Spalił szóstkę swoich dzieci. Potworna zbrodnia, którą żyły całe Wyspy

Z bezrobocia uczynił sobie styl życia. Żył wygodnie z zasiłków socjalnych otrzymywanych od państwa, m.in. na utrzymanie gromadki dzieci, które miał z różnymi kobietami. W pewnym momencie jawił się niemal jak celebryta. Rozpoznawalność przyniósł mu program telewizyjny, w którym chełpił się życiem na koszt podatników. Teraz odsiaduje wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Dlaczego? Ponieważ podpalił dom z szóstką swoich dzieci w środku. Wszystkie zginęły.

Więzienna furgonetka, w której prawdopodobnie znajdują się Michael i Mairead Philpott oraz trzeci oskarżony Paul Mosley
Więzienna furgonetka, w której prawdopodobnie znajdują się Michael i Mairead Philpott oraz trzeci oskarżony Paul Mosley
Źródło zdjęć: © Getty Images | Christopher Furlong
oprac. A. FrejBKW

19.11.2022 | aktual.: 14.12.2022 14:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wielka Brytania o Michaelu Micku Philpocie usłyszała po raz pierwszy w 2006 roku, gdy media opisały jego zmagania z lokalnym samorządem w mieście Derby. Mężczyzna domagał się otrzymania większego domu komunalnego, odpowiedniego dla wieloosobowej rodziny, którą tworzył z żoną, 25-letnią wtedy Mairead, i czwórką ich dzieci, oraz kochanką: 22-letnią Lisą Willis i trójką dzieci, które miała z Mickiem, i jednym pochodzącym z wcześniejszego związku. Philpott uważał, że ich ówczesny dom, położony w dzielnicy Allenton, jest zbyt ciasny dla tak licznej rodziny. Urzędnicy nie byli skorzy do spełnienia żądań Micka. Mężczyzna skarżył się na to w lokalnych mediach.

- Mają ciągle tę samą wymówkę. Być może nie nadają się do tej pracy. Kocham swój kraj, ale w tym momencie wstydzę się za niego. Brak odpowiedniego domu dla mojej rodziny to porażka tego państwa - żalił się w gazecie "Derby Telegraph".

Tabloidy nie miały dla Philpotta litości. Jego zasiłkowy styl życia był szeroko komentowany i krytykowany. Atmosferę wokół niego podgrzała informacja o powiększeniu się rodziny z Derby. Lisa Willis urodziła Mickowi czwarte dziecko i była w kolejnej ciąży równocześnie z jego żoną Mairead.

Philpotta zaproszono do popularnego w Wielkiej Brytanii programu telewizyjnego "The Jeremy Kyle Show" (program zdjęto z anteny w 2019 roku po samobójczej śmierci jednego z gości). Mężczyzna opowiedział o swojej rodzinie, podkreślając, że jest w stosunku do niej bardzo opiekuńczy. Był oburzony osądami wydawanymi przez ludzi, którzy w ogóle go nie znają.

- Czy ci ludzie znają moją rodzinę? Moje dzieci? Nie wydaje mi się. Każdy, kto chce sprawdzić, jak żyjemy, niech czuje się zaproszony. Niech spędzi z nami tydzień. Gwarantuję, że po tym czasie będzie nami oczarowany, tym, jak zachowują się moje dzieci. One są wychowywane, jak należy - grzmiał w programie Mick.

W 2007 roku kontynuował swoją "podróż" po mediach. Tym razem stał się bohaterem jednego z odcinków programu prowadzonego przez Ann Widdecombe ("Ann Widdecombe Versus"), posłankę z ramienia Partii Konserwatywnej. Kobieta spędziła z Mickiem tydzień, próbując przekonać go do zmiany trybu życia. Mężczyzna nocował w przyczepie ustawionej w ogrodzie swojego domu. Jego żona i kochanka zamiennie spędzały z nim noce. Opowiadając o nich, mężczyzna używał słowa "s***". W materiale można było zauważyć, że jego dzieci odnosiły się do niego obojętnie, nie szukały jego uwagi, co stało w sprzeczności do sielskiego, rodzinnego obrazka rysowanego przez Philpotta rok wcześniej w programie Jeremy’ego Kyle’a. Widdecombe znalazła trzy firmy, które zadeklarowały, że zatrudnią Micka. Jedną z nich był producent drewnianych beczek. Mężczyzna wybrał tę ofertę, ale już pierwszego dnia nie pojawił się w pracy. Po programie zyskał przydomek "Bezwstydny Mick".

