"S": wybilibyśmy Marianowi z głowy start z Platformy
Członkowie Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" w większości krytycznie oceniają kandydowanie b. lidera ich związku Mariana Krzaklewskiego do Parlamentu Europejskiego z listy Platformy Obywatelskiej. - Bolało nas bardzo, że Lech Wałęsa poszedł do Platformy i tak samo nas boli, że Marian startuje z Platformy - powiedział członek prezydium NSZZ "Solidarność" Jacek Smagowicz. Dodaje: - Gdyby się wcześniej skonsultował, byśmy mu to wybili z głowy.
Wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna poinformował, że Marian Krzaklewski zgodził się startować do Parlamentu Europejskiego z listy Platformy Obywatelskiej. B. szef "Solidarności" ma być liderem podkarpackiej listy Platformy. W czwartek zarząd PO będzie akceptował tę kandydaturę.
- Kandydowanie z listy partii rządzącej, kiedy programowo związek robi akurat wszystko odwrotnie, jest dla mnie nie do przyjęcia. To jest bezsens - komentuje tę decyzję Smagowicz.
Jego zdaniem Krzaklewski popełnił błąd nie prosząc wcześniej o opinię w sprawie swojego kandydowania działaczy "Solidarności".
Smagowicz uważa, że Krzaklewski nie ma żadnych szans w wyścigu o mandat z listy PO na Podkarpaciu. - Ludzie go skreślą. Mają żal do Akcji Wyborczej Solidarność, że wiele nie zrobiła, tam Marian ich niejako zdradził - uzasadnił.
W opinii przewodniczącego Zarządu Regionu Gdańskiego "Solidarności" Krzysztofa Dośli, Krzaklewski już teraz, na etapie kampanii wyborczej, powinien zrezygnować z członkostwa w Komisji Krajowej "Solidarności". Statut związku zakłada, że nie można łączyć funkcji związkowej z mandatem parlamentarzysty.
- To kandydowanie może budzić u istotnej części koleżanek i kolegów w związku zamieszanie - jak Krzaklewski jest w stanie godzić mentalnie to, co w ostatnim czasie zrobił rząd z wiodącą siłą Platformy Obywatelskiej, czyli odebranie wielu praw pracowniczych z uchwałami i stanowiskami związku - ocenił Krzysztof Dośla.
Dośla uważa, że w przypadku porażki Krzaklewski będzie miał trudny powrót do związku. - Ludzie będą na pewno pamiętali, że chciał kandydować do europarlamentu z listy Platformy, a przede wszystkim będą pamiętali, że chciał kandydować, a nie pracować w związku - wyjaśnił.
Sekretarz Komisji Krajowej "Solidarności" Jacek Rybicki nie ma obaw, że kandydowanie przez Krzaklewskiego z listy PO może zaszkodzić wizerunkowi związku. - Natomiast, oczywiście nie jestem szczęśliwy z tego powodu, że startuje z listy ugrupowania, które nie pokazało się jako szczególnie prozwiązkowe, czy prosolidarnościowe i z którym dziś toczymy fundamentalny spór, choćby o kwestie antykryzysowe - powiedział Rybicki.
Przewodniczący zarządu Regionu Rzeszowskiego Wojciech Buczak ma natomiast nadzieję, że informacje o starcie Krzaklewskiego z listy PO nie są jeszcze przesądzone i ostateczne. - Marianowi będzie trudno uzyskać ten mandat, elektorat Platformy nie będzie przecież licznie głosował na Mariana i nie uzyska też głosów środowiska "Solidarności". Na krótką metę zaszkodzi to związkowi, bo będziemy podejrzewani, że znów jako związkowcy angażujemy się w działania polityczne - ocenił Buczak.
W opinii lidera mazowieckiej "Solidarności" Andrzeja Kropiwnickiego, decyzja Krzaklewskiego wiąże się z dużym ryzykiem. - To jego decyzja, ja na jego miejscu bym tego nie zrobił. Jak przegra zdezawuowane będzie jego nazwisko i już właściwie wypadnie z gry. Nie wyobrażam sobie też jego funkcjonowania w związku w przypadku porażki. Może być tylko pracownikiem związku, ale już nie członkiem Komisji Krajowej - powiedział Kropiwnicki.
Bez emocji i ze zrozumieniem podchodzi natomiast do decyzji Krzaklewskiego szef Śląsko-Dąbrowskiej "Solidarności" Piotr Duda. - Im więcej takich osób jak Jerzy Buzek w europarlamencie, czy ewentualnie Marian Krzaklewski, tym lepiej dla związku. To są fachowcy. Stawiamy na ludzi, a nie na partie. Mi jest obojętne z jakiego ugrupowana pomocy mi udziela Jerzy Buzek, czy Marian Krzaklewski - wyjaśnił.
Duda przyznał, że choć stosunki "Solidarności" z PO nie są najlepsze, to przecież nie jest tak, że "wszyscy w Platformie są źli i niedobrzy". - Tak samo można powiedzieć o wielu ludziach w PiS. To nie jest, że tam są tylko święci, a tu są źli - zaznaczył.
- Żeby związek był skuteczny nie może się zamykać na jedną partię polityczną. Jesteśmy otwarci, trzeba z każdym rozmawiać. Ja mu życzę powodzenia. Jestem pewien, że Marian zawsze zostanie związkowcem i serce będzie miał związkowe, a nie będzie liberałem. I to jest dla mnie najważniejsze - podsumował Duda.