Ataki na ukraińskich cywilów. Armia rosyjska robi to celowo? [OPINIA]

11 listopada rosyjska rakieta uderzyła w blok mieszkalny w Krzywym Rogu. W wyniku eksplozji i zawalenia się części budynku śmierć poniosły cztery osoby, a 14 zostało rannych. Gdy na miejsce dotarły służby ratunkowe, okazało się, że wszyscy zabici to członkowie tej samej rodziny - matka i troje dzieci. Ojciec przeżył, a zdjęcie jego umęczonej twarzy obiegło agencje na całym świecie - pisze dziennikarz Marcin Ogdowski.

Wojna w Ukrainie
Wojna w Ukrainie
Źródło zdjęć: © Getty Images | Roman Chop

Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Marcin Ogdowski jest pisarzem, dziennikarzem, byłym korespondentem wojennym. Pracował w Iraku, Afganistanie, Ukrainie, Gruzji, Libanie, Ugandzie i Kenii. Możesz wspierać autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.

Dwa dni później, w Sewastopolu na okupowanym Krymie, zginął szef sztabu 41. brygady okrętów rakietowych rosyjskiej floty czarnomorskiej. Śmierć dopadła kapitana I rangi Walerija Trankowskiego w aucie, pod którym podłożono ładunek wybuchowy. Oficerowi urwało nogi, zmarł na skutek wykrwawienia. Do zamachu przyznało się SBU, likwidację uzasadniając tym, że Trankowski wydawał rozkazy wystrzelenia pocisków manewrujących na obiekty cywilne w Ukrainie. W szczególności odpowiadał za ostrzał Winnicy pociskami Kalibr w lipcu 2022 roku. W tym ataku zginęło 29 cywilów.

Nie wiem, kto stał za rozkazami uderzenia w Krzywy Róg, ale można założyć, że podzieli los Trankowskiego. Płakał z tego powodu nie będę…

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Lecz ja nie o tym. Opisane wydarzenia przywołuję, gdyż dobrze ilustrują specyficzne determinacje stron rosyjsko-ukraińskiego konfliktu.

Zacznijmy od Rosjan. Za każdym razem, gdy ich rakiety lub drony zabiją dużą liczbę cywilów, przez internet przetacza się dyskusja, czy było to celowe działanie. Sam jestem zdania, że o ile pociski manewrujące są dla nich zbyt cenne, by walić nimi po blokach i centrach handlowych - a więc takie trafienia rakietami są zwykle niezamierzone, spowodowane kiepską celnością uzbrojenia - o tyle tańszych dronów Rosjanie z premedytacją używają do terroryzowania ludności cywilnej. Uda im się czy nie, działają konsekwentnie i z wielkim rozmachem - dość powiedzieć, że w ostatnich tygodniach potrafią wysyłać nad Ukrainę po setce Szahidów co noc. Tym sposobem zabili już tysiące ludzi, zniszczyli setki domów. W porównaniu z hekatombą, jaką urządzili w strefie walk, nie są to wielkie "osiągnięcia", ale skala efektu mrożącego może być ogromna i dotyczyć całego ukraińskiego społeczeństwa.

Ukraińskie przywództwo ma świadomość dewastacyjnych, psychologicznych skutków kampanii terroru, stąd działania wymierzone także w sprawców - oficerów planujących ataki (Trankowski to nie pierwszy zabity zbrodniarz). Morale cywilów - rozumiane jako gotowość do ponoszenia ciężarów wojny - to jeden z kluczowych czynników udanej operacji obronnej. Dlatego tak ważne jest zapewnienie bezpieczeństwa skupiskom ludności, sprawienie, by życie toczyło się w miarę normalnie. Składową tej normalności musi być przekonanie podzielane przez chronionych, że sprawców ataków spotka zasłużona kara.

Celem drugiej strony jest "rozchwianie" tego poczucia normalności. Miarą cywilizacyjnego poziomu są używane środki - ładowanie Szahidami po blokach to przejaw "kulturowej dziczy", co do tego nie mam wątpliwości.

Zostawmy na moment Ukrainę. 68 lat temu zakończyło się powstanie węgierskie. Najkrwawsza sowiecka interwencja w powojennej Europie (nastąpiła po rozprawieniu się z robotnikami z NRD w 1953 roku i przed "wjazdem" do Czechosłowacji w 1968 roku). W bojach prowadzonych głównie w Budapeszcie zginęło ponad trzy tys. osób, a 14 tys. zostało rannych. Zniszczeniu uległy całe kwartały wspaniałej węgierskiej stolicy. Masowy terror, który nastał po zakończeniu walk, dotknął setki tysięcy ludzi. 20 tys. osób zostało aresztowanych, 200 tys. musiało uciec z kraju. Kręgosłup węgierskiego społeczeństwa został złamany. "Oni nienawidzą ruskich" - relacjonowała mi Mama, która w latach 80. pracowała na Węgrzech. "Ale bardzo się ich boją, dużo bardziej niż my" - przekonywała.

Ten lęk "pracuje" w węgierskich głowach do dziś. Jednym ze źródeł prorosyjskiej polityki Viktora Orbana - wspieranej przez większość obywateli (!) - jest owa trauma. Nie trzeba kogoś lubić, by działać na jego korzyść, wystarczy się go bać.

Gruzini też się Rosji boją, wciąż mając w pamięci nieszczęsną wojnę z 2008 roku. Przekonanie o "krótkim loncie Rosjan", o ich gotowości do bestialstwa, ma tam zresztą znacznie dłuższą historię, Gruzini wszak mierzyli się z rosyjskim imperializmem od XVIII wieku. Kraj, który 16 lat temu tak dzielnie walczył z armią Putina, dziś rządzony jest przez prorosyjskie ugrupowanie. Także na skutek fałszerstw i manipulacji, ale nie przeceniajmy ich wpływu - prorosyjscy i tak by w Gruzji rządzili, nawet gdyby elekcje i kampanie miały krystaliczny przebieg. Co innego, gdyby nagle znikła Rosja, z którą Gruzja ma bezpośrednią granicę… No ale nie zniknie, więc "lepiej jej nie podpadać i mieć święty spokój".

Na nucie "święto-spokojnej" próbują w Polsce grać macherzy od "nie naszej wojny". "Z Rosją można dobrze żyć, a jak nie będziemy to…" - i tu na warsztat wjeżdża litania militarnych aktywów Rosjan oraz przekonywanie, jacy to przy nich jesteśmy maluczcy.

Prorosyjskie treści nie muszą rodzić z Rosjanami pozytywnego skojarzenia. Patrząc z kremlowskiej perspektywy, najważniejsze jest wywołanie niepokoju, pod wpływem którego Polacy - i przedstawiciele każdej innej wspólnoty - zaczną się zastanawiać: "co by było gdyby?".

W takich okolicznościach pojawia się refleksja dotycząca sensowności wspierania Ukrainy, czy szerzej, jakiegokolwiek "przeciwstawiania się Rosji". A w odróżnieniu od federacji, w państwach demokratycznych władza musi przejmować się głosami obywateli, a ich przestrach i jego konsekwencje - jak choćby postulat, by "nie drażnić niedźwiedzia" - mogą się przełożyć na decyzje polityczne.

O czym na Kremlu dobrze wiedzą - i także z tego powodu rosyjska armia zabija ukraińskich cywilów i niszczy cywilne obiekty. To nauka i nauczka, która ma nie tylko złamać Ukraińców, ale ma też "iść w świat".

Marcin Ogdowski, Bez Kamuflażu

Źródło artykułu:Bez Kamuflazu
Wybrane dla Ciebie