Motyw

11 lutego 2012 roku w życiu Micka Philpotta wydarzyło się coś, co było katalizatorem jego dalszego postępowania, które doprowadziło do śmierci szóstki jego dzieci. Tego dnia z domu przy 18 Victory Road w Derby wyprowadziła się Lisa Willis, zabierając ze sobą czwórkę potomstwa, które miała z Philpottem, oraz dziecko z poprzedniego związku.

Mick nie mógł przeżyć tego, że kobieta go zostawiła. Przez całe życie traktował z góry wszystkie swoje partnerki, znęcał się nad nimi fizycznie, kontrolował je i nimi manipulował. W 1976 roku, w wieku 19 lat, związał się z 15-letnią Kim Hill. Dwa lata później usiłował ją zabić, gdy ta oświadczyła, że od niego odchodzi. Zadał jej kilkanaście ciosów nożem, zaatakował także jej matkę. W grudniu 1978 roku sąd skazał go na siedem lat więzienia. Zakład karny opuścił po trzech latach i dwóch miesiącach.

W 1986 roku ożenił się z Pamelą Lomax, z którą miał trójkę dzieci. Gdy miał 37 lat, poznał 14-letnią Heather Keogh. Kobieta urodziła mu dwóch synów. Mick znęcał się również nad nią. Dręczył ją, bo chciał, aby urodziła córkę, jednak Heather nie zaszła z nim ponownie w ciążę.

W 2000 roku Philpott poznał 19-letnią Mairead Duffy. Kobieta była samotną matką, która dopiero co wyrwała się z przemocowego związku. Dość szybko zamieszkała z Mickiem. Rok później w ich życiu pojawiła się Lisa Willis, która została kochanką mężczyzny. We trójkę zamieszkali w jednym domu. W maju 2003 roku Mairead i Mick wzięli ślub, Lisa była druhną.

Znając stosunek Micka do kobiet, można było się spodziewać, że nie odpuści Lisie tak łatwo.

- Mick miał dwa oblicza, jak Jekyll i Hyde. Czasami był opiekuńczy, wiedział, co powiedzieć, abym poczuła się wyjątkowa. Z drugiej strony, wszystko musiało być po jego myśli. Bił mnie, ale i tak najgorsza była przemoc psychiczna. Nasza znajomość zakończyła się, gdy Mick kazał naszemu 3-letniemu wtedy synowi mnie uderzyć - powiedziała po latach Heather Keogh.

Pożar

11 maja 2012 roku nad ranem w domu przy Victory Road wybuchł pożar. Służby zostały powiadomione o godzinie 3:46. Telefon wykonała zrozpaczona Mairead. Poinformowała, że w budynku, który płonie, śpi szóstka dzieci. Na miejsce wysłano straż pożarną i służby ratunkowe. Piątka dzieci: 10-letnia Jade, 9-letni John, 7-letni Jack, 6-letni Jesse i 5-letni Jayden zginęli na miejscu. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że zmarli w wyniku zatrucia dymem. 13-letni Duwayne dawał oznaki życia. Przewieziono go do specjalistycznego szpitala w Birmingham. Chłopiec zmarł dwa dni później z powodu encefalopatii niedotleniowo-niedokrwiennej.

Śledczy od początku uważali, że doszło do podpalenia. Już w dzień pożaru Philpott zaczął rozpowiadać sąsiadom i policji, że za podłożeniem ognia może stać jego była kochanka, Lisa Willis.

Relacjonując wydarzenia tamtej nocy, powiedział: - Grałem w snookera z moim przyjacielem Paulem Mosleyem. Wyszedł od nas około godziny 2. Mairead i ja zasnęliśmy, oglądając film. Obudził nas alarm przeciwpożarowy. W przedpokoju był ogień. Wybrałem numer 999 i przekazałem telefon żonie. Sam pobiegłem do ogrodu, podstawiłem drabinę pod okno na piętrze, chciałem ratować dzieci. Zbiłem szybę. W moją stronę buchnął gorący dym, który mnie odrzucił do tyłu.

Funkcjonariusze dali wiarę słowom Micka, a Lisa Willis wkrótce trafiła do aresztu razem ze swoim przyrodnim bratem, Ianem Cousinsem. Nie przebywała w zamknięciu zbyt długo, bowiem śledczym nie udało się znaleźć żadnych dowodów łączących ją z tą straszną zbrodnią.

