PolskaRząd nie chce, by dzieciom żyło się lepiej?

Rząd nie chce, by dzieciom żyło się lepiej?

Doniesienia o tym, że rząd wycofuje się z projektu całkowitego zakazu bicia dzieci wywołały gwałtowne protesty. Przeciw nowym zapisom w projekcie noweli ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie zdecydowanie sprzeciwiają się organizacje niosące pomoc krzywdzonym dzieciom. Uważają, że nowe propozycje nic nie zmienią w obecnej sytuacji najmłodszych. Prawnicy ostrzegają przed tworzeniem złego prawa.

Rząd nie chce, by dzieciom żyło się lepiej?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

08.01.2009 | aktual.: 08.01.2009 12:43

Podczas gdy media praktycznie codziennie informują o nowych przypadkach katowania dzieci, zamiast całkowitego zakazu bicia dzieci, rząd chce tylko zakazu „stosowania form karcenia polegających na zadawaniu cierpień fizycznych lub psychicznych, naruszających godność małoletniego”. Zdaniem organizacji niosących pomoc dzieciom zapis jest zły, a kiedy raz zostanie uchwalony bardzo ciężko będzie go zmienić. - Chcemy by premier wziął odpowiedzialność za swoje słowa, nie wycofywał się ze swoich obietnic, bo nie ma nic trwalszego od prowizorki! – apelują działacze.

W opinii Jakuba Śpiewaka z fundacji KidProtect podstawową wadą proponowanego zapisu jest jego niejednoznaczność. - Konia z rzędem temu, kto zdefiniuje pojęcie cierpienia fizycznego i psychicznego, czy naruszenia godności. Dla przeciętnego człowieka jest to zupełnie niezrozumiałe. Czy jeśli rodzic zakazuje synowi iść z kolegami do kina, to naraża dziecko na cierpienie psychiczne? – zastanawia się w rozmowie z Wirtualną Polską Śpiewak. Takie ujęcie jego zdaniem „rozmywa” problem, bo dla wielu osób klaps jest metodą wychowawczą, a nie przemocą. Dlatego właśnie – w celu zmiany przekonań tej części społeczeństwa - należałoby, w opinii Śpiewaka, zakaz bicia dzieci zapisać wprost w ustawie.

Wątpliwości wobec nowego przepisu mają też prawnicy. - Nie wiem jak prawodawca rozumie pojęcie cierpienia. Na gruncie prawa karnego cierpienie wymaga znacznego stopnia dolegliwości, dlatego może to być furtka do usankcjonowania obecnego stanu rzeczy, czyli przyzwolenia dla bicia dzieci. Obawiam się, że takie ujęcie sprawy nic nie zmieni, nie będzie prowadzić do rozwiązania problemu krzywdzenia dzieci – zauważa karnistka z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Monika Płatek. Jak duże jest to społeczne przyzwolenie pokazują badania, jak ostatni sondaż CBOS, z którego wynika, że blisko połowa z nas akceptuje kary cielesne wobec dzieci, a aż 78% uważa, że czasami trzeba dać klapsa.

Ekspert w zakresie prawa karnego zwraca uwagę, że w Polsce podstawowym problemem jest wciąż pokutujące przekonanie o tym, że dziecko jest własnością rodzica. Dlatego wszelkie próby zwiększenia ochrony prawnej małoletnich postrzegane są jako zamach na władzę rodzicielską. W związku z tym, jak podkreśla karnistka, po pierwsze konieczne jest zwiększenie społecznej wrażliwości na problem bicia dzieci. – Musimy wreszcie zrozumieć, że nie wychowuje się dzieci przez podnoszenie na nie ręki – akcentuje prof. Płatek.

Prawnik ubolewa, że rząd nie korzysta z wypracowanych na Zachodzie wzorców. - Szwedzi, kiedy w 1979 roku wprowadzali zakaz bicia dzieci, jednocześnie prowadzili bardzo szeroką kampanię społeczną. Ojciec i matka oczekujący dziecka od samego początku mieli zagwarantowaną pomoc psychologa, który tłumaczył im, jakie problemy wychowawcze mogą mieć z dzieckiem. Chciałabym wiedzieć ile w Polsce jest takich ośrodków, gdzie rodzice mogą liczyć na wsparcie? – pyta ekspert.

Podobnego zdania jest prezes fundacji KidProtect. - Kilka miesięcy temu premier powiedział: nie wolno bić dzieci. Koniec i kropka. To był jasny komunikat dla ludzi. Teraz wycofuje się z tych słów i przez to zabraknie wyraźnego sygnału edukacyjnego dla społeczeństwa – ubolewa. – Nie chcemy zostawić rodziców samych sobie, pozbawić ich tego przysłowiowego klapsa, który był ważnym, stosowanym do tej pory narzędziem wychowawczym i nie dać nic w zamian. Chcemy ich uczyć, jak sobie radzić bez przemocy, uświadomić im, że bicie dzieci jest niedopuszczalne – podkreśla Śpiewak. A prof. Płatek dodaje: - Rodzice mają prawo mieć problemy z wychowywaniem dzieci, mają prawo popełniać błędy, ale muszą wiedzieć od samego początku, że dziecko nie jest ich własnością.

- Rząd musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce faktycznie zwalczyć problem, a więc położyć nacisk na uwrażliwienie społeczne, zastanowić się jakimi metodami to robić i skąd wziąć pieniądze – podkreśla prof. Płatek. * Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska*

A ty jak myślisz? Czy klaps to już przemoc? Czekamy na Twój komentarz! Masz temat dla reportera Wirtualnej Polski? Napisz do nas: reporter@serwis.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)