Wojenne "fake newsy". 10 nagłówków z września 1939 r.
Na lądzie, w powietrzu i na morzu – w starciu z II RP Niemcy nie mieli żadnych szans. Nasi żołnierze odnosili miażdżące sukcesy, a najeźdźcy uciekali, gdzie pieprz rośnie. Tak – według polskiej prasy – wyglądała sytuacja we wrześniu 1939 roku. Cóż, "pierwszą ofiarą wojny jest prawda".
Jeśli wierzyć polskim gazetom z września 1939 roku, Niemcy sromotnie przegrywali swój blitzkrieg, a potężna armia II RP odnosiła sukces za sukcesem. Dziennikarze nie mogli wyjść z podziwu dla Anglii i Francji, które tak skutecznie pomagały naszym rodakom, a "absurdalne" żądania terytorialne Hitlera po prostu wykpiwali. Berlin leżał w gruzach, Führer planował ucieczkę, a ORP Wicher siał postrach na morzu. Nikt nie miał wątpliwości, że wynik tej wojny jest z góry przesądzony. Oczywiście na korzyść Polaków!
Hurraoptymizm? Myślenie życzeniowe? Ślepa wiara w plotki? Dlaczego 80 lat temu prasa nad Wisłą rozpowszechniała wojenne "fake newsy"? I co właściwie pisano na pierwszych stronach?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W Imię Boże – do zwycięstwa! Wojnę wygramy"
Tym radosnym nagłówkiem witały swoich czytelników w niedzielę, 3 września, "ABC. Nowiny codzienne". Dziennik cytował słowa ówczesnego prezesa Rady Ministrów, Felicjana Sławoja Składkowskiego, który podczas nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu grzmiał z mównicy:
"Jesteśmy spokojni – spokojni o losy narodu i państwa. Narzuconą nam wojnę wygramy, bo nauczył nas Józef Piłsudski, jak się zdobywa niepodległość i jak się jej broni. (…) Wojnę tę wygramy, bo mamy wodza marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza i wypełnimy z twardym żołnierskim posłuszeństwem wszystkie jego rozkazy, wiodące Polskę w Imię Boże do zwycięstwa".
Jednocześnie gazeta podkreślała, że Hitlerowi zależy przede wszystkim na polskim morzu – a dzięki wygranej w wojnie to Polacy będą się cieszyć z szerokiego dostępu do Bałtyku.
Czas pokazał, że ani nieżyjący już Piłsudski, ani Śmigły-Rydz, który dwa tygodnie później był już w drodze do Rumunii, nie byli w stanie powstrzymać katastrofy.
"30 samolotów polskich zbombardowało Berlin"
Udany rajd naszych pilotów, o którym 5 września informował w wieczornym wydaniu "Czas" miał dowodzić, iż "artyleria przeciwlotnicza niemiecka działa całkowicie źle". Dziennik uspokajał też Polaków, że nasze wojska wprawdzie wycofują się z pozycji, ale robią planowo. Dziennikarze wciąż optymistycznie zakładali, że zwyciężymy.
O nalocie na stolicę III Rzeszy informował też "Kurjer Poranny": "Dziś rano 30 samolotów polskich ukazało się nad Berlinem i obrzuciło bombami obiekty wojskowe, wyrządzając ogromne szkody". Szkoda tylko, że żaden berlińczyk nie miał szans zauważyć ataku – żadne polskie samoloty tam wówczas nie doleciały.
"Polska może zmobilizować sześć milionów żołnierzy"
Takie wsparcie dla wojsk francuskich zapowiadał 10 września lwowski "Dziennik Polski". Oznaczałoby to, że po półtora tygodnia wyniszczających walk nadal dysponujemy większymi siłami niż Francja… Nikt jednak nie zawracał tym sobie głowy. Przecież – jak informowała gazeta – sukcesy chełpiącego się zwycięstwem Hitlera są chwilowe, Niemcy są przerażeni ofensywą, a nad Wisłę nadciąga już sprzęt lotniczy i pancerny podarowany przez Anglików i Francuzów.
