"Rzeczpospolita" i "Wprost" twierdzą, że abp Wielgus donosił
"Rzeczpospolita" dotarła do dokumentów SB, z których wynika, iż arcybiskup Stanisław Wielgus przez ponad 20 lat był tajnym, świadomym współpracownikiem służby. Wcześniej także tygodnik "Wprost" napisał na stronach internetowych, że w dokumentach IPN znajduje się zobowiązanie nowego metropolity warszawskiego do współpracy z SB.
04.01.2007 01:30
Tomasz Terlikowski donosi na łamach "Rzeczpospolitej", że z esbeckich akt zgromadzonych w IPN wyłania się "ponury obraz" zakrojonej na szeroką skalę współpracy duchownego z tajnymi służbami PRL. Ksiądz Wielgus był - jak pisze Terlikowski - cennym agentem. Z dokumentów wynika, że głównym powodem współpracy duchownego była "przemożna chęć przyspieszenia kariery naukowej".
Wcześniej publicysta zastrzegł, że istnieją wątpliwości odnośnie ewentualnej szkodliwości jego działań.
Odnosząc się do tekstu na stronie internetowej "Wprost" arcybiskup Józef Życiński zwrócił uwagę, że z artykułu nie wynika, jakiej treści tekst podpisał arcybiskup Wielgus. Metropolita lubelski uważa, że publikacje prasowe o powiązaniach arcybiskupa Wielgusa z SB to wynik zorganizowanego działania. Zastrzegł, że jest najdalszy od spiskowych tłumaczeń rzeczywistości, ale w tym przypadku jego zdaniem w grę wchodzi pewne zogranizowane działanie i nasuwa się pytanie, komu na tym działaniu zależało.
Władze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego nie chcą komentować sprawy arcybiskupa Stanisława Wielgusa. Czekają na wyniki prac komisji badających akta IPN. Dopiero wówczas ksiądz rektor Stanisław Wilk zajmie stanowisko w tej sprawie. Z kolei były rektor KUL, ksiądz profesor Andrzej Szostek, nie wierzy w świadomą współpracę arcybiskupa Stanisława Wielgusa ze służbami bezpieczeństwa PRL i apeluje do Polaków o zaniechanie pochopnych osądów. Takiego samego zdania jest emerytowany historyk uczelni, ksiądz profesor Zygmunt Zieliński. Podkreślił, że obecność nazwiska arcybiskupa Wielgusa w zapisie ewidencyjnym w zasobach lubelskiego IPN, jest możliwa, ale o niczym nie świadczy.
"Wprost" napisał, że Stanisław Wielgus zobowiązał się do przekazywania wywiadowi wszelkich informacji, dotyczących, między innymi, polskich księży przebywających za granicą. Z dokumentów SB wynika, że Stanisław Wielgus miał przyjąć pseudonim Grey. Jego oficerem prowadzącym był pułkownik Mroczek. Według "Wprost", w zamian za współpracę oficerowie SB zaoferowali księdzu Wielgusowi pomoc w karierze.
"Rzeczpospolita" pisze z kolei, że ksiądz Wielgus posługiwał się także pseudonimami Adam oraz Adam Wysocki. Według dziennika, od 1967 roku, w ciągu pięciu lat, ksiądz Wielgus spotkał się z oficerami bezpieki ponad 50 razy. Potem - według "Rzeczpospolitej" - księdza Wielgusa przejął wywiad. Oficerowie poprosili go, by postarał się o stypendium w Monachium. I je otrzymał, a przed wyjazdem - jak wynika z dokumentów - przeszedł szkolenie wywiadowcze i podpisał, jako Adam Wysocki, pierwszą "Umowę o współpracy".
Gazeta cytuje umowę podpisaną 23 lutego 1978 roku w Lublinie, na mocy której ksiądz Wielgus zgadza się dobrowolnie do współdziałania ze Służbą Wywiadowczą PRL w czasie pobytu za granicą. Współdziałanie to - według dokumentu - miało polegać na wykonywaniu zadań wywiadowczych na terenie RFN i w "krajach przeciwnika".
"Rzeczpospolita" pisze też, że w 1978 roku w życie księdza Wielgusa ponownie aktywnie wkroczył Departament I, typując go do rozpracowania Radia Wolna Europa. Potem miał na powrót zostać zagospodarowany przez Wydział IV KWMO w Lublinie. Dziennik dodaje, że akta z tego okresu jego współpracy na razie nie zostały odnalezione, wiadomo jednak, iż kontakty nie zostały przerwane aż do momentu rozwiązania Służby Bezpieczeństwa w 1990 roku.