16 maja małżeństwo zorganizowało konferencję prasową wspólnie z policją z hrabstwa Derbyshire. Funkcjonariusze ujawnili co nieco na temat śledztwa, m.in. potwierdzili podejrzenia o podpaleniu. Przy otworze na listy, który w angielskich domach znajduje się w drzwiach wejściowych, ujawniono ślady benzyny. Zapłakani rodzice prosili świadków o wszelkie informacje mogące pomóc w dochodzeniu.

Prawda wyszła na jaw

W międzyczasie do śledczych zaczęły spływać informacje na temat dziwnego postępowania będących w żałobie rodziców. Chodziło głównie o Micka. Nie zachowywał się, jak przystało na ojca, który właśnie stracił dzieci. Wydawało się, że podoba mu się uwaga, jaką poświęcają mu media. Zdobyto też zeznania osób będących w szpitalu w dniu tragedii. Świadkowie uważali, że Mick wyglądał na zbyt czystego, jak na kogoś, kto uczestniczył w pożarze.

Służby podjęły decyzję o przeszukaniu pokoju hotelowego, do którego przenieśli się Mairead i Mick. W pomieszczeniu znaleziono dowody świadczące o tym, że to właśnie oni stoją za podłożeniem ognia, który przyczynił się do śmierci dzieci. Okazało się też, że w dokonaniu zbrodni pomagał im znajomy - Paul Mosley.

29 maja 2012 roku małżeństwo trafiło do aresztu. Dzień później Mairead i Mick usłyszeli zarzuty zabójstwa. Kolejne ustalenia i dowody rzuciły nowe światło na dochodzenie. W pobliżu domu Philpottów odnaleziono kanister i gumową rękawiczkę, na której wykryto ślady benzyny.

22 czerwca w kościele katolickim w Derby odbył się pogrzeb dzieci. Ich rodzice nie uczestniczyli w uroczystości żałobnej. Odmówiono wydania im przepustki z obawy o ich bezpieczeństwo. Opinia publiczna była bardzo zbulwersowana tym, czego się dopuścili. Dała temu wyraz podczas posiedzenia sądu w Derby, kiedy parę oskarżonych obrzucono wyzwiskami.

W listopadzie pojawiły się kolejne obciążające dowody. Na ubraniach należących do Micka i Paula wykryto ślady benzyny. W związku z tym wobec tego drugiego zastosowano areszt. Usłyszał też zarzut zabójstwa. 8 listopada oskarżonych przewieziono do sądu koronnego w Nottingham, gdzie Mairead i Mick nie przyznali się do zarzutu zabójstwa sześciu osób. Pod koniec miesiąca sprawą zajął się sąd w Birmingham, który wyznaczył datę rozpoczęcia właściwego procesu na 11 lutego 2013 roku. W grudniu zdecydowano, że Mick i Mairead oraz Paul Mosley odpowiedzą nie za zabójstwo, a za nieumyślne spowodowanie śmierci.

Diabelski plan

Jakie były ustalenia śledczych? Wróćmy do wydarzeń z przełomu zimy i wiosny 2012 roku. Mick, Mairead i Lisa mieszkają w jednym domu razem z 11 dzieci. Mężczyzna nie pracuje i nigdy wcześniej nie pracował. Rodzina żyje z zasiłków i tego, co zarobią obie kobiety zatrudnione na pół etatu. Wszystkie pieniądze spływają na konto Micka. W lutym Lisa informuje kochanka, że odchodzi. Tak jak stoi, zabiera ze sobą piątkę dzieci. Początkowo zamieszkuje u siostry, potem przenosi się do domu dla samotnych matek. Mick nie może jej tego darować. Wie, że wraz z jej odejściem dochody rodziny uszczuplą się. Groźbą próbuje wymusić na kobiecie zwrócenie mu dzieci. W marcu doprowadza do konfrontacji z jej rodziną. W rezultacie siostra Lisy formułuje w stosunku do niego groźby.

Mick widzi, że jego starania nie przynoszą rezultatu, więc obmyśla plan zemsty. Swoim znajomym rozpowiada, że Lisa i jej rodzina straszą go, że spalą mu dom. W kwietniu mężczyzna zabiega o kolejne spotkanie z byłą kochanką, ale ona mu odmawia, więc w maju Mick umieszcza post na Facebooku, w którym informuje, że ojcem najstarszego dziecka Lisy jest jej przyrodni brat. Kobieta dzwoni do Micka w tej sprawie. Jemu jest to na rękę. Chwilę po zakończeniu rozmowy zgłasza policji, że Willis mu groziła i żąda, aby ją aresztowano. Policja odmawia, a Philpott jest wściekły, że funkcjonariusze nie tańczą tak, jak on im zagra.

