Rząd mniejszościowy i co dalej?
Po pięciu tygodniach od wyborów
parlamentarnych jest wreszcie rząd. Uldze, że wreszcie skończył
się okres burzliwych politycznych zawirowań, towarzyszy niepokój -
pisze komentator "Rzeczpospolitej" Piotr Śmiłowicz.
02.11.2005 | aktual.: 02.11.2005 07:40
Pierwszy raz bowiem od 1991 roku, gdy powstawał gabinet Jana Olszewskiego, po wyborach tworzony jest rząd mniejszościowy, już na starcie skazany na polityczną niepewność i doraźne sojusze. Wiele wskazuje jednak na to, że liderzy PiS w pewnym momencie świadomie wybrali właśnie ten scenariusz - zaznacza autor komentarza.
Gdy politycy PO zażądali wpływu na kluczowe dla PiS resorty, związane z bezpieczeństwem i wymiarem sprawiedliwości, woleli nie zawierać koalicji, a raczej powołać gabinet "otwarty" na Platformę, realizujący niemal uzgodniony program gospodarczy, składający się w dużej części z bliskich PO ekspertów. Ma to ułatwić PO poparcie rządu, nawet bez wchodzenia do niego.
Zdaniem Śmiłowicza, utworzenie takiego rządu ma jednak swoją cenę, nawet jeśli dzięki poparciu Platformy lub Samoobrony i PSL otrzyma on za kilka dni wotum zaufania. Bardzo trudno będzie teraz liderom PiS przeforsować swoje najbardziej kontrowersyjne pomysły, w rodzaju komisji prawdy i sprawiedliwości czy urzędu antykorupcyjnego, niemal niemożliwe będą zmiany w konstytucji.
Dlaczego liderzy PiS zrezygnowali z zapisania przynajmniej niektórych ze swoich pomysłów w umowie koalicyjnej? - stawia pytanie komentator "Rzeczpospolitej". Wiele wskazuje na to, że decydując się mimo wszystko na rząd mniejszościowy pokazali, że jednym z podstawowych elementów deklarowanej przez cały czas przez Kazimierza Marcinkiewicza "naprawy państwa" ma być wymiana kadr.
Czy jednak nowe kadry PiS będą rzeczywiście bez porównania lepsze pod każdym względem od dotychczasowych? Czy nominacje rządowe będą wyłączone z przetargów z Samoobroną czy PSL o poparcie dla mniejszościowego rządu? Liderzy rządzącej partii na oba pytania odpowiadają twierdząco. Premier Kazimierz Marcinkiewicz przyznał niedawno, że o ile działalność rządu SLD była od pewnego momentu oglądana "przez lupę", o tyle gabinet PiS będzie zapewne oglądany "przez mikroskop". Miał rację - stwierdza autor komentarza w "Rzeczpospolitej". (PAP)