Rząd Hiszpanii zawiesza autonomię Katalonii. Madryt zrobi wszystko, żeby storpedować referendum
Hiszpańska policja wkroczyła do kilku ministerstw autonomicznego rządu Katalonii. Madryt przejął kontrolę nad budżetem Barcelony. W ten sposób rząd Mariano Rajoya chce uniemożliwić przeprowadzenie referendum niepodległościowego 1 października. Katalończycy mówią o powrocie dyktatury.
20.09.2017 | aktual.: 20.09.2017 11:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Hiszpańscy policjanci weszli do urzędów spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych i gospodarki w Barcelonie, zarekwirowali dokumenty związane z referendum. Przynajmniej jeden, wysoki urzędnik rządu Katalonii został aresztowany w drodze do pracy. Ale jak mówi WP były oficer hiszpańskich służb bezpieczeństwa, aresztów było co najmniej "kilkanaście".
- Nigdy wcześniej nakazy sądowe nie były wydawane i realizowane tak szybko. Katalońskie służby, lokalna policja w Barcelonie i katalońścy "Mossos" w pełni współpracują z władzami centralnymi. Szef Mossos wydał rozkaz stosowania się do poleceń Prokuratury Generalnej - relacjonuje nasz rozmówca. Jak tłumaczy, większość funkcjonariuszy to byli żołnierze i jest wśród nich bardzo niewielu nacjonalistów. Na dodatek, są opłacani nie przez rząd kataloński, lecz władze centralne.
Madryt przejął też kontrolę nad finansami autonomii. Wcześniej upłynęło ultimatum postawione w piątek przez rząd Mariano Rajoya, którzy żądał odwołania głosowania. Zgodnie z zapowiedzią premiera, Madryt zdecydował się użyć "wszelkich dostępnych środków", aby zapobiec referendum uznanemu za nielegalne.
- Jak dotąd widać, że plan jest mniej więcej taki: odciąć nacjonalistów od pieniędzy i danych osobowych potrzebnych do utworzenia list wyborczych, w ten sposób blokując im legalną możliwość dostępu do nich. A gdy po nie sięgną, sądzić ich za to, zamiast za zdradę czy podburzanie do secesji - mówi były hiszpański oficer.
Od kilku dni trwają także naloty na drukarnie i magazyny z plakatami, ulotkami i materiałami informacyjnymi. W ten sposób Madryt stosuje "opcję nuklearną" przewidzianą hiszpańską konstytucją na wypadek zagrożenia dla państwa. Zwolennicy referendum, twierdzą, że nie dadzą się złamać. Ponad połowa Katalończyków popiera ideę niepodległości.
- To jest kompletnie nieodpowiedzialne. Oni doprowadzą do upadku administracji – powiedział wiceprezydent Katalonii Oriol Janqueras na wieść o tym, że teraz Madryt będzie regulował rachunki za usługi komunalne i płacił wynagrodzenia urzędnikom. Wspierający ideę referendum rząd Katalonii zaskarżył działania podjęte przez Madryt w hiszpańskim Sądzie Najwyższym, który jednak odpowiedział, że decyzje rządu Rajoya o zawieszeniu autonomii finansowej najbogatszego regionu kraju pozostaną w mocy aż do rozpatrzenia sprawy.
Podczas policyjnych rajdów dochodziło do przepychanek pomiędzy policjantami i demonstrantami. Władze Katalonii wzywają do pokojowego oporu. Wcześniej kilkuset burmistrzów i szefów lokalnych samorządów zadeklarowało poparcie dla referendum pomimo groźby aresztowania. Krytycy działań podjętych przez Madryt zarzucają rządowi Rajoya niszczenie demokracji i posługiwanie się dyktatorskimi metodami na wzór faszystowskiej junty generała Franco. Premier i jego urzędnicy podkreślają, że nie pozwolą, aby nawet jedno euro z pieniędzy publicznych zostało wykorzystane do sfinansowania niezgodnego z prawem referendum.