Na 11 maja 2012 roku zaplanowano posiedzenie sądu w sprawie sprawowania opieki nad dziećmi Lisy i Micka. Mężczyzna mówi znajomym, że ma asa w rękawie i wie, jak pozbawić kobietę praw rodzicielskich. Nikomu postronnemu nie zdradza jednak szczegółów. O wszystkim wiedzą tylko Mairead i Paul. W noc poprzedzającą spotkanie w sądzie Mick chce podpalić swój dom, pozorując działanie kogoś obcego, bohatersko uratować śpiące w nim dzieci przy pomocy przygotowanej wcześniej drabiny, a całą winę zrzucić na Lisę Willis. Philpott był tak pewny tego, że uda mu się zrealizować swój pomysł odzyskania dzieci, że zadbał nawet o miejsca dla nich w pobliskiej szkole.

Mick rozlał benzynę i podłożył ogień. Paul był odpowiedzialny za pozbycie się kanistra. Wkrótce okazało się, że mężczyzna się przeliczył, a jego plan legł w gruzach. Ogień szybko zaczął obejmować poszczególne partie domu, wdzierając się na piętro, gdzie w trzech sypialniach spały dzieci pary. Drzwi do pomieszczeń były pootwierane, co tylko przyspieszyło rozprzestrzenianie się ognia. Kiedy przed godziną 4 rano Mairead dzwoniła po pomoc, wiedziała już, że opracowany przez jej męża plan nie powiedzie się i co gorsza - będzie miał tragiczne skutki.

Był dobrym ojcem

Zgodnie z zapowiedzą, 12 lutego 2013 roku przed sądem koronnym w Nottingham rozpoczął się proces trójki oskarżonych. Żadne z nich nie przyznało się do winy. Sprawę powadziła sędzina Kate Thirwall. Oskarżenie reprezentował prokurator Richard Letham.

W pierwszych dniach procesu zeznawała była kochanka Philpotta, Lisa Willis. Opowiedziała o ich związku. Mężczyzna pobił ją pierwszy raz już kilka dni po tym, jak wprowadziła się do jego domu. Użył wtedy drewnianej deski. Kobieta twierdziła, że wymierzył jej od 5 do 10 ciosów w nogi, plecy i ramiona. Motywem agresji była kłótnia spowodowana niechęcią Lisy do ujawnienia tożsamości ojca jej pierwszego dziecka. Jednocześnie była kochanka przyznała, że mężczyzna był dobrym ojcem, nie bił dzieci i nigdy nie narażał ich na niebezpieczeństwo.

Przejmujące okazały się zeznania jednego ze strażaków, który przybył do gaszenia pożaru. Michael Patterson powiedział, że żywioł, który ogarnął dom przy Victory Road, był potężny. Biegli orzekli, że temperatura na piętrze sięgała 500 stopni Celsjusza. Gdy strażak wszedł do budynku, wszystko przesłonił mu czarny dym. Ledwo widział własne dłonie, gdy próbował przeszukiwać wnętrze. W pewnym momencie jeden z kolegów, który właśnie zszedł z piętra, przekazał mu ciało dziecka. Strażak wyniósł je na zewnątrz i ułożył na chodniku. Po czym pojedynczo wyniósł jeszcze trójkę dzieci.

Philpott emocjonalnie reagował na zeznania świadków. Gdy odtworzono nagranie rozmowy Mairead z dyspozytorem pogotowia, pochylił się, schował twarz w dłoniach i zaczął płakać.

W końcu zabrał głos. Pytania zadawał mu jego obrońca, Anthony Orchard.

- Jaka była twoja pierwsza myśl, gdy zauważyłeś pożar?

- Pomyślałem o moich dzieciach. Chciałem je wydostać z domu. Nie mogłem wejść od frontu, więc podstawiłem drabinę pod okno. Moja żona wzywała pomoc. Wybiłem szybę, ale nie mogłem dostać się do środka. Dziura była za mała.

- Czy to ty wznieciłeś pożar?

- Nie.

- Czy wiesz, kto to zrobił?

- Nie.

- Może masz jakieś podejrzenia? – drążył adwokat.

- Tak, mam.

Mężczyzna zaprzeczył, jakoby znęcał się nad Mairead i Lisą. Twierdził, że codziennie odwoził je do pracy, a dzieci do szkoły. Potem zajmował się "typowymi ojcowskimi obowiązkami": grał w snookera, rzutki, uczył dzieci pisać. Pensje kobiet wpływały co prawda na jego konto, ale one same nigdy nie musiały prosić go o pieniądze. Jego portfel był ogólnodostępny.

