, brakuje wody. Kosodrzewina żółknie, a wiosenne przybory wód po roztopach są mniejsze i krótsze - wyjaśnia Krzaczkowski.
Na ten ostatni element uwagę zwracają też inni eksperci. Mniejsza pokrywa śnieżna ogranicza ilość wody topniejącej wiosnę. A to wpływa na zaopatrzenie w wodę niezbędną chociażby do nawadniania upraw i wegetacji roślin na wiosnę.
- W momencie opadów deszczu woda w lasach bezpośrednio dostaje się do gleby i ma czas, by po prostu wsiąknąć, zniknąć pod ziemią. Przy opadach śniegu i utrzymującej się temperaturze poniżej zera, śnieg stanowi taki bufor retencyjny. Gdy przychodzi wiosna, ocieplenie, a rośliny zaczynają swoją wegetację, ta wolno sącząca się woda, będzie wspomagać ten proces. Przez to, że robi się coraz cieplej, jest tego wsparcia coraz mniej - tłumaczy dr hab. Bogdan Chojnicki, prof. Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Zimy wciąż będą, ale…
To wszystko nie oznacza, że zimy w Polsce znikną wkrótce na zawsze. Również te srogie, mroźne i śnieżne wciąż będą się pojawiać.
- W naszym regionie śnieg może się po prostu pojawić, bo dmucha z północy. Z kolei jęzor gorącego powietrza z południa to jest de facto sposób na to, by kompletnie tę pokrywę śnieżną wytopić. Trochę jakbyśmy suszarką z ciepłym powietrzem zwyczajnie wytapiali lód w naszej lodówce - wyjaśnia dr Chojnicki.
Paradoksalnie możliwe, że za jakiś czas zmiana klimatu sprawi, że Europa stanie się o wiele bardziej mroźna. Wszystko zależy od tego, kiedy i czy rozpadną się prądy powietrza nad Atlantykiem, które regulują temperaturę m.in. na Starym Kontynencie. Choć zagrożenie rośnie, naukowcy na ten moment nie są jednak w stanie określić, czy może spełnić się raczej za kilkanaście, czy za kilkadziesiąt lat albo i później.
Do tego czasu pewne pozostaje to, że zimy w Polsce będą średnio coraz cieplejsze i coraz mniej śnieżne. Nawet jeżeli pewnego roku stara, mroźna zima powróci, trendy są jednoznaczne.
Dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "dziennikarz dla klimatu"