Rząd Blaira podzielony w sprawie otwarcia rynku pracy
Premier Wielkiej Brytanii Tony Blair zwołał posiedzenie rządu w celu wypracowania stanowiska w sprawie otwarcia rynku pracy dla obywateli z nowych państw członkowskich UE. Konserwatywna opozycja nie przestaje w tej sprawie naciskać na rząd.
Według tygodnika "Sunday Telegraph", rząd brytyjski jest podzielony w tej sprawie, a główna linia podziału przebiega pomiędzy szefem MSW (Home Office) Davidem Blunkettem a ministrem spraw zagranicznych Jackiem Strawem.
Blunkett jest zwolennikiem jak najszerszego otwarcia z możliwie najmniejszą liczbą ograniczeń, zaś Straw obawia się, że pomysł nie spodoba się brytyjskim wyborcom, zwłaszcza, że inne kraje Piętnastki wprowadziły różne ograniczenia.
Tymczasem bulwarówki nie przestają straszyć widmem przekształcenia Wielkiej Brytanii w "supermarket z zasiłkami" w związku z domniemaną groźbą napływu 0,5 mln słowackich Cyganów, zwabionych jakoby brytyjskim systemem świadczeń socjalnych.
Lider konserwatywnej opozycji Michael Howard domaga się od rządu określenia polityki w swoich cotygodniowych interpelacjach i podkreśla, że Londyn tym razem powinien pójść za przykładem innych krajów Piętnastki, które chronią swoje rynki pracy.
Według "Sunday Telegraph", na wtorkowym posiedzeniu ministrowie zastanowią się, czy obowiązujące obecnie zasady, tzw. HRT (habitual residence test), zobowiązujące osobę ubiegającą się o zasiłek do wykazania, że Wielka Brytania jest i pozostanie krajem jej stałego zamieszkania i pracy - wystarczą dla zdyskwalifikowania potencjalnych naciągaczy określanych jako "zasiłkowi turyści".
Rząd Blaira nie chce, by sprawa azylu i migracji stała się jedną z pierwszoplanowych kwestii politycznych, ku czemu wyraźnie prze konserwatywna opozycja i prawicowa prasa.
Howard zapowiedział w tych dniach, że w razie wyborczego zwycięstwa odbierze prawo do zasiłków osoby, którym odmówiono azylu.
Poparł też pomysł przed laty wysuwany przez Jacka Strawa (potem zarzucony), by osoby ubiegające się o azyl w W. Brytanii składały wnioski z innego kraju, a nie dopiero po wjechaniu na Wyspy.
Z kolei sobotni "Guardian" napisał, że Tony Blair skłania się ku rozwiązaniu przewidującemu, że obywatele krajów akcesyjnych po 1 maja będą musieli ubiegać się o prawo do pracy, zanim wjadą na terytorium Zjednoczonego Królestwa, ale po wjeździe będą mieli prawo do zasiłków.
O pozwolenie na pracę występowałby brytyjski pracodawca, a pracownicy, głównie do nisko i średnio wykwalifikowanych prac, byliby werbowani w ich krajach.
Inne nieoficjalne doniesienia mówiły, że rząd Blaira chciał utrzymać w mocy zasadę otwartego rynku pracy, ale pozbawić imigrantów zarobkowych prawa ubiegania się o świadczenia socjalne przez dwa lata.
Takie rozwiązanie odrzucono jednak, ponieważ podobno zakwestionowała je Bruksela, dopatrująca się w nim przejawów dyskryminacji.