Oskarżenie, aby wzmocnić swoje stanowisko, przedstawiło nagranie z więziennego vana, którym małżeństwo było transportowane do sądu w Derby.

- Trzymamy się swojej wersji? – pytał Mick.

- Hmmm – odpowiedziała mu żona.

- Dobrze. Czy oni coś wiedzą? Mają na ciebie jakieś dowody? Na mnie z pewnością nic nie mają.

- Na oknie zostały moje odciski.

- Ale to tylko tyle. Niewielkie rozbieżności. Kocham cię bardzo. Spójrz na mnie. Wyjdziemy na wolność, zobaczysz - uspokajał żonę Mick.

Już wkrótce okazało się, jak bardzo się mylił. Zanim to jednak nastąpiło, swoją wersję wygłosiła także Mairead. Kobieta stanowczo zaprzeczyła, że ona i mąż mają coś wspólnego z wznieceniem pożaru. Opowiedziała o smutnym okresie dorastania - w dzieciństwie się nad nią znęcano, a jako nastolatka została zgwałcona. Micka uważała za swojego anioła stróża. Na pytanie o to, czy nie przeszkadzała jej dziwna forma związku z nim, odpowiedziała, że na początku znajomości męża z Lisą czuła się zraniona, ale potem jej przeszło. Zżyła się z Willis, traktowały się jak siostry, a gdy ta się wyprowadziła, zrobiło jej się smutno i bardzo chciała, aby kobieta wróciła.

Na niekorzyść trójki oskarżonych wpłynęło zeznanie Melissy John, partnerki jednego z krewniaków Paula Mosleya. Kobieta powiedziała, że Mosley po aresztowaniu wyznał jej, że sześć tygodni przed pożarem razem z Philpottami wszystko przećwiczyli. On miał wyważyć tylne drzwi od domu i ratować dzieci, a Mick i Mairead wybiec na zewnątrz i wzywać pomoc.

Sam Mosley nie skorzystał z prawa do zabrania głosu.

Sąd nie daje wiary

Po kilku tygodniach procesu przyszedł czas na podsumowanie. 2 kwietnia, po trwających kilka dni obradach, ława przysięgłych orzekła, że cała trójka oskarżonych jest winna nieumyślnego spowodowania śmierci szóstki dzieci. Wysokość kary orzeczono dwa dni później.

Sędzina Kate Thirwall powiedziała, że nie ma żadnych wątpliwości, iż motorem napędowym wszelkich działań był Mick Philpott. Pozostała dwójka mu asystowała.

- Nawet gdyby wasz plan się powiódł, narazilibyście dzieci na okropne przeżycie. Zostałyby obudzone w środku nocy, wywleczone z łóżek tylko po to, aby Mick mógł być bohaterem. Za waszą samolubność zapłaciły życiem. Nie miały szansy na ratunek i jestem pewna, że gdy podkładaliście ogień, w ogóle o nich nie myśleliście. Padły tu słowa o tym, jak dobrym ojcem był Mick. Prawdę mówiąc, nie wierzę w to. Ktoś, kto kocha swoje dzieci, nie zachowuje się w ten sposób.

Mick Philpott usłyszał wyrok dożywotniego więzienia. O wcześniejsze zwolnienie będzie mógł ubiegać się po 15 latach odsiadki. Na poczet kary zaliczono mu 307 dni, które przebywał w areszcie.

Na Mairead Phlipott i Paula Mosleya nałożono karę 17 lat więzienia, z zaznaczeniem, że po odbyciu połowy wyroku będą mogli skorzystać ze zwolnienia warunkowego. W listopadzie 2020 roku Mairead wyszła na wolność, co zszokowało opinię publiczną. Reprezentująca Partię Konserwatywną posłanka Pauline Latham zapowiedziała, że będzie konsultować tę sprawę z prokuratorem generalnym.

- Jestem oburzona wcześniejszym zwolnieniem Mairead. Tak krótki wyrok oznacza, że nie odsiedziała nawet 18 miesięcy za każde zabite dziecko. Mieszkańcy Derby nigdy nie zapomną tego, co się stało.

Mairead Philpott żyje teraz pod zmienionym nazwiskiem.

Codzienna dawka informacji kryminalnych. Szukaj na www.detektywonline.pl

Autor: Anna Frej

Źródło artykułu:Detektyw
Komentarze (59)