PolskaRzucił w recepcjonistkę wężem, bo był bliski śmierci

Rzucił w recepcjonistkę wężem, bo był bliski śmierci

Krakowski sąd uniewinnił w środę Leszka L., oskarżonego o narażenie recepcjonistki w przychodni na utratę życia lub kalectwo poprzez rzucenie w nią jadowitym wężem. Sąd uznał, że Leszek L. działał w stanie wyższej konieczności, by zmusić recepcjonistkę do działania, ponieważ umierał po ukąszeniu przez węża.

15.02.2007 09:28

Sąd stwierdził także, że w świetle zmiennych i sprzecznych ze sobą zeznań recepcjonistki nie można jednoznacznie ustalić, jak wyglądało zdarzenie i czy doszło do zagrożenia jej życia. W ten sposób Sąd Okręgowy zmienił wyrok sądu pierwszej instancji, skazujący oskarżonego na grzywnę. Wyrok uniewinniający jest prawomocny.

Sprawa dotyczy wydarzeń ze stycznia 2004 roku. Znany w Krakowie hodowca i znawca węży został poproszony przez dzielnicowego o interwencję w sprawie węża, leżącego w przejściu podziemnym w Krakowie. Wąż okazał się tropikalną kobrą azjatycką, która przy ujemnej temperaturze powinna praktycznie już nie żyć. Włożona do kieszeni, ugryzła jednak swojego znalazcę w rękę. Ten szukał ratunku w przychodni, ale recepcjonistka nie spieszyła z udzieleniem mu pomocy i nie traktowała go poważnie. Zdenerwowany pacjent, czując działanie trucizny, wyjął węża z kieszeni, by - jak twierdzi - pokazać, że nie żartuje, mówiąc o ukąszeniu przez węża.

To było działanie w stanie wyższej konieczności, ponieważ oskarżony nie miał innej możliwości, by zmusić inna osobę do działania. On de facto umierał, stwierdził sąd w uzasadnieniu wyroku uniewinniającego. Jak powiedział po ogłoszeniu wyroku Leszek L., po nagłośnieniu tej sprawy przez media zaczął być podejrzliwe traktowany w urzędach. Podczas rozprawy w sądzie ubezpieczeń społecznych na żądanie sędzi został nawet zrewidowany przez policję sądową, czy nie ma przy sobie węża. (op. ET)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)