W rzeczywistości we wrześniu 1939 roku w II RP udało się zmobilizować ok. 900 tysięcy żołnierzy (z niespełna 1,5 miliona planowanych).
"Ofensywa niemiecka na Polskę – załamana"
Według redaktorów "Expressu Porannego" dnia 13 września było już właściwie po wojnie. Niemcy na froncie zachodnim zostali zmuszeni do odwrotu, w Polsce zaś załamał ich opór obrońców. Jak donosił dziennik: "Wbrew uspakajającym wiadomościom niemieckim, w ciągu ostatnich dwu dni na froncie polskim zginęło od 12 do 15 tysięcy żołnierzy niemieckich", a "szpitale przepełnione są rannymi".
"Dwie dywizje niemieckie rozbite"
14 września "Dobry wieczór! Kurier Czerwony" donosił, że polskie wojska wzięły tysiąc jeńców, wiele czołgów i materiału wojennego, a "polscy lotnicy strącili 35 niemieckich aeroplanów". Co więcej, żołnierze Hitlera zostali zmuszeni do walki na dwa fronty – i bynajmniej nie chodziło tu o boje z Francuzami na froncie zachodnim. W kleszcze Wehrmacht miały wziąć improwizowana armia "Warszawa" i armia "Poznań".
Jednocześnie gazeta ostrzegała przed grasującym w Berlinie sobowtórze Führera, który: "zowie się Fryderyk Hosubka i był już raz, jako Hitler, na ziemi pomorskiej podejmowany z honorami". Tymczasem "w istocie Hitler ciężko chory nerwowo przebywa w swoim prywatnym sanatorium w Berchtesgaden". Choć to i tak bardziej prawdopodobne, niż rewelacje "Wieczoru Warszawskiego", który zapewniał, iż kanclerz Rzeszy planuje ustąpić i niczym Napoleon… uciec na Elbę.
"Bijemy Niemców na lądzie i na morzu"
Z kolei "Polska Zbrojna", deklarująca, że "Żołnierzami jesteśmy wszyscy", tego samego dnia zamieściła triumfalną notatkę o całym szeregu naszych zwycięstw: od odbicia Łodzi, przez połączenie armii pomorskiej i poznańskiej w okolicach Kutna, po sukcesy naszych kontrtorpedowców na Bałtyku. Całość opatrzono motywacyjnym cytatem z Piłsudskiego.
Na dodatek dziennikarz, wyrażający pogardę wobec wroga za pomocą małej litery w tytule, odgrażał się: "Jak z tych wiadomości widać, wejść było łatwiej, niż pomyśleć nawet o odwrocie. Kto najechał na ziemie polskie – zginie".
"Rozpaczliwe kontrataki Niemców"
Według "Expressu Porannego" nic nie mogło powstrzymać ofensywy aliantów, a Polska, u której boku stały "dwa najpotężniejsze imperia świata", nie miała powodów do obaw – jej sprawa była wygrana.
17 września, w dniu wkroczenia na teren II RP wojsk radzieckich, dziennik z dużą dozą optymizmu informował o ciężkich stratach, jakie wrogom miały zadawać polsko-angielska flota i polsko-francuskie lotnictwo. Gazeta donosiła też o kolejnych bombardowaniach Berlina (niemiecka stolica na tym etapie powinna już całkowicie zamienić się w gruzy), śmierci czyhającej na łodzie podwodne Kriegsmarine oraz atakach polskich pilotów kamikaze.
"Straty niemieckie: 100.000 zabitych i rannych"
Taki stan strat po stronie III Rzeszy podawał 18 września "Nasz Przegląd". Dodatkowo gazeta informowała o 5 tys. jeńców i 100 zniszczonych czołgach pod Lwowem. Polakom sprzyjała nawet aura. Jak relacjonował warszawski dziennik:
"Plany wojenne Niemiec na froncie polskim ulegają już obecnie trudnościom realizacyjnym z powodu psucia się pogody. Według komunikatu radiostacji angielskiej BBC wojska polskie stawiają nawale niemieckiej od dwóch dni tak zdecydowany opór, że w wielu miejsca armia niemiecka musiała się cofnąć".
