Ryszard Czarnecki odwołany ze stanowiska wiceszefa PE
Parlament Europejski zdecydował: polityk PiS został odwołany z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Powodem odwołania były słowa Czarneckiego o europoseł Róży Thun. Porównał ją do szmalcowników.
07.02.2018 | aktual.: 07.02.2018 13:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Było to pierwsze w historii głosowanie w PE za odwołaniem wiceprzewodniczącego. Za odwołaniem Ryszarda Czarneckiego głosowało 447 europosłów, przeciw 196. 30 europosłów wstrzymało się od głosu. Głosowanie było tajne.
Zanim przystąpiono do głosowania europoseł Ryszard Legutko zwrócił uwagę na przyjęty przez PE sposób liczenia głosów. PE zdecydował, że policzy tylko głosy "za" i "przeciw". Pod uwagę nie były brane głosy wstrzymujące się. To oznaczało, że konieczna do odwołania Czarneckiego większość 2/3 głosów była liczona tylko od głosów "za" lub "przeciw". Zdaniem Legutki ten sposób głosowania jest niezgodny z Regulaminem Parlamentu Europejskiego, a także ogranicza prawa europosłów. Legutko zwrócił również uwagę na fakt, że Ryszardowi Czarneckiemu nie pozwolono na wystąpienie przed PE, w którym "mógłby się bronić".
Przewodniczący PE Antonio Tajani stwierdził jednak, że zastosowano sposób głosowania analogiczny do podobnych przypadków, czyli wyboru kandydatów na stanowiska w PE. Przypomniał też, że odwołanie wiceprzewodniczącego, to sprawa w dotychczasowej historii europarlamentu bez precedensu.
1 lutego Konferencja Przewodniczących Parlamentu Europejskiego zdecydowała, że skieruje wniosek ws. odwołania Ryszarda Czarneckiego ze stanowiska wiceszefa PE pod głosowanie. Za opowiedziało się pięć z siedmiu frakcji PE: Europejska Partia Ludowa, Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów, Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy, Zieloni oraz Zjednoczona Lewica Europejska.
Odwołanie Czarneckiego ma związek z jego słowami o Róży Thun. Europosłanka wystąpiła w materiale niemiecko-francuskiej telewizji Arte na temat sytuacji polityczno-społecznej w Polsce pod rządami PiS. Europosłanka PO zasugerowała w nim, że Polska zmierza w kierunku dyktatury, a PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Od tego zaczęła się wymiana zdań.
Czarnecki skomentował jej wypowiedź w rozmowie z portalem niezalezna.pl. "Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. (...) Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek" - stwierdził.
Słowa odbiły się szerokim echem, nie tylko w Polsce. Wypowiedzią europosła PiS zajął się Parlament Europejski.