"Bitwa morska pod Gdynią zmieni sytuację w Polsce"
Wydawałoby się, że 19 września, kiedy rozeszła się wieść o radzieckiej inwazji i nie dało się dłużej ukryć faktu, że Wehrmacht stale posuwa się do przodu, częstotliwość nieprawdziwych, hurraoptymistycznych wiadomości nieco się zmniejszy. W rzeczywistości było wręcz przeciwnie. I tak na przykład "Kurier Codzienny" w wieczornym wydaniu donosił nie tylko o "lawinie armat i żołnierzy", która ruszyła do ataku na Zachodzie, ale i o niezwykłych zwycięstwach kontrtorpedowca ORP Wicher.
Na temat sukcesów tego ostatniego rozpisywało się zresztą wiele gazet (w tym wspomniany "Nasz Przegląd", który przy okazji notatki o zatopieniu U-boota informował, że: "Kontrtorpedowiec przyjął na swój pokład załogę zatopionego okrętu"). Problem w tym, że Wicher od 3 września spoczywał spokojnie na dnie Bałtyku.
"Niemcy i Rosja pragną pokoju"
Taką nieprawdopodobną informację podał 30 września "Ilustrowany Kuryer Codzienny". Na tym etapie losy wojny faktycznie były już przesądzone – choć nie tak, jak życzyliby sobie tego dziennikarze publikujący na łamach ówczesnej polskiej prasy. Powoli nadchodziło jednak otrzeźwienie. I tak "Kuryer" odpowiedzialnością za pchnięcie Polski do wojny obarczał Anglię:
"Darmo łzawiły nam się oczy zapatrzone w błękit nieba i wyczekujące widoku stalowych ptaków angielskich, zostaliśmy sami. Anglja, ratując się przed upadkiem, rzuciła nas na żer armatom Niemiec, sądząc, że miecz niemiecki stępi się dostatecznie na rąbaniu karków polskich"
Polacy, do boju!
Skąd jednak wcześniejsze nieprawdziwe informacje? Cóż, nie istniał jeszcze internet, oficjalnych komunikatów od naczelnego dowództwa było jak na lekarstwo, a gazety jakoś musiały zapełniać swoje czołówki. Trudno się zatem dziwić, że ten czy inny dziennikarz puszczał niekiedy wodze wyobraźni. Potem zaś rewelacje powielali inni – i dezinformacja rosła.
Z drugiej strony pozytywne wiadomości z frontu z pewnością podnosiły morale wśród żołnierzy i ludności cywilnej. Kto wie, może gdyby nie te wojenne "fake newsy", blitzkrieg w 1939 roku faktycznie okazałby się błyskawiczny.
Bibliografia:
- "ABC: pismo codzienne informuje wszystkich o wszystkim", R.14, nr 255 (3 września 1939).
- "Czas: dziennik poświęcony polityce krajowej i zagranicznej oraz wiadomościom literackim, rolniczym i przemysłowym", 1939, nr 246 (5 września).
- "Dobry Wieczór! Kurier Czerwony", 1939, nr 276 (14 września).
- "Dziennik Polski: wychodzi codziennie rano", R.5, nr 248 (10 września 1939).
- "Express Poranny". 1939, nr 253 (13 września).
- "Express Poranny", 1939, nr 257 (17 września).
- "Ilustrowany Kuryer Codzienny", R.30, nr 260 (30 września 1939).
- "Kurjer Codzienny 5 Groszy", 1939, nr 259A (19 września).
- "Nasz Przegląd: organ niezależny", R. 17, nr 260 (18 września 1939).
- "Polska Zbrojna; pismo codzienne", 1939, nr 255 (14 września).